Projekt-niespodzianka

1.3K 38 22
                                    

Wielka Sala jak zwykle zapierała dech w piersiach. Szczególnie podekscytowani byli pierwszoroczni, których Nadia wraz z innymi prefektami przyprowadziła tuż pod mównicę dyrektorki. Profesor McGonagall czekała na nowych uczniów, trzymając w dłoni Tiarę Przydziału. Po wypełnieniu swojego obowiązku Nadia mogła dołączyć do przyjaciół przy stole Krukonów. Z szerokim uśmiechem na twarzy obserwowała, jak kolejne dzieci dostają przydział do konkretnych domów, a ich reakcje były przeróżne – od prawdziwego przerażenia, poprzez rozczarowanie, niemą ulgę, do wybuchu euforii. Każdego roku w tej sytuacji dziewczyna przypominała sobie swój pierwszy dzień i coraz częściej ogarniała ją melancholia. Chciała wrócić do tamtych czasów, kiedy troski i obowiązki były jedynie widmem przyszłości, a nie zwykłą, szarzą rzeczywistością.

Kiedy ostatni uczeń usiadł przy wskazanym stole, profesor McGonagall dostąpiła do mównicy i rozpoczęła swoje przemówienie od oficjalnego powitania wszystkich zgromadzonych. Następnie przedstawiła nowego nauczyciela zielarstwa, profesora Longbottoma, przypomniała o obowiązujących zasadach, a na samym końcu pogratulowała nowym prefektom. Każdy z nich został wezwany na podest, by cała szkoła mogła jeszcze raz zobaczyć ich twarze i je zapamiętać. Gdy kolejne osoby pojawiały się obok dyrektorki, wrzawa oklasków i wiwatów rozbrzmiewała wokół. Kiedy Nadia stanęła obok Magnusa, drugiego prefekta Ravenclawu, do jej uszu dobiegły także śmiechy i głębokie pohukiwania. Dziewczyna wiedziała, że polityka prowadzona przez jej ojca odbije się także na jej reputacji w szkole, jednak widząc reakcję niektórych uczniów, zaczęła poważnie obawiać się ich dalszego zachowania, gdy już zacznie promugolską krucjatę Osmonda.

– Oto wasi nowi prefekci. To oni przez najbliższy rok będą waszym głosem i naszym okiem. Dzięki mocy im przez mnie nadanej, mogą was zarówno nagradzać punktami, jak i wam te punkty odbierać. Pierwszoroczniacy, dla was te nowe twarze powinny być najważniejsze, bo to właśnie prefekci waszych domów pomogą wam odnaleźć się w naszej szkole. – Na te słowa Mattheo i Dante zaczęli gwizdać i klaskać w dłonie, wywołując zażenowanie na twarzy Malfoy'a stojącego pośród prefektów. – A teraz prosiłabym pannę Piperpot o powiedzenie kilku słów w imieniu swoich kolegów!

Nadia niepewnie spojrzała po towarzyszach. Magnus jak zwykle szczerzył do niej swoje lśniące zęby i delikatnym skinieniem głowy zachęcał do podejścia do mównicy. Peggy z Hufflepuffu wpatrywała się w koleżankę z podziwem, klaszcząc w swe drobne dłonie. Drugi prefekt z Hufflepuffu i dwóch z Gryffindoru wyglądali tak, jakby zaraz mieli zamienić się w kamienne posągi z powodu zżerającej ich tremy. Ich wzrok błagał Nadię, by ta pospieszyła się ze swoim przemówieniem, żeby mogli czym prędzej wrócić na swoje miejsca. Za to Scorpius i inna Ślizgonka rzucali Nadii pogardliwe spojrzenia. Dziewczyna była przygotowana na zabranie głosu, ale mimo to poczuła się jak znienacka wywołana do odpowiedzi nieprzygotowana uczennica.

– Drogie koleżanki i drodzy koledzy. Jest mi niezmiernie miło ponownie was zobaczyć, a także poznać nowe osoby. Mam nadzieję, że nadchodzący rok upłynie nam w miłej atmosferze, że dni spędzone na nauce będą owocne i nie będą się wam dłużyć, a chwile wolnego czasu spędzonego w Hogwarcie staną się wspomnieniami, które będziecie nosić w sercu przez całe życie. Zarówno ja, jak i pozostali prefekci, jesteśmy do waszej dyspozycji. Z chęcią pomożemy wam w każdej sprawie i będziemy zaszczyceni, móc pośredniczyć między wami a naszymi wspaniałymi profesorami. Pamiętajcie, aby po skończonej uczcie podążyć za swoimi prefektami do dormitoriów. Nie przedłużając – życzę smacznego! – Nadia ćwiczyła tę kwestię przez ostatni tydzień i była niezmiernie dumna, że udało się jej zachować charyzmę, powagę, a przy tym brzmieć przystępnie. Odpowiedzią na jej słowa były głośne owacje, które skutecznie zagłuszyły pogardliwe śmiechy poszczególnych osób.

Siedzący przy stole Ślizgonów Mattheo obserwował to wszystko ze znudzeniem i irytacją. Ledwo co znaleźli się w szkole, zdążył już usłyszeć kilka obelg w swoim kierunku, a paru pierwszoroczniaków wytykało go z zaciekawieniem palcami. Chłopak wiedział, że znów musi przypomnieć co poniektórym osobom, kim jest. A na pewno nie był zahukanym dzieciakiem, który puszczał płazem zniewagi. Nie to, co Nadia Piperpot. Ta dziewczyna potrafiła chyba tylko uśmiechać się i udawać, że obrażające ją słowa porwał wiatr.

Gra pozorów || MATTHEO RIDDLEWhere stories live. Discover now