Przemyślenia

574 25 26
                                    

Trącana od niechcenia widelcem brukselka turlała się po talerzu, zaliczając kolejne okrążenie po porcelanowej powierzchni. Nadia wpatrywała się w ten maraton, jedną dłonią podpierając znużoną od ojcowskich tyrad głowę, drugą wprawiając warzywo w ruch za każdym razem, gdy zwalniało.

– Kochanie, nie baw się jedzeniem. Jeśli nie masz ochoty, nie musisz kończyć posiłku. Zostaw miejsce na deser – powiedziała Flora, po czym wróciła do oglądania telewizji. Osmond miał już dość mugolskiej, trajkoczącej skrzynki, jednak najwyraźniej postanowił nie psuć świątecznego nastroju swoimi uwagami. Dla Nadii było oczywiście za późno na zachowanie dobrego humoru. Od balu nie zamieniła z ojcem wielu słów, a te, które padły, nie dotyczyły jego nagłego pomysłu wyjazdu do Francji. Popatrzyła z ukosa na matkę, która skutecznie unikała znalezienia przyczyny gęstej atmosfery, co tylko potwierdzało teorię dziewczyny, że kobieta doskonale znała plany swojego męża. Z premedytacją uczyniła ruchy dłoni regularnymi, przez co zielona kulka nieomal wypadła z toru.

– Floro, podaj proszę sos. I ścisz ten twój sprzęt, wolałbym, żebyśmy porozmawiali. W końcu od tego są święta, żeby spędzić czas z rodziną.

Nadia prychnęła pod nosem. Nie wiedziała, jak można być tak pełnym hipokryzji, jak jej własny ojciec. Ale natychmiast pomyślała o Mattheo i zrozumiała, że jednak można. Wspomnienia o chłopaku wywołały nieprzyjemny uścisk w jej klatce piersiowej. Powietrze nagle stało się cięższe, płuca mniej pojemne, a gardło suche niczym pustynia.

Zachowanie Nadii nie umknęło uwadze Osmonda, nim jednak zdążył zareagować, odezwała się Flora, próbując rozładować rosnące napięcie:

– Kochanie, a jak w Ministerstwie? Dawno nie mówiłeś, co tam u ciebie w pracy. Na pewno masz jakieś ekscytujące historie do opowiedzenia.

Mężczyzna jeszcze przez moment spoglądał z ukosa na córkę, przeżuwając kęs mięsa, po czym otarł usta serwetką i odpowiedział tak, jakby pogawędka z żoną o pracy była ostatnią rzeczą, jaką chciał robić.

– W pracy jak w pracy. Nie będę zamęczał cię procedurami, których i tak nie zrozumiesz. Pewnie zainteresuje cię to, że Polly Alistair poszła na urlop macierzyński.

– Nawet nie wiedziałam, że Polly jest w ciąży! – westchnęła Flora, na co Osmond przewrócił oczami.

– Oprócz tego i małych problemów z pewnymi osobnikami ze społecznego marginesu, nic się w Ministerstwie nie dzieje. Stawiamy na dyplomację z innymi krajami, także z mugolskimi urzędami. A to coś, co pewnie cię zanudzi.

Nadia słuchała rozmowy rodziców jednym uchem, lecz wzmianka o kłopotliwej grupie czarodziejów przykuła jej uwagę. Flora także zainteresowała się tym wątkiem, korzystając więc z tego, że jej mąż jest nad wyraz rozmowny, postanowiła wypytać go o szczegóły.

– Mamy się czym martwić? W związku z tymi niepokornymi czarodziejami?

– Oczywiście, że nie! – zaśmiał się Osmond. – Zacznijmy od tego, że wcale nie są niepokorni, tylko naiwni. Wiesz, to ta grupka, która nadal wierzy w supremację czarodziejów czystej krwi. Niby nie są śmierciożercami, ale gdyby Voldemort żył, na pewno stanęliby po jego stronie.

– Mimo wszystko nie brzmi to ciekawie... Czy stanowią jakieś zagrożenie?

Nadia powoli zaczęła przeczuwać, w jakim kierunku pójdzie ta rozmowa.

– Są zbyt słabi, by cokolwiek zrobić, ale fakt, że przewodzi im córka Voldemorta, sprawia, że mają więcej wyznawców, niż powinni. Kiedy jej brat skończy szkołę, będzie mógł w pełni zaangażować się w działania tej grupy i to może porządnie namieszać. Sam zresztą przekonałem się niedawno, że Mattheo jest nieobliczalny i wdał się w ojca bardziej niż jego siostra.

Gra pozorów || MATTHEO RIDDLEDove le storie prendono vita. Scoprilo ora