Księżycowe zwierzątko

918 35 22
                                    

Mattheo położył się do łóżka, ale nie już nie zasnął. Zamiast tego obserwował wiekowy baldachim wiszący nad jego łóżkiem. Lustrował każdy jego fragment, każdy zawijas, każdą plamę. Pierwszy raz odkąd znajdował się w Hogwarcie, porządnie przyjrzał się temu, pod czym zasypiał każdej nocy. Fantastyczne wzory układały się w kwiaty, które mogły być niebieskimi chabrami, ale chłopak nie znał się zbyt dobrze na zielarstwie. Mimo wszystko spodobał mu się ten widok. Kojarzył się ze spokojem. A tego Mattheo nie czuł od dłuższego czasu.

Leżąc na wznak na łóżku, rozmyślał o słowach Nadii. Bał się, że z czasem zaczną one niknąć w jego umyśle, ale pamiętał każdy wyraz. Pamiętał łzę spływającą po policzku dziewczyny, pamiętał, jak wiatr targał ich włosami, pamiętał jak chłodna była poręcz, przy której stali.

– Riddle, wstajesz? Chyba że chcesz, żeby ominęło cię śniadanie – rzucił Dante krzątający się po sypialni.

– Co? Już? – zapytał zdezorientowany Mattheo. Albo kompletnie zatracił się w rozmyślaniach, albo jednak zasnął, bo wcale nie poczuł upływu czasu.

– No już. Prędko, bo twoja panna nie wytrzyma bez ciebie u swego boku.

– Aimee to nie jest moja panna – odrzekł chłopak, zwlekając się z łóżka.

– Nie? Jakoś na nic innego mi to nie wygląda – prychnął Zabini.

– Od czasu do czasu spotkamy się sam na sam, ale ja żadnych zobowiązań nie podejmowałem i ona o tym wie. Przynajmniej powinna wiedzieć.

– Nie mów tego głośno przy Scorpiusie, bo albo ukradnie ci Aimee sprzed nosa, albo zabije za złe traktowanie dziewczyny, w której się kocha.

– Po pierwsze, to Scorpius może podbijać do Aimee, kiedy tylko chce, po drugie to nie ma jaj, żeby to zrobić, a po trzecie, to może mnie ugryźć.

– Ktoś tu chyba wstał lewą nogą – mruknął Dante, zapinając szatę.

– A właśnie, że nie. O dziwo.

– Jak to mówią, jaka noc, taki dzień – powiedział Zabini, na co Mattheo tajemniczo się uśmiechnął.

– To chyba prawda.

***

Nadia zajadła się sadzonymi jajkami, jakby nigdy nie jadła nic pyszniejszego. Apetyt dopisywał jej bardziej niż zwykle, co nie umknęło uwadze Noelle. Prawdopodobnie dlatego, że uwadze Noelle nic nie umykało.

– Nie wiem, co w ciebie wstąpiło, ale podoba mi się ta dzika bestia.

– Czuję taki głód, jakbym od tygodnia nie miała niczego w ustach – odpowiedziała Nadia, ale natychmiast pożałowała swoich słów, gdy zobaczyła głupkowaty uśmieszek na twarzy przyjaciółki.

– A gdzie ciebie dzisiaj wybyło nad ranem?

– Słucham? – zapytała Nadia, krztusząc się niepogryzionymi resztkami jedzenia.

– Przebudziłam się i wydało mi się dziwne, że nie słyszę twojego pochrapywania, a kiedy popatrzyłam w twoją stronę, zastałam puste łóżko. Czyżbyś gdzieś się wymykała? – zapytała podejrzliwie Noelle. Nadia na razie nie chciała nic mówić przyjaciółce o spotkaniu na wieży, bo wokół było zbyt wiele uszu, w tym Magnus. Dziewczyna już miała rzucić wymyśloną na poczekaniu odpowiedź, kiedy nagle spojrzała w kierunku wejścia do Wielkiej Sali, gdzie znienacka pojawił się Mattheo Riddle wraz ze swoją ekipą. Nadia na ułamek sekundy podchwyciła jego spojrzenie, lecz zaraz szybko odwróciła głowę w drugą stronę, a chłopak podążył jej śladem. Wrócili do normalności, w której udawali obce sobie osoby. Bo tym w zasadzie byli, choć Nadia nie mogła pozbyć się nieprzyjemnego odczucia, które zakradło się do jej duszy. Oczywiście ta chwila rozkojarzenia była sygnałem dla Noelle, która w mgnieniu oka powędrowała wzrokiem za przyjaciółką.

Gra pozorów || MATTHEO RIDDLEWhere stories live. Discover now