*thirty three*

476 30 2
                                    

Johnny zjawił się w studiu pół godziny przed planowym rozpoczęciem sesji. Na wejściu przywitał go mężczyzna, który przedstawił się jako Taemin, po czym zaprowadził go na salę, po drodze tłumacząc, gdzie znajdowała się toaleta i wspominając kilka technicznych szczegółów dotyczących dzisiejszego wieczoru. Johnny jedynie przytakiwał, chcąc zrobić dobre pierwsze wrażenie, a gdy w końcu weszli na salę, bez ociągania zaczął rozstawiać swój sprzęt. Statyw, kilka lamp, tło fotograficzne, nic nadzwyczajnego. Tym, czego Johnny się nie spodziewał, był Ten przekraczający próg pomieszczenia sprężystym krokiem z zadowolonym uśmiechem na twarzy, niecałą minutę, po tym jak Taemin wyszedł. Czarnowłosy wyglądał dobrze, ba! Johnny śmiał twierdzić, że "niesamowicie" było lepszym określeniem. Czarny golf bez rękawów ciasno oplatał jego tors, wystawiając na pokaz tatuaże zdobiące jego ramiona, a gumka dresowych spodenek w tym samym kolorze podkreślała jego wąską talię. Gwoździem do trumny okazał się jednak jego delikatny makijaż, błyszczące srebrne kolczyki i pomalowane paznokcie. Zwłaszcza paznokcie.

— Lubisz utrudniać mi życie, co? — rzucił oschle Johnny po zlustrowaniu młodszego wzrokiem. Ten uśmiechnął się szerzej, kładąc dłonie na barkach blondyna.

— Uwielbiam — przyznał Taj, puszczając mu oczko, na co Seo przewrócił oczami.

— Łapy przy sobie — mruknął chłopak, wzruszając ramionami, aby strzepać dłonie Tena, po czym wrócił do rozstawiania statywu. — Co ty tu w ogóle robisz tak wcześnie?

— A, no wiesz, liczyłem na szybki numerek w kiblu — odparł sarkastycznie czarnowłosy, ponownie skupiając na sobie uwagę starszego. — Czuję się w pewien sposób odpowiedzialny za tą sesję, w końcu to ja cię poprosiłem o zdjęcia, więc pomyślałem, że warto by było przyjść chwilę przed czasem.

Johnny rzucił mu nieprzekonane spojrzenie, po czym odwrócił się do jego sprzętu i zajął się rozstawianiem tła fotograficznego.

— Odpowiedzialność? Ten, błagam cię, nie zrozumiałbyś, co to odpowiedzialność, nawet gdyby przyszła i kopnęła cię w dupę — skomentował blondyn, wciąż nie patrząc na młodszego. — Myślę, że po prostu się za mną stęskniłeś.

— Okej, po pierwsze, spierdalaj, po drugie, spierdalaj — warknął Ten, na co Seo uraczył go znudzonym spojrzeniem. — Potrafię być odpowiedzialny, kiedy trzeba, a ty musisz zejść na ziemię. Czemu miałbym za tobą tęsknić? Zwłaszcza po marnych trzech dniach.

Johnny parsknął śmiechem, pokręcił głową, a następnie wrócił do swojego poprzedniego zajęcia.

— Nie krzyw się, bo ci tak zostanie, a masz dzisiaj sesję — odparł rozbawiony. — I nie udawaj, że mnie tak strasznie nienawidzisz. Sam przyznałeś, że prawisz mi komplementy za moimi plecami.

— To, że cie nie nienawidzę, nie znaczy, że nie mam ochoty wydrapać ci oczu w tym momencie — odgryzł się Taj, czując wielką potrzebę kopnięcia starszego w piszczel. Jakby się nad tym zastanowić, może Ten faktycznie miał problemy z panowaniem nad złością, które wymagały specjalistycznej pomocy. Czarnowłosy nie miał jednak czasu się nad tym teraz zastanawiać, bo Johnny odwrócił się przodem do niego i stanowczo złapał go za talię, przyciągając do siebie.

— Jeśli przyszedłeś tu narzekać, to możesz wyjść — mruknął blondyn, patrząc młodszemu prosto w oczy przez kilka sekund, które dłużyły się Tenowi w nieskończoność. — Nie? To może łaskawie mi pomóż.

Z końcem zdania Johnny puścił młodszego, aby podejść do stojących przy drzwiach lamp, po czym ustawił je przed białym tłem fotograficznym.

— W czym? — spytał Taj, odpuszczając sobie pretensjonalny ton, który towarzyszył jego słowom do tej pory. Ten, chociaż bardzo niechętnie, to musiał przyznać, że miał ogromną słabość do momentów, w których Johnny przyjmował bardziej stanowczą, wręcz lekko agresywną postawę. Nie zdarzało się to często, bo Seo był z natury ostrożny i spokojny, dlatego te rzadkie przypadki sprawiały, że coś zaczynało kotłować się w podbrzuszu Tena. Jeśli nie chciał przysporzyć sobie kłopotów, musiał powstrzymać Johnny'ego przed kolejnymi wybrykami tego typu, a najłatwiejszym sposobem na to było współpracowanie z nim.

no bitches? ↳johntenWhere stories live. Discover now