Wpadka na eliksirach

1K 36 24
                                    

W bibliotece unosił się typowy dla starych pergaminów i wiekowych ksiąg zapach. Wpadające przez zakurzone szyby światło osiadało nikłą poświatą na drewnianych regałach. Choć panował nam nakaz ciszy, nie można powiedzieć, by było całkowicie cicho. Co chwilę rozlegały się czyjeś szepty, ktoś z zapałem kartkował podręczniki, a jeszcze ktoś kichał od nadmiaru pyłu, czym wywoływał krzywe spojrzenia pani Pince. W bibliotece rzadko kiedy były tłumy, lecz tego dnia uczniów zdawało się przybywać, a wszystko za sprawą naukowego projektu, który zmuszał nie tylko prymusów do uważniejszej nauki.

Nadia siedziała przy wielkim stole wraz ze swoimi przyjaciółmi. Wertowała opasłe tomiszcze w celu znalezienia informacji na temat lunaballi. Chciała być przygotowana w stu procentach, kiedy zwierzę znajdzie się już pod jej skrzydłami. Skoro sama musiała znaleźć rozwiązanie problemu, jakim było odrzucenie przez stado, a na Riddle'a liczyć nie mogła, postanowiła przeczytać wszystko, co mogła znaleźć w tej dziedzinie. Starała się ignorować rzucane jej przez Magnusa ukradkowe spojrzenia oraz chichot Noelle, która zamiast czytać na temat Niuchaczy, dogryzała siedzącemu obok Jesperowi.

Choć bardzo chciała, Nadia nie mogła całkowicie poświęcić się projektowi, bo część jej myśli ciągle oscylowała wokół promugolskiej kampanii. Wiedziała, że jej tata chciałby, żeby czym prędzej rozpoczęła działania, ale na szczęście nie było w szkole nikogo, kto informowałby go o postępach córki, więc dziewczyna starała się odkładać to w czasie jak tylko mogła.

Wpatrując się bezmyślnie w otwartą przed nią książkę nie zauważyła zdziwienia na twarzy przyjaciół, którzy spoglądali na coś za nią. Dopiero gdy usłyszała znajomy głos, ocknęła się z dziwnego letargu, a zaskoczenie udzieliło się także jej.

– Cześć, Piperpot, co porabiasz? – zapytał Mattheo, opierając się o kant stołu. Nadia wpatrywała się w niego w niemej konsternacji, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

– Riddle? Ty to masz tupet – prychnęła Noelle.

– Co wy tacy zdziwieni? – rzucił chłopak, spoglądając na pozostałe osoby.

– Może nikt nie spodziewał się spotkać śmierciożercy w bibliotece – warknął Magnus. Na jego słowa Nadia odzyskała głos.

– Magnus! – upomniała go, rzucając mu zdenerwowane spojrzenie, po czym szeptem zwróciła się do Mattheo. – Czego chcesz?

– Pogadać – powiedział chłopak tonem zbyt głośnym jak na biblioteczne warunki. – Ale najpierw może zajmę się twoim chłoptasiem. – Część uczniów spojrzało na niego, a gdy rozpoznali w nim Mattheo Ridlle'a, natychmiast zapomnieli o wszystkim, co robili i z zaciekawieniem obserwowali rozgrywającą się scenę.

– Nie mamy raczej o czym gadać. A Magnus to nie jest mój chłopak – mruknęła Nadia.

– Piperpot, nie daj się prosić. To związane z projektem, więc powinno być dla ciebie ważne, co nie? Jeśli nie będziesz chciała ze mną porozmawiać, mogę cię do tego zmusić. Jeszcze dzisiaj nie krzyczałem.

Nadia zmarszczyła brwi i głośno westchnęła. Wiedziała, ze Riddle niekoniecznie przejmuje się etykietą panującą w tej części zamku, a szlabany mu nie straszne, więc to bardzo prawdopodobne, że zwróci na siebie uwagę wszystkich uczniów w bibliotece, byle tylko Nadia zgodziła się na rozmowę z nim. Dziewczyna złapała Mattheo za rękaw szaty i pociągnęła między regały. Zawadiacki uśmiech wypłynął na jego usta, ale nim zniknął w cieniu ksiąg, rzucił Magnusowi ostrzegawcze spojrzenie.

– Piperpot, bo zaraz pomyślę, że chcesz się ze mną obściskiwać.

– Akurat o niczym innym nie marzę – odpowiedziała Nadia z sarkazmem. – Narobiłeś mi już wystarczająco kłopotów, nie przychodząc wczoraj do rezerwatu. Jeszcze tego brakuje, żebyś urządzał sceny w bibliotece.

Gra pozorów || MATTHEO RIDDLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz