V

232 25 6
                                    

Yeonjun zaczął mieć w zwyczaju odwiedzanie Jungkooka. Okazał się on bardzo inteligentnym mężczyzną z wielką wiedzą o świecie. Przeczytał każdą książkę, jaką posiadał w wielkiej bibliotece. Zdawał się mieć zdanie na każdy temat, a do tego wyrażał się w skromny sposób. Rozmowy z nim stały się dla Yeonjuna codziennością. Nawet jak wracał późno po pracy, to wybierał się na przyjęcia Jungkooka, aby siąść z nim przy lampce wina i dyskutować o wszelakich rzeczach. Choi odnalazł w nim starszego brata, który dawał mu dobre rady oraz ważne życiowe lekcje.

Yeonjun miał akurat wolną sobotę, więc wybrał się do Jungkooka wcześniej. Lato w Nowym Jorku było wyjątkowo upalne, więc chłopak chodził tylko w liniach koszulach, które i tak na koniec dnia mokre były od potu.

Obszedł ogród i nigdzie nie znalazł swojego przyjaciela. Zapytał w końcu lokaja, gdzie mógłby go znaleźć, a ten pokierował go do garażów, które dawniej służył za stajnie. Yeonjun zastał Jungkooka przy jednym ze swoich samochodów. Starannie go czyścił i był tym tak pochłonięty, że w pierwszej chwili nie zobaczył chłopaka.

– Cześć, młody – powiedział nieco zaskoczony jego obecnością, a Yeonjun mu pomachał przyjaźnie.

– Witaj. Dbasz o swoje dziecko? – zapytał z przyjacielską uszczypliwością młodszy.

– To moje najnowsze cudeńko – oznajmił klepiąc po masce. – Rolls Royce, robiony na moje specjalne zamówienie w Anglii. Silnik R6, pojemność 3,1 litra. Wiesz, że może rozpędzić się do nawet 100 na godzinę? – zapytał będąc wyraźnie dumny ze swojego auta.

– Niesamowity, a do tego ten kolor – stwierdził Yeonjun przyglądając się żółtej karoserii. – Ciężko będzie o nim zapomnieć.

– Bo ma być zapamiętany – oznajmił Jungkook i puścił do młodszego oczko. – Chcesz się nim przejechać? – zaproponował.

– Chętnie, ale nie mam prawa jazdy – odparł nieco zawstydzony Yeonjun.

– No to się nauczysz – powiedział Kook.

– Oj nie mogę... To drogie auto, a ja nie wiem, co i jak...

– Nie marudź, tylko wsiadaj – polecił mu Jeon. Yeonjun odczuwał podekscytowanie, że będzie mu dane prowadzić tak niezwykły samochód. Był również zestresowany, aby nic w nim nie popsuć.

– Gdzie jedziemy? – zapytał Jungkook.

– Wiesz co... Chciałem odwiedzić mojego kuzyna, a mieszka po przeciwnej stronie. Mogę się do niego podwieźć? – zaproponował Yeonjun i przez ułamek sekundy zobaczył na twarzy Jungkooka to samo spojrzenie, jakie już kiedyś widział. Niepewność, zdziwienie, dziwna tęsknota. Chciał określi tę emocję, zwłaszcza, że był jej świadkiem już drugi raz w życiu, z czego obie sytuacje miały miejsce w Nowym Jorku.

– Świetny pomysł. Odpalaj machinę – zarządził ze swoim firmowym uśmiechem, który zastąpił tajemniczą emocję.

Trzeba przyznać, że Jungkook był bardzo dobrym instruktorem. Spokojnie tłumaczył wszystko młodszemu i nie denerwował się na jego drobne błędy. Chłopak naprawdę odnalazł w nim przyjaciela, który wyciąga do nas rękę w każdej sytuacji. Choć znali się krótko, to Yeonjun poznał go na tyle, aby wierzyć w przyjacielskie nastawienie. Jungkook miał przed nim jeszcze wiele do ukrycia, ale jego dobroć była czymś szczerym. Tego nie dało się oszukać, wyuczyć. To musiał być od urodzenia dobry człowiek. Być może chłopczyk, który otwierał przez kobietami drzwi cięższe od niego samego. Może nastolatek, który wyręczał osoby starsze w drobnych obowiązkach domowych. Na pewno był dżentelmenem, a nie tylko tak należało się do niego zwracać. Yeonjun zdążył poznać wielu fałszywych „mężczyzn honoru". Bijących i zdradzających własne żony. Pijących na umór, aż się nie upodlą. Wdających się w bójki z byle powodu. Jeon Jungkook był najprawdziwszym wzorem do naśladowania, choć tak dobrze to ukrywał.

The Great Jeon | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz