Rozdział 18

58 7 0
                                    

– Co?! Przecież to niemożliwe! – Chodzę nerwowo po pomieszczeniu.

– Harper posłuchaj. – mówi Deucalion, próbując mnie uspokoić.

– Nie mogę być pół czarownicą, a pół wilkołakiem! – Wykrzykuję, przeczesując swoje długie, ciemne włosy.

To nie może być prawda. Jak to jest możliwe, że pochodzę z rodu Bennettów, o którym nigdy nie słyszałam? Czy w ogóle można być czarownicą i wilkołakiem naraz?

– Wytłumaczę ci to, jak się uspokoisz.

Z jednej strony nie chcę słuchać tego, co chce powiedzieć mi Deucalion, wiem, że jeśli to prawda, wszystko się może zmienić, a na pewno znaczna część mojego życia, ale z drugiej chcę wiedzieć, kim jestem, nawet jeśli mi się to nie spodoba.

Biorę kilka głębokich wdechów, starając się zachować spokój i ponownie siadam obok alfy.

– Zacznijmy od początku. – Kiwam głową, pozwalając Deucalionowi kontynuować. – Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, wiedziałem, że jest w tobie coś znajomego, ale nie wiedziałem co dokładnie, nie dawało mi to spokoju, więc przyglądałem się tobie i któregoś dnia, gdy zdenerwowałaś się na Kali i twoje oczy zmieniły kolor, dostrzegłem w nich coś, co mnie trochę zaniepokoiło. Od tamtej pory wiedziałem, że nie jesteś zwyczajna, ale chciałem mieć pewność, zawsze mogłem się mylić. – Sięgnął po coś za sobą.– Zacząłem szukać w księgach czarownic z rodu Bennettów i znalazłem to. – Podaje mi starą księgę, na której widniał napis „Bennett".

– Jest tu napisana cała historia rodziny Bennett. – mówię, przewracając ostrożnie kartki. – Dalej nie rozumiem skąd myśl, że pochodzę z tego rodu.

– Odpowiedź jest na końcu księgi.

Przewracam kartki na koniec, gdzie jest rozdział zatytułowany „potomkowie".

– W księdze jest napisane o czarownicy, która pewnego dnia stanie się wilkołakiem, ale mimo to nie straci swoich mocy, a jej oczy podczas przemiany będą miały odcień fioletu. Napisane jest również o tym, że jest możliwe, aby przemieniła człowieka, nie będąc alfą. Wiesz jak nazywa się ta czarownica? – Wskazuje imię na drugiej stronie.

– Harper Bennett. – Szepczę, unosząc wzrok na alfę. – To nie mogę być ja, nawet nie mam fioletowych oczu podczas przemiany, nigdy nie miałam.

– Tego dnia miałaś. – Opadam ciężko na kanapę. – Znałem jedną czarownice Bennett, która miała takie oczy, dlatego wydały mi się znajome.

Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Chyba faktycznie jestem czarownicą i wilkołakiem w jednym, przynajmniej tak piszą w księdze. Może nie powinnam ufać zwykłej książce, ale wszystko się zgadza.

– Jest jeszcze jedna rzecz, o której stwierdziłem, że powinnaś wiedzieć.

– Już mnie chyba nic nie zdziwi.

– Dowiedziałem się, że pewna czarownica z tego rodu wciąż żyje i jest twoją daleką rodziną.

Jednak się myliłam.

To mnie zdziwiło i to bardzo. 

Nie spodziewałam się, że mam jakąkolwiek daleką rodzinę. Rodzice zawsze mi mówili, że nie mam żadnych krewnych i byłam pewna, że to prawda, ale teraz okazuje się, że przez cały ten czas żyłam w błędzie. Skoro kobieta z rodu Bennettów wciąż żyje mam okazję dowiedzieć się czegoś więcej o nim, o sobie i być może o swojej rodzinie.

– Gdzie ona mieszka? – pytam nagle.

– W Nowym Orleanie, dlaczego pytasz?

– Chcę ją poznać. – odpowiadam, co ewidentnie zaskakuje alfę.

– To jest zbyt niebezpieczne, żebyś jechała tam sama, nie znasz tego miasta i...

– Ja z nią pojadę. – przerywa głos za nami. – Znam to miasto bardzo dobrze poza tym mam tam znajomego. – Kończy Aiden i jestem mu wdzięczna za to, że chce tam ze mną pojechać, jednak widzę, że Deucalion dalej jest sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. – Z Ethanem nie mieliśmy takiej możliwości i zrobilibyśmy wszystko, aby poznać kogoś z naszej rodziny, ale jest już za późno, nie odbieraj tej możliwości Harper.

– W porządku – Odzywa się po długim zastanowieniu. – ale macie wrócić cali. – rozkazuje.

****

Po ciężkim dniu w końcu wracam do domu. Otwieram drzwi i staję jak wryta, gdy widzę jak Cami razem z Lydią, zwijają się ze śmiechu na kanapie w salonie.

– Wreszcie jesteś! – Krzyczą w tym samym czasie kiedy mnie zauważają i od razu biegną w moją stronę. Wpadają w moje ramiona, a ja od razu odwzajemniam uścisk.

– Musicie wytłumaczyć mi jedną rzecz. – mówię, odsuwając je od siebie. – Jak to się stało, że się poznałyście i wyglądacie, jakbyście znały się od zawsze?

– Nie odbierałaś ode mnie telefonu i nie odpisywałaś na wiadomości, zaczęłam się martwić, więc postanowiłam przyjść i osobiście sprawdzić, czy wszystko w porządku. – Tłumaczy Lydia.

– Nie było cię, więc ja otworzyłam i zaprosiłam Lydię do środka, bo sama się martwiłam i nie wiedziałam co robić, po pewnym czasie okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego. – Kończy z uśmiechem Cami, a Lydia jej przytakuje.

Spodziewałam się, że się dogadają, gdy się poznają, mają bardzo podobne charaktery, jednak nie sądziłam, że aż tak. Przez ostatnie wydarzenia zaniedbałam zarówno Lydię, jak i Cami, więc cieszę się, że się poznały i nie spędzały czasu same, kiedy mnie nie było.

– Teraz ty nam musisz coś wytłumaczyć. – odzywa się po chwili Cami. – Dlaczego cię tak długo nie było i nie dawałaś oznak życia?

– Mam wam sporo do opowiedzenia.

Prowadzę dziewczyny z powrotem na kanapę i opowiadam o całym dzisiejszym dniu i o tym, czego dowiedziałam się o sobie. Trochę się przyzwyczaiły do świata nadprzyrodzonego i do tego, że prawie każdego dnia coś się dzieje, więc nie są w zbyt dużym szoku, ale widzę, że tego się nie spodziewały z resztą tak samo, jak ja. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę być pół czarownicą, a pół wilkołakiem, jednak życie w Beacon Hills nauczyło mnie, że tu wszystko jest możliwe.

New lifeWo Geschichten leben. Entdecke jetzt