Taniec i rozpacz

742 29 25
                                    

Bladoniebieski tiul delikatnie mienił się w świetle lampy. Nadia przyglądała się materiałowi jak zaczarowana. Miała wrażenie, że kupiona przez nią niedawno suknia jest jeszcze piękniejsza, niż wydawała się na wystawie i w przymierzalni. Ostrożnie, aby nie uszkodzić fryzury ani nie zahaczyć pierścionkiem o rękaw, dziewczyna wciągnęła na siebie wybraną kreację, a za pomocą magii zapięła kłopotliwy zamek na plecach. Przejrzała się jeszcze raz w lustrze, przygryzając wargi z ekscytacji. Oplatający jej pas sznur pereł idealnie komponował się z ozdobami na dekolcie. Zwiewny materiał ciągnął się aż do ziemi, odsłaniając jedynie czubki szarych butów. Wzdłuż bufiastych rękawów ciągnęło się rozcięcie odsłaniające fragment nagiego ciała.

– Nadia... wow. Wow! – Usłyszała dziewczyna za plecami. Gdy odwróciła się, ujrzała przyjaciółkę w srebrnej, smukłej sukni, po której boku ciągnął się pas wyszywanych białą nicią kwiatów, a kończył się aż przy szyi.

– Wow? A czy ty widziałaś siebie! Noelle, wyglądasz jak cały skarbiec Gringotta!

Przyjaciółki wpadły sobie w ramiona, na chwilę zapominając o ostrożności. Na szczęście żadna z nich nie zniszczyła efektów wielogodzinnej pracy nad balową kreacją.

– Jak Jesper cię zobaczy... padnie na kolana.

– On bez tego już pada przy mnie na kolana – zaśmiała się Noelle, poprawiając niesforny kosmyk. – Ale Riddle'a trzeba chyba będzie związać, bo znając go, to rzuci się z pazurami na każdego, kto tylko na ciebie spojrzy. Chociaż wcale mu się nie będę dziwić.

– Błagam, tylko nie wróż kolejnej bójki, nie dzisiaj – rzuciła Nadia żartobliwie.

– Gotowa?

– Jeszcze tylko jeden szczegół. Pomożesz?

Nadia udała się w kierunku swojej skrzyni, z której zakamarków wyciągnęła prezent od mamy. Obecne w dormitorium współlokatorki westchnęły na widok dziewczyny. Choć stosunki między nimi nadal były chłodne, od poprzedniego starcia już nie wyglądały tak groźnie.

– Piękna sukienka – rzuciła jedna z nich, niby od niechcenia, ale nie mogła ukryć malującej się w jej spojrzeniu fascynacji.

– Dzięki – odpowiedziała Nadia, po czym odwróciła się do przyjaciółki. – Wepniesz mi to we włosy?

Noelle z wielką ostrożnością obróciła kryształową spinkę w dłoniach.

– Jest piękna.

– Mama mi ją dała, kiedy ostatnim razem się spotkałyśmy. Dostała ją od mojego dziadka. Szkoda, że nie mogła się tu dzisiaj pojawić. Ojca dalej nie chcę oglądać, ale nie obraziłabym się, gdybym ją znów zobaczyła. Jej też pewnie dobrze zrobiłaby mała odskocznia od tego wszystkiego. Od niego.

– Też mi jej szkoda, ale jest dorosła, poradzi sobie. Dzisiaj masz się zająć sobą i tylko sobą. No, ewentualnie jeszcze... – zanim Noelle wypowiedziała imię Mattheo, popatrzyła na siedzące nieopodal dziewczyny – ... swoimi znajomymi. Masz się świetnie bawić i stworzyć świetne wspomnienia. Potem o wszystkim jej opowiesz, a ona na pewno się ucieszy. O, gotowe.

Nadia wzięła głęboki oddech. Właśnie tego potrzebowała – odstawienia wszystkiego na bok, chwili zapomnienia o problemach i dobrej zabawy. Tylko tym razem może bez ognistej whisky.

– Chodźmy już, musimy zdążyć na oficjalne rozpoczęcie – powiedziała Nadia, ciągnąc przyjaciółkę za rękę.

– Ty to nigdy się nie zmienisz – westchnęła Noelle.

***

Mattheo stał przy stole z ponczem, pilnując, by nikt nie przyłapał Zabiniego na dolewaniu ognistej whisky do czerwonego napoju. Rozglądał się wokół siebie, chłonąc atmosferę i widok, a przy okazji wyczekując Nadii. Wielka Sala na co dzień zapierała dech w piersiach, nieważne, ile razy się do niej wchodziło, ale tego dnia wyglądała tak nieziemsko, że każda przebywająca w niej osoba czuła się jak w bajce. Całe pomieszczenie okraszone było magicznym śniegiem, który nie topił się na posadzce, ale też nie zasypywał jej całkowicie, tworząc miękki puch. Spadające z sufitu białe płatki hipnotyzowały, gdy leniwie pokonywały swą podróż ku niebytowi. Pełen ekscytacji harmider nabierał głośności z każdymi przybywającymi do sali uczniami.

Gra pozorów || MATTHEO RIDDLEWhere stories live. Discover now