Przyłapani

1K 33 41
                                    

Bezsenność znów dopadła Nadię, lecz tym razem dziewczyna nie mogła zmrużyć oka przez rozpierającą ją energię. Dreszczyk emocji pobudził ją niczym nadmiar czekolady małe dziecko. Leżała w łóżku, wciąż zdyszana, wciąż uśmiechnięta. Wiedziała, że to, co właśnie zrobili z Mattheo, było niezgodne z zasadami, ale ona przez całe życie robiła wszystko, by przestrzegać reguł, więc gdy w końcu zaczęła je łamać, poczuła, jak może smakować wolność. Świadomość, że mogli zostać przyłapani, z jednej strony przerażała ją, a z drugiej wywoływała przyjemne mrowienie w brzuchu.

Mimo tak sprzecznych emocji, Nadia była pewna, że gdyby mogła, zrobiłaby to raz jeszcze. Tak właśnie powinna czuć się każdego dnia. Tak czuje się ktoś, kto ma kontrolę nad swoim życiem i sam podejmuje decyzje. Choć było to nierozsądne i niepodobne do niej, dziewczyna nie rozmyślała o konsekwencjach swoich czynów. Czekała na więcej. Bo gdy przed położeniem się zahaczyła o łazienkę, żeby przebrać się w piżamę, i spojrzała w lustro, ujrzała zupełnie nową twarz – piękną i w głębi serca znajomą.

Rankiem pierwsza wstała z łóżka, by jak najprędzej się przebrać i zejść do Wielkiej Sali. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy Mattheo i porozmawia z nim o ich nocnym wypadzie. Chciała mu powiedzieć, ile to dla niej znaczyło i że z chęcią jeszcze kiedyś by to powtórzyła. Gdy minęła próg sali, natychmiast pomaszerowała w stronę stołu Ślizgonów. Mattheo siedział tam wraz ze swoimi przyjaciółmi. Niezrażona rzucanymi jej drwiącymi spojrzeniami i komentarzami innych uczniów, sprężystym krokiem podeszła do Riddle'a.

– Cześć! Jak tam? – zapytała.

Na moment zapanowała cisza. Ekipa Mattheo, jak i kilkoro innych Ślizgonów, patrzyli na nią z mieszaniną zdziwienia i kpiny. Pierwszy wybuchnął śmiechem Dante, chwilę po nim Aimee, a potem Scorpius i reszta uczniów. Mattheo nie zareagował, tylko przybrał jeden ze swoich ironicznych wyrazów twarzy.

– Nie pomyliłaś stolików, Piperpot? – zapytał chłopak.

Nadii natychmiast zrzedła mina. Poczuła się tak, jakby otrzymała siarczysty policzek.

– Ja tylko chciałam...

– Wiem, że trudno się ode mnie opędzić, ale chciałbym zjeść śniadanie w spokoju. Idź lepiej zobacz, czy jacyś mugole nie są w potrzebie – prychnął i natychmiast odwrócił wzrok.

Dziewczyna wpatrywała się w niego ze zmarszczonymi brwiami. Czuła, jak oczy powoli zaczynają ją piec od zbliżających się łez. Nie rozumiała jego zachowania. Jeszcze tej nocy zachowywali się tak, jakby byli przyjaciółmi, lecieli na jednej miotle, trzymając się blisko, złamali razem zasady, dzielili wspólny sekret! A teraz Mattheo zachowywał się po staremu – jak arogancki bufon, drwiący ze wszystkich, otoczony ochronnymi murami sarkazmu.

– Dobrze. Od początku powinnam wiedzieć, że to był błąd – rzuciła, po czym spokojnym krokiem odeszła, nie dając satysfakcji tym, którzy liczyli, że ucieknie zapłakana w podskokach. Riddle wiedział, że jej słowa kryły w sobie znacznie więcej, niż komunikowały.

– O co jej chodziło? – zapytał Zabini, łapiąc oddech.

– A bo ja wiem? To pierwsza dziewczyna, która coś sobie ubzdurała? – odpowiedział Mattheo, zerkając na siedzącą obok Ślizgonkę. Aimee nie zrozumiała aluzji, bo była zbyt zajęta ocieraniem łez spowodowanych śmiechem.

– Może jednak wydarzyło się coś, o czym nam nie mówisz? Na przykład w rezerwacie? Takie odosobnione miejsce, z dala od wścibskich oczu... – zaczął Scorpius, doskonale wiedząc, że zdenerwuje tym Mattheo.

– Uważaj, bo powiesz o kilka słów za dużo – warknął Riddle. – A ty z Aimee wykorzystałeś szansę?

– Co? Ja... nie... – Malfoy wyraźnie się zmieszał. Mattheo wiedział, że podobne myśli nieraz krążyły po głowie bladego chłopaka, ale nigdy nie wprowadzał ich w czyn. Zawsze był nad wyraz nieśmiały, gdy Aimee była w pobliżu.

Gra pozorów || MATTHEO RIDDLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz