16

242 25 6
                                    

Dzień premiery. Wieczorem ma być cała sala zapełniona. Ostatnie próby już się kończą. Wszystkie bilety wyprzedane. 
Syriusz musiał się przebrać i przygotować. Złapał ze sobą Remusa zmęczony już tą przerwą. Cichymi dniami. 
-Co ty robisz? 

Black przytulił go mocno, gdy tylko drzwi się zamknęły. -Skończmy z tą dziecinadą. Przepraszam cię… zachowałem się jak głupio. Wybacz mi. Byłem zazdrosny i dałem sie ponieść emocjom. Mi za- nie skoczył bo został odepchnięty. 

-To już nie ma znaczenia. 

-Co? 

-Wracam do Anglii. 

-Jak to? Dlaczego?... Do tego gnoja? 

Remus nie odpowiedział. - Mam pociąg jutro rano… dlatego nie zostanę na cały występ. 

-Ale. Remi.. 

-Nie utrudniaj tego. Musisz sie przygotować. Pójdę pomóc Jamesowi zapalać te świeczki. 

Mężczyzna wyszedł. 
Black usiadł na kanapie. Miał na niej tą samą koszulę Remusa. Zakrył nią sobą twarz i starał się powstrzymać poczucie winy. Płakać mu się chciało. Zjebał to… 

Lupin wziął od Pottera pudełko z zapałkami o zajął się świecami. 
-Ej… z wami wszystko okej? 

Zainteresował się okularnik. 

-Nie chce o tym rozmawiać… 

-Ocho kłopoty w raju. Poukłada wam się. 

-To już nie jest do ułożenia. 

-Weź nie gadaj. Ja wierzę, że wam się uda. Temu kretynowi zależy. Nawet za bardzo. Będzie dobrze. 

-James. Proszę… wyjeżdżam.

-Ah… naprawdę? Szkoda. A powiedziałeś mu? Może zaczekaj z tym… nie wiem jak to zniesie… 

Remi już nie powiedział tylko dokończył swoją robotę. 

-Lily przyjdzie na premierę? 

-Nie. Nie ma humoru od rana. To nawet lepiej. Ona nie lubi siedzieć sama na widowni. 

-Chyba, że tak. Skocze do niej przed wyjazdem się pożegnać. 

-To kiedy jedziesz? 

-Jutro rano. Dlatego wychodzę dziś wcześniej. 

-I jakie plany później? 

-Nie wiem… może otworze szkołę tańca towarzyskiego? 

-Dobry pomysł. 

-Dzięki… 



Wieczorem cały paryski teatr wypełniał się po brzegi. 
Za kulisami było równie duże poruszenie. Każdy był podekscytowany. Niektórzy jeszcze powtarzali swoje układy. 

Syriusz ubrany otworzył drzwi garderoby, aby wyjść kiedy to w nich zobaczył swoją partnerkę zapłakaną. 
-Apolcia? Co jest? 

-Ja nie dam rady. Przepraszam. Nie wyjdę na scenę. 

Wtuliła się w niego. 

-Hej.. Dobrze rozumiem..nic sie nue stało. Nie myśl o tym.. Wróć do domu. Do męża. Odpocznij… 

-Przepraszam tak bardzo… 

-Nie przepraszaj. Przekaże reszcie. 

-Żegnaj.

-Bywaj w zdrowiu. 

Black w końcu pojawił się za kulisami. Jego mina sprawiła, że nagle wszyscy ucichli. 
-Apolonia nie wystąpi z nami tej nocy… i żadnej innej. Zrezygnowała. Miała ważny powód. 

Zrobiło się ponownie poruszenie. W końcu zaraz mieli zacząć. 
-Ale co w takim razie z premierą? 

Ktoś zapytał. 

-Było cudownie z wami tańczyć.. -Ktoś dodał. 

-Nie. Zatańczymy dziś. Ustawcie się na miejsca.

-Ale jak? Nie masz partnerki. 

-Znam jeszcze jedną osobę, która zna układ. Dajcie mi kilka minut. 

Black zaczął szukać Lupina. Znalazł go obok Pottera. Złapał go za ramię i pociągnął za sobą do garderoby. 

-Syriusz! Mówiłem już. Nie zostane.. 

-Remi. Wiem, ale muszę cie prosić. Ostatni raz o przysługę. -Uklękł przed nim na oba kolana trzymając go za ręce. -Apolonia jest w ciąży. Nie wystąpi dziś. Tylko ty znasz układ… 

-Apolonia?... Czekaj… to twoje dziecko? 

-Co? Nie! Szanuje jej męża… i boje sie go.. Ale to teraz nie jest ważne. Remusie Johnie Lupinie. Błagam na kolanach. Zatańcz ze mną ten ostatni raz. 

-Na scenie? Zwariowałeś? 

-Na twoim punkcie już dawno. Błagam… 



***

Tyryryy ty ty tyyy

El Tango De [WOLFSTAR]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora