Prolog

899 64 7
                                    

Yeonjun wysiadł z taksówki i spojrzał na mały, uroczy domek. Rozejrzał się po okolicy i jego wzrok utkwił w zatoce. Otaczały ją drogie posiadłości, gdzie mieszkali najbogatsi mieszkańcy Nowego Jorku. Osiadali na Long Island, gdzie mogli pławić się w luksusach z dala od biedoty.

Dwudziestodwuletni chłopak nie należał do tych najbogatszych. Na pewno miał ogromne szczęście być z zamożnej rodziny, ale nie dysponowali na tyle wielkimi finansami, aby mógł pozwolić sobie na życie na garnuszku rodziców. Nie chciał tego, bo wolał sam zapracować na swój sukces.

Udało mu się wynająć za osiemdziesiąt dolarów miesięcznie uroczy domek w tej spokojnej części Nowego Jorku. A trzeba rzecz, że w 1922 roku nie łatwo było o spokój. Pokłosia wielkiej wojny, krachy na giełdzie, prohibicja, setki tysięcy imigrantów. Ludzie byli nieco zagubieni, ale młody Koreańczyk usiłował w tym wszystkim odnaleźć balans.

Zaczynał pracę jako makler i już nie mógł się tego doczekać. Jednak na razie musiał rozgościć się w nowym miejscu. Przybył tam z Chicago, gdzie żyła cała jego rodzina. Został rzucony na głęboką wodę, bo przyszło mu żyć samemu w obcym mieście.

Co prawda miał swojego sojusznika. Po drugiej stronie zatoki mieszkał jego kuzyn. Był synem siostry jego ojca, więc choć nosili inne nazwiska, to płynęła w nich ta sama krew. Zaoferował mu swoją pomoc, z której Yeonjun miał zamiar skorzystać. Chciał zresztą odwiedzić krewnego, którego zawsze dobrze wspominał. Pomimo wielkiej fortuny rodziców, pozostał bardzo dobrym i wyważonym człowiekiem. Czasami zdawał się być wycofany, ale wynikało to z jego introwertyzmu. Yeonjun darzył go wielką sympatią, więc nie mógł się doczekać spotkania.

Rozgościł się w piętrowym domku z uroczym ogrodem. Mógł sobie dać moment wytchnienia, więc nalał sobie wody z lodem i wyszedł na taras. Był początek maja, więc w całym Nowym Jorku było coraz cieplej.

Yeonjun spojrzał na posesję sąsiada, gdzie panowało niemałe poruszenie. Po ogrodzie kręciła się służba, która rozstawiała podesty, stoły oraz krzesła. Postawiono wielki, biały namiot ze złotymi zdobieniami. We wnętrzu domu też panowały wielkie przygotowania, a Yeonjun ciekawił się, cóż to za okazja, że jego sąsiad urządza takie przyjęcie. Wieczorem zaczęli się gromadzić ludzie. Koreańczyk myślał, że są ich setki. Orkiestra grała żywe piosenki, do których każdy się bawił. Yeonjun widział przez płot, że kobiety mają fikuśne sukienki, a mężczyźni drogie garnitury. Nie chciał ich nachalnie obserwować, bo uznał to za zbyt niegrzeczne.

Dlatego siadł na tarasie i spojrzał w stronę zatoki. Rozglądał się i utkwił wzrok w pomoście wychodzącym z posesji sąsiada. Ujrzał stojącą tam postać, która wydawała mu się być mężczyzną. Nieznajomy wyciągnął nagle rękę w kierunku wody i zaczął obracać dłonią. Yeonjun usiłował zrozumieć, czego ten usiłuje dosięgnąć.

Skierował wzrok na drugą stronę zatoki i ujrzał zielone światło, które równo się zapalało i gasło. Rozpoznał, że musi być ono ulokowane na terenie domu jego kuzyna. Ta sytuacja wydała mu się nieco tajemnicza, ale nie rozmyślał o niej długo.

Nie wiedział jeszcze, że miał wtedy pierwszą styczność z historią, jaka na zawsze odmieni jego życie.

***

Oddaje wam fanfiction wzorowane na „Wielkim Gatsbym". Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu. Bardzo zachęcam was do obejrzenia filmu (tego z Redfordem, nie z Leo) oraz przeczytania oryginału.

Plus, podczas czytania całości możecie na spokojnie puścić na pętli Young & Beautiful Lany Del Rey

The Great Jeon | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz