15

452 35 21
                                    

Przepraszam, że tak długo czekaliście, łapcie ten rozdział

*time skip*

Jadąc wtulona w Manjiro na jego motocyku spojrzałam na tarcze swojego zegarka. Musiałam natężyć swój wzrok, ciężko jest zobaczyć godzine w pamującej obecnie ciemności. Wskazówki zegara wskazały wybicie północy. Za chwilę, wszystko się zacznie, cale to piekło. Ilu z nas zginie? Zapewne wielu a przy dobrych wiatrach mniej, jednak powinniśmy być świadomi ofiar. Takie poważne bitwy nigdy się nie kończą dobrze.
Popatrzyłam na nastolatków, którzy jadą za Mikey'm na swoich maszynach. Każdy z nich ma powazny wyraz twarzy, wiedzą, że mogą z tamtąd nie wrócić. Szkoda mi ich, strasznie angażują się w zycie gangu. Każdy z nich ma dobre serce, nie znam z tego gangu kogoś kto pobił by cywila bez przyczyny czy po prostu zrobił komuś krzywdę. Nie zasługują na tragiczny koniec czy siedzenie za kratami. Żaden z nich.

Pokrótce dojechaliśmy do siedziby mojego starego. Nie sądziłam, że będe obrażać ojca takim obrzydzeniem i nienawiścią. Wlasciwie sam sobie na to zasłużył.
Wszystkie motocykle zatrzymały się pod budynkiem i wlasciciele każdej z maszyn zgasili silnik co spowodowalo nastąpienie ciszy. Po wysiadzeniu z motocyklów wszyscy podeszliśmy bliżej do budynku.

Siedziba wygląda jak najzwyklejszy w świecie dom dla rodziny wielopokoleniowej. 3 piętra, żółte ściany i zardzewiało czerwony dach. Zmarszczyłam brwi zniesmaczona.

Ja nie pomyliłeś trasy, Mikey?

Zapytałam go cicho. Istniała taka możliwość. Chłopak pod wpływem stresu mógł po prostu pomylić adresy. Nie zdzwiłabymsie, sama zapewne bym sie pomyliła.

Baji też mi się tak coś wydaje, siedziba maffi raczej tak nie wygląda

Powiedział nieco głośniej niż ja przez co reszta grupy zaczela go uciszac. Chlopak spojrzal na nich wszystkich i uniósł rece w obronnym gescie.

Baji dobra już dobra, po prostu...

Chifuyu położył mu dłoń na ustach tym samym uciszajac go, nawet po uciszaniu go mówił zbyt głośno. Czarnowłosy nawet troche nie ściszył tonu swojego glosu.

Chifuyu stary, ciszej trochę...

Szepnal do niego po czym zabrał swoją dłoń z jego ust i schował ją do kieszeni. Baji skinął glową na znak, ze zrozumiał. Chociaż każdy z nas w to wątpi

Mikey tak, to jest tu. Zawsze mnie zapraszał na pogawędki o jakis sprawach właśnie tutaj. Możliwe, że ma jeszcze inną siedzibę ale najpierw sprawdźmy tutaj.

Wszyscy włożyliśmy do uszu pluskwy dzięki którym będziemy mogli sie porozumieć na dłuższych odcinkach. Każdy poszedł na swoje pozycję I wykonuje przydzielone im zadanie. Ja teraz po prostu miałam siedzieć i czekać na jakies wiadomości.

No ale jest tu tak cicho i tak nudno, że prawie usnęłam na stojąco. Głowa mi się kiwa a nogi uginają. Czując, że zaraz upadnę na zimny beton i usne podeszłam bliżej budynku i oparłam sie o ścianę, chce aby juz było po wszystkim. Abym mogła wrócić z Manjiro do domu i pójść wtulona w niego spać. Niestety, czuje, że tak prędko to sie wszystko nie skończy. Tymbardziej, że walczymy z zorganizowaną grupą przestępczą mojego starego. Jeżeli skończymy przed rankiem to będzie cud.

Sanzu a ty co, przysypiasz?

Spojrzałam w strone wlasciciela glosu. Blond włosy podszedł do mnie i oparł sie o ścianę budynku tak samo jak ja. Zasmial się na widok mojej zmęczonej miny i zaczął grzebać w swoich kieszeniach.

Two of Us [Mikey x Reader] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz