Rozdział 14 - Przegrałeś grę

60 4 0
                                    

Na wstępie chciałabym przeprosić za tak długą nieobecność. Studia skomplikowały moje plany - skupiłam się bardziej na pisaniu licencjatu zamiast na wstawieniu choćby małej notki o tym co dalej. Jest mi głupio i zarazem przykro.
Licencjat zjadł mi dużo nerwów i wypruł nieco z weny. Całe szczęście obroniłam go na 5 i w końcu mam upragnione wakacje :)
Żeby wrócić do pisania, zaczęłam od poprawy poprzednich rozdziałów i troszeczkę mi to zajęło. Ten musiałam  zdjąć na moment całkowicie, żeby wstawić go ponownie z nieco innym zakończeniem :) Mam nadzieję, że nowa wersja wam się spodoba.
Miałam także dużo czasu na pewne przemyślenia ale o tym na koniec.
Miłego czytanka :)

✨✨✨

Z daleka docierał do mnie charakterystyczny dźwięk. Coś na kształt zatrzaskujących się, mosiężnych, drzwi. Łoskot, wyczekiwanie, huk, skrzywienie na twarzy, nieprzyjemne skrzypienie. Nie miałam wątpliwości, że na zmianę otwierały się i zamykały.

Korytarz, który przemierzałam, ciągnął się w nieskończoność, wydłużając z każdym kolejnym krokiem. Zupełnie jakbym poruszała się w miejscu. Zetknięcie gołych stóp z zimną posadzką, powodowało piekący chłód. Nie miałam na sobie butów i niestety nigdzie w zasięgu mojego wzroku ich nie było.

Uniosłam spojrzenie znad mozaiki, do złudzenia przypominającej szachownicę, którą wyłożona była podłoga. Śledziłam uważnie kolejne mijane przeze mnie wejścia w celu odszukania tego właściwego. Każde z nich zrobione było, identycznie, z drewna. Miały nawet takie same zdobienia. Nie mogły więc powodować tego hałasu.

Czułam się tak, jakbym błądziła w labiryncie bez wyjścia, a przecież droga była linią prostą, bez zakrętów, bez ukrytych przejść, bez możliwości obrania złego kierunku.

Dopiero gdy skupiłam się na tunelu przede mną, dostrzegłam, postać, niczym zjawa, wyłaniającą się spośród mroku.

Nie zbliżała się. Stała w miejscu, czekając, aż do niej dotrę. Chociaż nie mogłam rozpoznać twarzy, czułam, że wpatruje się prosto we mnie. Po chwili wskazała dłonią coś, znajdującego się po mojej prawej stronie.

Z ciemności wyłapałam, przebijające się przez deszcz, światła ambulansu. Nieco dalej dwa samochody w karambolu. Jeden z nich niemal oplatał drzewo - zderzenie musiało być mocne. Ten drugi, na samym środku drogi, przewrócony był na bok. Blokował ruch.

Zmarszczyłam brwi.

Dostrzegłam dwie sylwetki - mężczyzny i kobiety, cudem wydostających się ze zmiażdżonego auta. Sytuacja aż zbyt mocno utkwiła w moim umyśle. Przecież już miała miejsce.

Czy to byliśmy my? Czy to mogliśmy być my?

- Caleb? - spytałam cicho.

Gdy ponownie przeniosłam wzrok na postać, akurat odwracała się, sięgając do klamki.

Otaczające nas ściany, nagle zaczęły się kurczyć, jakby oddziaływanie między nimi było zbyt silne.

Mosiężne drzwi.

Przechodził przez nie.

To te mosiężne drzwi słyszałam.

- Zaczekaj! - krzyknęłam, wyciągając w jego stronę dłoń.

Have I lost the game? / cz. 1 |ZAKOŃCZONE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz