fifty six

165 14 8
                                    

me
zadzwoń do mnie

johnny
jest druga w nocy

me
prosze
ktoś za mną idzie odkąd
wyszedlem z calodobowego

johnny
fuck
okay
hang in there

------

johnny is calling...

answer.         decline.

------

— Halo? Ten, wszystko okej? — spytał Johnny od razu, gdy młodszy odebrał telefon. — Ile ci zostało do domu?

— Jakieś dziesięć minut — odparł Ten, za wszelką cenę starając się zignorować odgłos kroków za jego plecami.

— Udostępnij mi lokalizację i idź okrężną drogą — polecił bez chwili zawahania blondyn. — Ostatnie, czego potrzebujemy, to żeby wiedział, gdzie mieszkasz.

Taj w pośpiechu wybrał odpowiednią opcję na ekranie telefonu i po chwili mógł usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi po drugiej stronie połączenia.

— Nie rozłączaj się jeszcze — szepnął Ten, nie chcąc zostawać samemu nawet na sekundę, po czym skręcił w lewo na skrzyżowaniu, zgodnie z radą starszego. Podążający za nim mężczyzna obrał ten sam kierunek, potwierdzając jego przewidywania.

— Nie mam zamiaru się w ogóle rozłączać, dopóki nie będziesz bezpiecznie siedział w moim samochodzie — zapewnił Seo. — Dam cię na głośnik, jak będę kierować.

— Okej — odetchnął czarnowłosy. — Co dzisiaj robiłeś?

Trzask zamkniętych ze zbyt dużą siłą drzwi samochodu rozległ się z głośnika telefonu Tena, po czym zastąpił go warkot silnika.

— Byłem na wykładach, zjadłem na obiad ramen z paczki i poszedłem na siłownie wieczorem — odparł spokojnie Johnny, starając się nie zestresować młodszego jeszcze bardziej. — A ty jadłeś dzisiaj coś dobrego?

— Usmażyłem sobie wczorajszy ryż z jajkiem i jakimiś warzywami — powiedział po chwili zastanowienia Taj, powstrzymując się przed obejrzeniem się za siebie.

— A co kupiłeś? — zadał kolejne pytanie Seo, zagłuszając klikanie kierunkowskazu.

Ten zerknął do lnianej torby, w którą spakował zakupy.

— Kilka paczek ramenu, energetyka i batona — odparł czarnowłosy, przechodząc przez przejście dla pieszych. — Opierdalałem się z nauką i teraz muszę zarwać nockę, żeby nadrobić. Musiałem skoczyć po energola, bo bym zasnął na siedząco.

— A ze mnie się śmiałeś, że się wiecznie uczę — burknął pod nosem Johnny. — Idź ciągle prosto, została mi minuta drogi.

— Okej — zgodził się Ten. Ku jego niezadowoleniu, odgłos kroków kilka metrów za jego plecami nie ucichł. Właściwie wydawało mu się, że były nieco głośniejsze niż wcześniej, wskazując na zmniejszenie się dystansu między nim a podejrzanym mężczyzną w kapturze. Ten zaczął w głowie odliczać od sześćdziesięciu w dół. Nie zdążył nawet dojść do trzydziestu, gdy głos starszego rozległ się w słuchawce.

— Widzę cię.

Gdy tylko srebrny samochód Johnny'ego zatrzymał się na jezdni obok niego, Taj natychmiastowo dopadł do klamki i niemalże wskoczył do środka pojazdu, dla pewności zamykając drzwi od środka, mimo że starszy już dociskał pedał gazu. Ten odetchnął z ulgą.

— Myślałem, że już po mnie — przyznał wciąż lekko roztrzęsiony czarnowłosy, na co Seo pokręcił głową.

— Błagam cię, nie szlajaj się po mieście sam tak późno. — Johnny przelotnie spojrzał na młodszego. — Kiedyś naprawdę coś ci się stanie.

— Ostatnio, jak chciałem, żebyś poszedł ze mną, to byłeś wielce zajęty — obronił się Taj, krzyżując ręce na piersi.

— To nie znaczyło, że miałeś iść sam — odparł starszy, przewracając oczami, a Ten spojrzał na niego bez przekonania.

— Wymień mi jedną osobę, która ochoczo wstanie w środku nocy i pójdzie ze mną do sklepu — polecił chłopak, wytykając blondynowi luki w jego toku rozumowania. — Nawet ty nie chciałeś ze mną iść.

Nawet ja? Co to ma niby znaczyć? — spytał Seo.

— Pozwól, że rozwinę — zaczął Taj. — Nawet ten jeden typ, który ma do mnie ogromną słabość, wyjątkowo rzadko mi odmawia i najchętniej owinąłby mnie w folię bąbelkową, żeby nic mi się przypadkiem nie stało, nie chciał ze mną iść.

— Okej, po pierwsze pierdol się, a po drugie, gdybym wiedział, że to było ultimatum typu albo ja, albo nikt, to bym z tobą poszedł — obronił się Johnny, skręcając w prawo na skrzyżowaniu.

Ten odwrócił się w stronę okna, wbijając wzrok w mijane budynki.

— Dobra, nie chce mi się z tobą dalej kłócić — burknął czarnowłosy, gdy przejeżdżali obok apteki.

— Niespotykane — parsknął starszy. — Ten Chittaphon Leechaiyapornkul nie chce się ze mną kłócić

Tęczówki Taja z prawie bolesną intensywnością zaczęły wiercić dziurę w głowie blondyna.

— Wiedz, że powtrzymuję się przed zrobieniem ci krzywdy, tylko dlatego, że gdybyśmy mieli wypadek, to sam bym na tym ucierpiał — oznajmił Ten pełnym jadu głosem, chociaż zdawał sobie sprawę, że Seo znał go już za dobrze, by nabrać się na jego wielce groźne ostrzeżenia.

Dlatego jedynie uśmiechnął się wpół rozbawiony, a wpół rozczulony.

— Ta, ja ciebie też.

_______________
a/n: proszę mi wybaczyć, regularność znowu spadnie (tzn wróci do normalności) bo zacząłem studia i jestem lekko zajęty misją przeżycia
kind regards, feliks

no bitches? ↳johntenWhere stories live. Discover now