*twenty eight*

683 33 0
                                    

Przed oczami Tena ukazała się para białych adidasów, a potem także protekcjonalne spojrzenie Johnny'ego, gdy tylko uniósł głowę.

— Jesteś niemożliwy — skwitował blondyn, gdy młodszy podnosił się ze swojego miejsca na podłodze, a następnie otworzył drzwi, wpuszczając Taja pierwszego.

— To jeszcze nic w porównaniu z tym, do czego jestem zdolny i dobrze o tym wiesz — odparł nonszalancko Ten, przekraczając próg pokoju i posłał starszemu znaczący uśmiech.

— Tak, tak, nie musisz mi przypo-

Johnny'emu nie było dane dokończyć swojego sprzeciwu, bo czarnowłosy pchnął go na drzwi i zatkał mu usta pocałunkiem, jak to miał w zwyczaju robić, gdy tylko zaczynała denerwować go paplanina starszego. Seo generalnie nie mógł powiedzieć, że był fanem przerywania mu w trakcie wypowiedzi, ale w przypadku Tena był w stanie zrobić wyjątek, bo chłopak cholernie dobrze całował, więc naprawdę nie miał prawa narzekać. Mimo wszystko Johnny odsunął go od siebie po kilku krótkich sekundach.

— Boże, jaki ty jesteś narwany — skomentował blondyn, starając się zdjąć buty bez użycia rąk. — Daj mi chociaż rozpakować zakupy.

— Zakupy mogą poczekać — zdecydował Taj, kładąc dłoń na klatce piersiowej starszego, aby ją pogładzić.

— Nie mogą, bo kupiłem nam lody — wyjaśnił Johnny, łapiąc czarnowłosego za nadgarstek wolną dłonią, aby tamten łaskawie przestał go obmacywać.

— O Boże, uwielbiam cię! — pisnął uradowany Ten, momentalnie zapominając o pełnych ustach starszego, po czym wziął od niego reklamówkę z zakupami i przegrzebał ją, aby triumfalnie wyjąć z niej dwa truskawkowe świderki. Jeden z nich został odłożony na biurko, zaś drugi w ekspresowym tempie znalazł się miedzy wargami Taja. Johnny natomiast wykorzystując chwilowy spokój od narzekania młodszego, kucnął przy niewielkiej przenośnej lodówce i zaczął układać w niej produkty, które wymagały schłodzenia, takie jak: wszelkiego rodzaju jogurty i serki homogenizowane, paczka kabanosów, czy chociażby mleko. Gdy to już miał za sobą, rzucił wzrokiem na Tena i natychmiastowo tego pożałował, bo chłopak ostentacyjnie lizał swojego loda, patrząc prosto na Johnny'ego, przez co z gardła wyrwał mu się pomruk zrezygnowania.

— Nie patrz się tak na mnie i na tego loda — polecił Seo, na co młodszy niewinnie uniósł brwi i spojrzał na niego pytająco.

— Tak, to znaczy jak? — spytał wysokim głosem Taj, po czym przejechał językiem od dołu do góry świderka, utrzymując kontakt wzrokowy z blondynem.

— Jeśli wsadzisz go sobie do gardła, to zrobię ci krzywdę — zagroził Johnny, a uśmiech, jaki otrzymał od Tena w odpowiedzi, wcale mu się nie podobał.

— Nie mogę się doczekać, Johnny Seo — odparł wyraźnie usatysfakcjonowany chłopak.

— Mógłbyś się czasem zamknąć — zasugerował blondyn, zostawiając resztę zakupów w siatce, aby sięgnąć po swojego loda. Ku jego niezadowoleniu zdążył się on już nieco roztopić, więc Johnny musiał pospieszyć się z jedzeniem, jeśli chciał uniknąć konieczności udania się do ogólnodostępnej łazienki w celu umycia rąk. Całe szczęście nie należał do ludzi, którym straszne było gryzienie zimnych pokarmów, więc misja sprawnej konsumpcji loda nie była wcale tak ciężka do wykonania. Tym, co okazało się być zdecydowanie trudniejsze, było oderwanie wzroku od Tena, który doskonale wiedział, co robił i co jakiś czas krzyżował spojrzenie ze starszym, a gdy tylko skończyli jeść, bez ostrzeżenia złączył ich usta.

— Ujebałeś się lodem — wyjaśnił czarnowłosy, odsuwając się od Johnny'ego.

— Nie tłumacz się, bo i tak wiem, że nie potrzebujesz żadnego powodu do całowania mnie — odparł Seo, na co młodszy uśmiechnął się usatysfakcjonowany.

no bitches? ↳johntenWhere stories live. Discover now