6

304 28 7
                                    

Remus od rana był bardzo zajęty. Dostał polecenie służbowe, aby wyczyścić dokładnie toalety na głównym piętrze. Nie sprawiało mu to szczególnie problemu. Nie czuł obrzydzenia. Taka robota do której serio się przykładał. 

Damska poszła całkiem sprawnie. Panie nigdy specjalnie nie zostawiały po sobie większego brudu. Z resztą same eleganckie kobiety przychodziły do teatru. Znalazł kilka kolczyków nie do pary. Bransoletki, koraliki po zerwanych perłach. 

Tego typu rzeczy chował do osobnego woreczka. Czasem zdarzały się spinki garniturowe. Mimo ogólnej ogłady gości, bogaci francuzi nie wiele różnią się od tych bardziej ubogich. 
Można sobie tylko wyobrazić jakie rzeczy mogły się tu dziać, a jakie normą były tylko w pospolitym barze. 

Trochę inaczej miała się toaleta męska. Wszędzie pełno prochu z papierosów, filtrów, czasem niedopałki zdeptane pod zlewem. Stan samych pisuarów mógł prosić o osobne wiadro. Niby tacy eleganci, ludzie kultury kurwa mać. Zawsze wyprasowane koszule na sztywno. Ale zachować odrobinę porządku nie łaska. No przecież jest palarnia w budynku. Nie.  Lepiej zakurzyć w kiblu jak gówniarze. 

Siedział tam dłużej jak godzinę, aby wszyscy dokładnie pozbierać, wytrzeć, wyszorować… wyszedł stamtąd zmęczony. Ręce miał od wysiłku całe czerwone. Mył je potem bardzo długo starając się nie myśleć, że po występie będzie to wyglądać możliwie jeszcze gorzej. 

Od kilku dni nie miał okazji widzieć się Syriuszem. Przerwano ich próby. Nie wiedział czemu. Przynajmniej miał czas, aby jeszcze raz poukładać sobie w głowie tamte wydarzenia.- Czyżby on flirtował ze mną…a ja jakby nie patrzeć też trochę?- Ślęczał myślami nad tym długo. Rozmarzony we wspomnieniach tańca z mężczyzną od, którego nigdy nie umiał odwrócić wzroku, przechodząc trącnął kogoś ramieniem. -Oh proszę mi wybaczyć. Zamyśliłem się.. 

-Nic nie szkodzi Remusie. -Black zrobił jeden krok w jego stronę. 

-Umm. Dziś jednak macie próbę? 

-Tak. Właśnie ide do sali. Nie mogliśmy zrobić nic, bo Apolonia gorzej się czuła… Ale już jest. 

-W takim razie nie zatrzymuje. Mam dużo pracy. Owocnej próby… 

-Przyjdź do mojej garderoby w przerwie… jeśli to nie problem oczywiście. 

-Myślę, że chyba to żaden problem sir. 

Rozeszli się. Lupin musiał na chwilę zamknąć się w swoim kantorku. Myśl o Blacku i jego garderobie były dla niego zbyt ekscytujące. Nie wiedział czy powinien w to brnąć. Przecież stąpają po kruchym lodzie… jeśli te "zaloty" nie są żartem to… eh. Ten świat toleruje wiele rzeczy, ale nie miłości dwóch ciał tej samej płci. To dla niego za dużo. Powoduje oburzenie i agresje… i Remi dobrze o tym wie. 

Z drugiej zaś strony obecność czy srebrny wzrok mężczyzny dodają mu gdzieś przy sercu tej odwagi, która go pcha i pragnie ryzykować… jednak w tym wszystkim jest i umysł, który mówi stop! Który przypomina o moralności. 

Ciało jednak tak zdradliwe, że nogi miękną. Rumieńce tańczą walca. Mięsień sercowy kankana. Drży niepowstrzymanie… blokuje dostęp do tlenu. 

Tak wrażliwa dusza pragnie szczęśliwego zakończenia. Pragnie romantycznej historii. Umysł jednak stoi trzeźwy i przypomina jak wygląda świat. 

Tyle dylematów. Sprzeczności gotujących się w młodym, zaledwie dwudziestosiedmioletnim mężczyźnie. 
Oparty o drzwi tak bardzo stara się nie zwariować. Uśmiecha się , mnąc koszulę na piersi. 

W końcu decyduje się. Kończy sprzątać w holu, odkłada swoje narzędzia pracy i idzie pod garderobę. Zagryza dolną wargę i stuka do drzwi.

-Wejść! 

Usłyszał zza nich i przekręcił klamkę gałkową, uchylając je pomału. 

El Tango De [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz