9

298 28 0
                                    

Syriusz wracając do swojego mieszkania nie przestawał się uśmiechać. 
Odłożył przemoczony płaszcz i federo do wyschnięcia. 
Poszedł pod ciepły prysznic, aby sie rozgrzać, następnie ubrał ciepły sweter i zrobił sobie herbaty. Sięgnął do czarnego telefonu stacjonarnego. 
Wziął słuchawkę, oparł ją sobie między ramie, a ucho i na ślepo z pamięci wybrał numer do przyjaciela. 

-Dom Potterów. Lily z tej strony. 

-Cześć ruda, Syriusz z tej strony. 

-Jaki Syriusz? 

-Dama raczy się nie zgrywać tylko dać mi do telefonu szanownego małżonka… . Black, a kto inny dzwonił by tej pierdoły! 

-Dobra, dobra masz.. Jeju… James Potter, kto mówi? 

-Łosiek! Co tam? Nie widziałem cie ostatnio za sceną. 

-Aaa miałem dzień wolnego. Byłem u teściów…A wy już wróciliście do prób. 

-Tak. Tak… słuchaj muszę ci opowiedzieć o takim jednym… Remus sie nazywa i.. 

-Remus?! A ten nowy co sprząta? Świetny chłopak. 

-Znacie się? 

-Zaprzyjaźnił się z Lily. I w sumie ze mną też. Kurde szkoda, że nie udało mu się dostać do waszej grupy. Moja ukochana mocno za niego kciuki trzymała. Był u nas potem przepić to zderzenie z rzeczywistością. 

-Oh… Byłem z nim dziś na kawie. 

-Czyżbyś zabrał się za swoje głupie zaloty?

-Owszem! Jest… ah. W pracy jest uniżony. Zna swoją pozycję, ale kiedy dochodzi do (hah) flirtu… Jest odważny i zgrywa się… chociaż nie zawsze mu wychodzi. Wybacz za sformułowanie, ale sprawia wrażenie przesłodkiej panny. Bardzo ułożonej. 

-Tyle, że to bardzo ułożony mężczyzna. 

-Mnie to kręci jeszcze bardziej. 

-Jesteś niemożliwy. I co? Pobawisz się, aż ci się znudzi? 

-A wiesz, że… niekoniecznie? Zaintrygował mnie. Nawet bardzo. Czuje sie przy nim bardzo swobodnie i wolno… Jest… 

-Oho. Lilka! Wyjmij wtyczkę od telefony! Syriusz się zauroczył i będzie przez godzinę opowiadał o tym Lupinie. -Usłyszał w słuchawce nieco stłumione słowa przyjaciela. -Wiesz, że jak przyłożysz słuchawkę do klatki to i tak cie będę słyszał nie? 

-Ugh hahaha. Wybacz. Słuchaj. Może spróbuj mu załatwić miejsce w zespole. Albo jakąś mniej uwłaczającą pracę w tym teatrze. Chłop się marnuje.. 

-Dobry pomysł! Jutro skocze do Traversa! Dzięki. 

-No. Ja już kończę. Chciałbym zjeść kolację z małżonką. 

-Smacznego. Cześć. -Rozłączył się. W sumie sam by coś zjadł. 
Wstał do kuchni i usmażył sobie chleb maczany w jajku.




Następnego dnia zamiast wpierw udać się do garderoby poszedł do gabinetu antreprenera. 
Zapukał do dużych, ładnie zdobionych drzwi. 
-Otwarte. -Usłyszał. 

-Dzień dobry.-Przywitał się. Facet siedział z głową w papierach. W zębach trzymał cygaro. 

-Dzień dobry. Spocznij- Powiedział wskazując na fotel po drugiej stronie biurka. 

-Mam sprawę. 

-Mhm. Szybko. 

-Chodzi o jednego mężczyznę, który został tu zatrudniony jako woźny. 

-Który? -Dyrektor nawet nie podniósł na niego wzroku. 

-Remus Lupin sir. 

-No co w związku z nim? 

-Tak się złożyło, że miałem okazję poznać go trochę bliżej. Widziałem też jego umiejętności taneczne. Nie rozumiem dlaczego nie został przyjęty jako nowy członek naszej trupy. 

-Lekceważysz moje decyzję? - Dopiero teraz podniósł wzrok. 

-Ależ skąd. Chciałem tylko wiedzieć czy moja opinia jako zawodowego tancerza… bardzo popularnego zresztą… nie miałaby wpływu jednak na.. 

-Nie zmienię co do niego decyzji. Nie nadaje się, a i tak mamy komplet. 

-Ugh… 

-To wszystko? 

-Nie. Mam inną propozycję. -Nagle go olśniło. 

El Tango De [WOLFSTAR]Where stories live. Discover now