Rozdział 13

82 8 0
                                    


Oglądam telewizję i słyszę dźwięk telefonu. Spoglądam na wyświetlacz i kącik moich ust drga ku górze.

Aiden.

Nie zastanawiając się dłużej, odbieram.

– Cześć Harper.

– Hej. – staram się brzmieć naturalnie, jednak nie za bardzo mi to wychodzi, ponieważ mój głos się łamie.

– Masz jakieś plany na dzisiaj?

– Nie, nie mam. – odpowiadam krótko.

– To świetnie, za dwie godziny wpadnę po ciebie i gdzieś pojedziemy.

– Co? Gdzie? – pytam zaskoczona.

– Zobaczysz.

Nie mogę o nic więcej zapytać, ponieważ się rozłączył.

W mojej głowie rodzi się masa pytań. Gdzie on chce mnie zabrać? Dlaczego tak nagle? A najważniejsze, jak ja mam się wyszykować w dwie godziny?!

Nie tracąc więcej czasu, idę do szafy. Patrzę na stertę ubrań i nie wiem co mam nałożyć.

Po dwudziestu minutach namysłu wybieram długie jasne jeansy, białą koszulkę oraz czarne trampki.

Mam jeszcze półtorej godziny, więc idę wziąć prysznic i myję swoje włosy, a następnie je suszę. Nakładam wcześniej przygotowane ubrania, włosy upinam w wysoki kucyk i wychodzę z łazienki. Trochę dziwnie się czuję nie mając na sobie nic czarnego, jedynie buty, ale nie jest najgorzej.

Mam jeszcze dziesięć minut, więc wyrobiłam się idealnie. Nakładam na lewy nadgarstek bransoletkę, biorę telefon i schodzę na dół.

– Wychodzisz gdzieś? – pyta tata, który siedzi w salonie.

– Tak, idę się spotkać z kolegą.

Chyba nie mogę nazywać go swoim chłopakiem. Co prawda całowaliśmy się, ale nie zostaliśmy oficjalnie parą.

– Z jakim? – W tym samym czasie słyszę dźwięk motoru, który ratuje mnie przed odpowiedzią.

Żegnam się z tatą i wychodzę.

Aiden stoi oparty o motocykl. Ma na sobie czarne spodnie, białą koszulkę oraz skórzaną kurtkę.

– To gdzie jedziemy? – pytam, stając naprzeciwko niego.

– Zobaczysz. – Uśmiecha się i całuje mnie w policzek.

Wsiada na motocykl, a ja po chwili robię to samo.

Po dość długiej jeździe zatrzymujemy się w lesie.

Idziemy kawałek dalej i po chwili moim oczom ukazuje się niewielka polanka oraz jezioro, przy którym jest rozłożony koc, a na nim jedzenie. Przyglądam się pięknemu widokowi i czuję dłoń bruneta na dole moich pleców, którą lekko popycha mnie do przodu.

– Sam to wszystko przygotowałeś?

– Mhm. – Uśmiecha się dumnie i siada na kocu, a ja obok niego.

Jestem w lekkim szoku, że sam to wszystko zrobił. Po nim bym się bardziej spodziewała wyścigów motocyklowych lub czegoś podobnego, ale nie pikniku. Oczywiście podoba mi się i to bardzo. Jest pięknie. Wokół nie ma żadnych ludzi, więc panuje tu cisza i spokój, słychać jedynie śpiew ptaków oraz szum wody. Dokładnie tego potrzebowałam po ostatnim dniu. Spokoju i ciszy.

– Popływamy? – Patrzę zdziwiona na chłopaka.

– Ty tak na serio? – Kiwa głową twierdząco. – Woda jest zimna.

New lifeDonde viven las historias. Descúbrelo ahora