12

684 42 33
                                    

- Ale proszę pani! Nie może pani tak!-

- Ani słowa więcej, tak postanowiłam. Nie wymigasz się a teraz idź już na lekcje.- Miałam ochotę zajebać jej prawego sierpowego ale tak żeby się już nie podniosła.

Warknęłam coś pod nosem i odeszłam w swoją stronę. Odechciało mi się iść na jakiekolwiek lekcje i do tego chciało mi się płakać.

Poszłam do toalety na najwyższym piętrze i zamknęłam się tam. Nie płakałam, po prostu wpatrywałam się w ścianę. Nie chce iść na te zawody, zawsze byłam chętna ale nie teraz.

Wyjęłam swój telefon i wybrałam pierwszy numer który mi się nawiną pod palce. Wybrałam numer do Luke'a.

Czy ja muszę mieć takiego pecha?

- Halo?-

- Hej, Punz jest problem.-

- O co chodzi, masz głos jakbyś miała płakać.-

- Aż tak?- Zaśmiałam się sucho i sztucznie. - Wiesz co, powiem ci później. Jesteś w domu?-

-Tak.-

Po potwierdzeniu jakie otrzymałam z jego strony nacisnęłam czerwoną słuchawkę na ekranie. Wzięłam głęboki wdech i wydech po czym zebrałam się i wyszłam z kabiny a później z toalety i na końcu ze szkoły.

Przesiedziałam dwadzieścia minut na przystanku autobusowym czekając na autobus który zawiezie mnie do mojego miejsca docelowego.

Miałam ochotę zamknąć się w pokoju, płakać i z niego nie wychodzić a bardzo możliwe ze to dlatego że nie wzięłam swoich leków. Co poradzić, czasami tak już jest.

Moją obawą było to że kiedy powiem Punz'owi o tym co się stało zacznie krzyczeć. Nie wiem czemu ale w jakimś sensie nie chciałam żeby był zły a nie powinno mnie to szczególnie obchodzić. Naprawdę miałam wrażenie że rozumie mnie bardziej od samej siebie. Może na początku był agresywny ale naprawdę rozumiem go. Myślę że podobnie zachowałabym się na jego miejscu.

Chce go przytulić

Zamknij się.

Tak uciszam swoje własne myśli, bo nie powinnam tak myśleć. Wątpię że jesteśmy nawet przyjaciółmi a co dopiero żeby ktoś z nas był zakochany. To prawda jest przystojny, cholernie przystojny i charakter też ma zajebisty (jak się go bliżej pozna), ale nie ma najmniejszej szansy na to żebyśmy byli ze sobą. I nie rozpaczam nad tym, nie jestem jakoś wielce zakochana (co nie oznacza że nie jestem zauroczona).

Przez pół godziny znosiłam Krzywe spojrzenia w moją stronę od ludzi z autobusu. Kiedy wysiadałam na swoim przystanku wyciągnęłam jedynie środkowy palec.

Po przejściu około pół kilometra doszłam do bramy wjazdowej domu.

Dom.. jak to dziwnie brzmi.

Pchnęła furtkę która się otworzyła pozwalając mi wejść na podwórko. Od razu skierowałam się do głównych drzwi, gdzie w przedpokoju rzuciłam plecak na podłogę.

- Jschlatt wróciłeś?- Za framugi wyjawił się szatyn z czapką na głowie. - Oh.- Wymsknęło mu się.

- Jestem Ivy, 'ta nowa'- Zrobiłam nawias palcami i podałam dłoń chłopakowi. Był niższy ode mnie co go wkurzyło, patrząc na jego wyraz twarzy.

- Jestem Alex ale możesz mówić mi Quackity, zajmuje się tutaj głównie narkotykami a kiedy jestem zajęty zastępuje mnie George.- Przedstawił się po krótce.

- Ah to dlatego George jest w tym takim debilem.- Mruknęłam pod nosem. - Cóż, mnie już pewnie znasz.- Wzruszyłam ramionami.

- Tak! To co zrobiłaś było zajebiste!- Powędrował szczęśliwie do kuchni a ja dreptałam za nim. - Ale troche mi cię szkoda.-

- Nie potrzebie, to już minęło.- Machnęłam ręką, kiedy usiadłam na stołku. - Wiesz może czy jest Luke w domu?-

- PUNZ!- Wydarł się że aż zakryła uszy dłońmi.

- Co chcesz Big Q?- Punz na spokojnie jak gdyby nigdy nic wszedł do pomieszczenia. -Dobra, wiem. Musimy porozmawiać.- Rzucił poważnie.

- Ja was zostawię ale jak przyjdzie Jschlatt to dajcie znać, ma mi dać ten burbon co mi obiecał.- Szatyn wyszedł z kuchni zostawiajac nas samych.

𝚂𝚑𝚎 𝚒𝚜 𝚖𝚒𝚗𝚎 || PunzWhere stories live. Discover now