Rozdział 6

112 10 0
                                    


Tego dnia jest pełnia, a ja coraz bardziej się boję. Przez te kilka dni nie myślałam tyle nad tym i nie przyjmowałam tego do wiadomości, jednak dzisiaj jestem w pełni świadoma tego, co się stanie. Aiden razem z Ethanem zapewnili mnie, że mi pomogą i nie zostawią samej, co mnie chociaż trochę uspokaja. Przeraża mnie jednak ból, jakiego doznam za kilkanaście godzin. Bliźniacy nie chcieli kłamać i od razu powiedzieli, że w niektórych przypadkach jest nie do zniesienia. Od zawsze miałam niski próg bólu i właśnie dlatego tak się obawiam. Niestety już nie ma odwrotu.

– Harper, wstawaj, za pół godziny wyjeżdżamy. – mówi moja mama, wchodząc do pokoju.

– Mamo, nie najlepiej się czuje.

– To znaczy? – Spogląda na mnie podejrzliwie.

– Chyba się czymś zatrułam.

– Tyle razy mówiłam, żebyś nie jadła na mieście. – odpowiada, zmartwionym głosem. – W kuchni powinny być jeszcze jakieś lekarstwa na zatrucia, zaraz je przyniosę. – dodaje po chwili, a następnie wychodzi z pomieszczenia.

Wygląda na to, że mi uwierzyła, mam tylko nadzieję, że pozwoli mi zostać w domu.

Nie minęło pięć minut, a mama już wraca z wcześniej wspomnianymi lekami.

– Chyba będziemy musieli przełożyć nasz wyjazd.

Tego się nie spodziewałam. Jeśli zostaną, będę musiała leżeć cały dzień w łóżku przez moje „zatrucie".

– Nie musicie tego przekładać, możecie jechać, ja sobie poradzę. – zapewniam.

Zastanawia się dłuższą chwilę i gdy myślę, że się nie zgodzi ona ponownie mnie zaskakuję.

– Dobrze, ale codziennie masz dzwonić.

Dziwi mnie tylko, że tak szybko odpuściła, ale nie zamierzam wnikać dlaczego. Najważniejsze, że będę mogła przejść przemianę, nie martwiąc się, czy rodzice mnie nakryją.

Przez dobre dwadzieścia minut tłumaczy mi, gdzie są leki, w jakich godzinach je brać i co jeść.

Za dwadzieścia jedenasta rodzice wyjeżdżają, a ja zostaję sama. Kieruję się do salonu, aby obejrzeć serial i wtedy słyszę dźwięk powiadomienia. Odblokowuję telefon i widzę SMS od Aidena.

Od Aiden:

Za piętnaście minut będziemy.

Dziwi mnie ta wiadomość. Z tego, co pamiętam, nie umawialiśmy się na dzisiaj, ale domyślam się, że chodzi o pełnie.

Idę do swojego pokoju, biorę szybki prysznic i nakładam na siebie tym razem szarą koszulkę i zwykłe czarne jeansy, a na nogi wsuwam trampki adidas.

Po piętnastu minutach zjawiają się bliźniacy. Nie sądziłam, że są tacy punktualni.

Witam się z najpierw z Aidenem i później z Ethanem. Idziemy do salonu i omawiamy plan na dzisiaj. Uzgadniamy, że pojadę z nimi do ich loftu i tam poczekamy do pełni, jeśli będziemy widzieć jakieś zmiany, zejdziemy do piwnicy gdzie będą przygotowane łańcuchy, abym podczas przemiany nie uciekła.

To wszystko mnie przeraża, nawet bardzo. Trzęsę się na samą myśl o tym, ale już nic nie mogę zrobić. To się stanie nie ważne, jak bardzo tego nie chcę.

Po omówieniu planu wychodzimy z domu, uprzednio zamykając wszystkie drzwi. Wsiadam za Aidenem na jego motor i jedziemy w wyznaczone miejsce. Nie mija chwila i znajdujemy się pod loftem Deucaliona i jego stada.

Przez ten czas zdążyłam na chwilę zapomnieć o tym, co ma się stać i cieszyłam się jazdą. Niestety teraz cały strach powraca ze zdwojoną siłą.

– Cieszę się, że zdecydowałaś się do mnie dołączyć, dzisiaj przejdziesz swoją pierwszą przemianę.– mówi Deucalion na samym wejściu. – Wiem, że się boisz, ale ze wszystkim ci pomożemy.

– Dziękuje, to wiele dla mnie znaczy. – odpowiadam szczerze.

Wchodzimy do środka i kierujemy się do salonu. Ethan z Decualionem idą do innego pokoju, więc zostaję sama z Aidenem. Siadamy na kanapie i przez jakiś czas żadne z nas się nie odzywa.

– Hej – Kładzie swoją dłoń na mojej. – nie przejmuj się tak bardzo, co prawda jest to bolesne, ale do przeżycia i obiecuję, że cię nie zostawię. – Uśmiecha się, co od razu odwzajemniam.

                                                                                ****

Dzień minął mi bardzo szybko, Aiden zajmował mnie, jak tylko mógł, abym nie myślała o dzisiejszej nocy. Momentami to pomagało i zapominałam o tym, jednak nie trwało to zbyt długo. Zaledwie po kilku minutach powracałam myślami do tego, co mnie czeka.

Kiedy nadchodzi czas, schodzimy do piwnicy, a moim oczom ukazuje się pełno łańcuchów i nic więcej. W całym pomieszczeniu panuje mrok. Po kilku minutach zaczynam czuć, że z moim ciałem coś się dzieje. Spoglądam na Aidena z przerażeniem, nie muszę nic mówić, wie, co się dzieje. Skuwa moje ręce oraz nogi, tak abym nie miała możliwości wydostania się stąd. Po chwili czuję, jak kość mojej prawej ręki pęka. Jest to okropny ból, którego jeszcze nie doświadczyłam, a to dopiero początek.

– Posłuchaj mnie – Kładzie obie dłonie na moich policzkach. – powoli zaczynasz się przemieniać, kiedy księżyc będzie już w pełni, proces przyspieszy, nie będę kłamał, odczujesz o wiele gorszy ból niż przed chwilą, ale cię nie zostawię, będę tu przez cały czas dobrze? – Kiwam głową na znak, że rozumiem.

Nie mija chwila, a ja czuję, jak kolejna moja kość się łamie, później kolejna i kolejna. Ból jest nie do zniesienia. Krzyczę i modlę się, aby jak najszybciej to się skończyło. Słyszę, jak Aiden coś do mnie mówi, jednak nie rozumiem niczego, nie potrafię się skupić na niczym innym. Słyszę jedynie dźwięk łamanych kości.

Po kilku minutach moje cierpienie zmniejsza się, krzyczenie zamienia się w warczenie, moje zęby zamieniają się w kły, a paznokcie w pazury. Próbuję rozerwać łańcuchy i stamtąd wybiec. Wiem, że nie mogę, ale nie potrafię nad tym zapanować.

New lifeWhere stories live. Discover now