Rozdział 8

101 8 0
                                    

Jutro rano wracają moi rodzice, więc chce ten dzień spędzić na oglądaniu serialu, jednak moje plany nieco się zmieniają po wiadomości od Lydii. Napisała żebym za pół godziny była gotowa. Cieszę się jednak, że spędzę z nią trochę czasu. Ostatnio nie za często się spotykałyśmy czy rozmawiałyśmy, od przemiany spędzałam większość czasu ze stadem.

Przebieram się w jeansy oraz koszulkę, która delikatnie odsłania mój brzuch, a na nogi wsuwam vansy. Maluję rzęsy czarnym tuszem oraz usta bezbarwnym błyszczykiem i jestem gotowa do wyjścia. Nie mija chwila, a przez okno widzę rozpromienioną dziewczynę zmierzającą w kierunku moich drzwi. Od razu schodzę na dół i zapraszam ją do środka, uprzednio przytulając na powitanie.

– To, co wymyśliłaś na dzisiaj? – pytam, biorąc łyk wody.

– Idziemy do galerii! – Niemalże krzyczy podekscytowana.

Wszystko tylko nie galeria. Lubię chodzić po sklepach, wybierać ubrania czy jakieś kosmetyki, ale wszystko z umiarem, którego Lydia nie ma. Może chodzić po galerii od świtu do nocy i jeszcze jej będzie mało.

– A może zostaniemy w domu i obejrzymy serial? – proponuję z nadzieją, że się zgodzi. Kocha oglądać seriale, więc jestem prawie pewna, że nie odmówi.

– To dobry pomysł – Wiedziałam. Na maraton serialu zawsze się zgodzi – obejrzymy, jak wrócimy. – a jednak się myliłam.

Mam jeszcze jeden pomysł, który może ją przekonać.

– Za godzinę ma padać.

–Jeśli zacznie padać, to weźmiemy taksówkę. Zbieraj się, idziemy – mówi, poprawiając swoje włosy. – i żadnych wymówek. – dodaje, wskazując na mnie palcem.

Poddaję się. Nie ma sensu dłużej jej przekonywać. Chowam telefon do kieszeni, biorę klucze i wychodzimy z domu.

Galeria nie jest zbyt daleko, więc idziemy pieszo. Po zaledwie dwudziestu minutach jesteśmy już na miejscu.

– To gdzie idziemy najpierw? – pytam, wchodząc do środka budynku.

– Guess.

Po godzinie wychodzimy z pierwszego sklepu. Więcej czasu spędziłyśmy na staniu w kolejce niż samym wybieraniu ubrań. Lydia kupiła jeasny i dwie koszulki, więc mam nadzieje, że będziemy mogły już wrócić do domu.

Niestety ona ma inne plany. Nim się oglądam, stoi już pod kolejnym sklepem.

Minęły cztery godziny, a my wciąż chodzimy po sklepach. Marzę jedynie o tym, aby położyć się do łóżka.

Po chwili zauważam pizzerie na końcu galerii i zdaję sobie sprawę, jak bardzo jestem głodna.

– Może zajdziemy na pizze? – Proponuję, licząc na to, że tym razem zgodzi się na moją propozycję.

– Jasne, umieram z głodu.

Gdybym nie była tak zmęczona, podskoczyłabym z radości. Uwielbiam pizze i mogłabym ją jeść codziennie.

Kiedy mamy już wyjść z galerii wysoki, niezbyt dobrze zbudowany blondyn wpada na mnie, przez co prawie upadam. Czuję ogromny gniew i chęć zaatakowania go. Staje się to, co zazwyczaj w takiej sytuacji, moje oczy zmieniają kolor, a paznokcie zamieniają się w pazury. Wiem, że nie mogę przemienić się przy takiej ilości osób. Wypowiadam mantrę, której nauczyli mnie bliźniacy. Myślałam, że to pomoże, jednak nic się nie dzieje. Powtarzam ją drugi raz, potem kolejny i powoli się uspokajam. Rozglądam się dookoła i na szczęście nikogo nie ma w pobliżu. Napotykam jedynie zdziwione i lekko przerażone spojrzenie Lydii.

New lifeWhere stories live. Discover now