25

159 16 0
                                    

- Czekasz na jakiś telefon? - podszedł do mnie Curtis. 

Podniosłam głowę, wpatrując się w czarnowłosego. Chwilę zajęło mi przetworzenie jego słów, ale gdy mi się to udało, kiwnęłam twierdząco głową. Właściwie to czekam na jeden telefon i na jakiś odzew od Jordana. Od bankietu minęły trzy dni i tak, jak powiedział, tak zrobił. Pojechał gdzieś następnego dnia, ale jego męski wypad trwa do tej pory. Pisałam do niego przez ten czas, jednak on zbywał mnie krótkimi odpowiedziami i w końcu dałam sobie spokój. 

- Lista gości jest już gotowa. - doszedł do nas Will. - Za parę dni wyślę zaproszenia. 

- Sala załatwiona? - wsunęłam urządzenie do kieszeni. 

- Tak. - kiwnął głową, po czym sam schował swój telefon. - Został catering.

- Myślałam, że będzie trudniej. - odparłam zdziwiona.

Nieraz słyszałam, jakie to trudne zorganizować ten bal. My uwinęliśmy się z tym bardzo szybko. Black zamówił salę jeszcze przed moją walką, teraz tylko omawiał szczegóły. Kwestia muzyki też szybko została rozwiązana, ponieważ wzięliśmy te same osoby, które są tu co roku i każdy ich lubi. Najgorzej było z listą gości. Wszystkich było coś lekko ponad trzysta i byli z różnych stron. Głównie zależało nam, aby przybycie Curtisa miało duży rozgłos i myślę, że nam się to uda. 

- Odezwała się? - spytał Will w trakcie drogi na parking.

- Nie. - przelotnie spojrzałam na niego.

Jak wcześniej nie posiadałam z nim żadnego kontaktu, tak teraz często z nim rozmawiam. Nie licząc tego jednego razu pod klubem, nasze stosunki są czysto przyjacielskie. Zaufałam mu na tyle, aby wyżalić się z powodu Jordana. On pojechał do swojej tajemniczej dziewczyny, a ja zajęłam się organizacją balu. 

- On też nie? - oparł ramiona na dachu mojego samochodu. 

- Nie. - mruknęłam zawiedziona. 

Rozmowa z Williamem, jak i z Kayla uświadomiły mi, że uczucia względem Jordana zmierzają w konkretnym kierunku. Ta myśl przerażała mnie coraz bardziej. Nawet nie wiem, co sam niebieskooki czuję, tym bardziej, teraz gdy pojawiła się Sky. A raczej była już wcześniej. Jednak najbardziej przerażała mnie myśl, że byłam dla niego odskocznią. 

- Za bardzo analizujesz. - odparł. - Szczere rozmowy są trudne, ale potrzebne. 

Odszedł do swojego auta, gdzie siedział Curtis i odjechał. Nie zajęło mi długo, aby powtórzyć jego czyn. Całą drogę do domu myślałam o jego ostatnich słowach. Szczera rozmowa dałaby dużo, jednak w tym dobrym scenariuszu, ja nie mogę wejść w relację z chłopakiem. Przynajmniej do momentu skończenia gry z Vancem. Wystarczy, że jednego chłopaka przez to odtrąciłam, drugiego już nie chcę. 

- Ty, co masz tak skwaszoną minę? - Kayla uniosła brew do góry, gdy rzuciłam się na jej łóżko. 

- Miałaś rację. - burknęłam w jej poduszkę. 

- Odnośnie? - spojrzałam na rudowłosą, która zachęcała mnie do mówienia. 

- Jordana. - wymamrotałam. 

Kayla uniosła brwi do góry, zszokowana moim wyznaniem. Trochę zajęło mi zrozumienie moich uczuć, co do których nie jestem w stu procentach pewna, ale z pewnością zauroczyłam się w chłopaku. Tego byłam pewna na sto procent. Zważywszy na fakt, iż Collin był moim jedynym chłopakiem, po którym do nikogo nie poczułam nic więcej, aż do teraz. 

- To coś nowego. - odparła, będąc dalej zszokowaną. - Myślałam, że nie ogarniesz tego tak szybko.

- Sama się dziwię. - przekrzywiłam głowę w jej stronę, co dało mi dobry widok na nią. - Ale...

Start Of The GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz