Konsekwencje

755 30 11
                                    

Większość Ślizgonów, która poprzedniej nocy bawiła się w najlepsze, rankiem miała problem ze wstaniem. Po pokoju wspólnym nadal walały się dowody szalonej imprezy, ale nie było tak źle, jak Mattheo się tego spodziewał. Chłopak postanowił poczekać chwilę na swoich znajomych, zanim ci zbiorą się ze swoich pokoi, by razem, jak co dzień, udać się na śniadanie do Wielkiej Sali. W tym czasie walczył z delikatnym bólem głowy, wylegując się na sofie. Wczorajsza noc była pełna wrażeń i potoczyła się w tak niespodziewany sposób, że Mattheo wciąż odtwarzał jej poszczególne momenty w myślach. Zjawienie się Nadii na imprezie, sprzeczka z Aimee, potem sprzeczka z Magnusem, niedoszły pocałunek, ucieczka przed McGonagall... To wszystko było zbyt surrealistyczne, by mogło być prawdą, a jednak wydarzyło się, zostawiając Mattheo z niezłym mętlikiem w głowie. Kontakty z dziewczynami nigdy nie sprawiały mu problemu, zawsze wiedział, co i jak powiedzieć, był czarujący i przystojny, z czego zdawał sobie sprawę i co sprytnie wykorzystywał. Ale gdy przebywał z Nadią, zdarzały się takie momenty, kiedy tracił grunt pod nogami. Wchodził wtedy na obce mu terytorium uczuć i zaczął dochodzić do wniosku, że nie tylko poznaje nowe emocje, ale także samego siebie. Bo po pewnym czasie zrozumiał, że przy Nadii nie musiał starać się być kimś – przyszłym przywódcą śmierciożerców, groźnym chłopakiem, któremu się nie podskakuje, przystojniakiem, który nie może opędzić się od dziewczyn, zbuntowanym uczniem, który swoją niesubordynacją stara się pokazać, że nie należy do nikogo i nikt nie może mówić mu, co ma robić. Mógł po prostu być sobą i to wystarczyło. Nadia nie oceniała go tak jak inni, nie widziała w nim tylko syna Czarnego Pana, starała się rozumieć jego zachowanie i pomóc jemu samemu zrozumieć to, co nim kieruje. Jasno dawała mu do zrozumienia, kiedy zachowywał się jak skończony dureń, ale gdy się na niego złościła, to miała ku temu powód, a on, choć bardzo nie chciał, musiał w duchu przyznać jej rację.

List, który otrzymał od Delphini na początku semestru, nie miał już dla niego znaczenia. Słowa jego siostry, jej żądania przestały mieć znaczenie. Zrozumiał, że ponownie dał się zmanipulować i choć był o to zły, cieszył się z takiego obrotu spraw. Bo mimo że na początku rzeczywiście starał się zwrócić na siebie uwagę Nadii w taki sam sposób, jak robił to z innymi dziewczynami, i liczył, że dziewczyna ulegnie jego wdziękom, to ostatecznie zrozumiał, że sam zaczyna coś do niej czuć. I nie miał zamiaru pozwolić, by Nadia stała się narzędziem w czyichkolwiek rękach. W tym momencie postanowił, że zrobi wszystko, by trzymać dziewczynę jak najdalej od szemranych interesów jego siostry i uchronić, na tyle, na ile może, przed jej gniewnym ojcem. A pierwszym krokiem ku temu miało być upewnienie się, że nikt ze szkoły nie będzie informować Osmonda Piperpota o poczynaniach jego córki. Choć poprzedniej nocy nie udało się Mattheo porozmawiać sam na sam z Magnusem, to miał zamiar wkrótce to nadrobić.

Wtem przemyślania chłopaka zostały przerwane przez dosyć uporczywe stukanie do okna. Mattheo odwrócił się w kierunku źródła dźwięku, a kiedy ujrzał siedzącą na parapecie sowę, serce podeszło mu do gardła. Tylko jedna osoba pisała do niego listy, a te nigdy nie oznaczały nic dobrego. Jeszcze zanim chwycił kopertę w dłoń, wiedział, że Delphini znów rzuca żądaniami. Drżącymi ze złości dłońmi rozerwał papier i zaczął czytać skreśloną na szybko wiadomość.

Jak idzie dobieranie się do Piperpot? Mam nadzieję, że działasz prężnie, bo chciałabym już widzieć jakieś efekty. Dobrze byłoby, gdyby udało ci się zdobyć jakieś informacje na temat działań Piperpota. Moi ludzie twierdzą, że jego promugolska propaganda zaczyna wzbudzać coraz większą niechęć, a to oznacza lepszą sytuację dla nas.

Nie zawiedź mnie.

Mattheo potargał list na drobne kawałki i wsadził skrawki do kieszeni szaty. W ciągu zaledwie kilku sekund zawładnęła nim taka wściekłość, że prędko musiał znaleźć dla niej ujście, bo wiedział, że za moment eksploduje. I doskonale wiedział, jak temu zaradzić.

Gra pozorów || MATTHEO RIDDLEWhere stories live. Discover now