X

222 24 0
                                    

Tego dnia Taehyung nie był jedynym gościem u Yeonjuna. Gdy do niego zajechał, zobaczył, że na podjeździe stoi jeszcze jedno auto. Doskonale znał właścicielkę, która siedziała razem z jego kuzynem na werandzie. Yuqi powitała go ciepłym uśmiechem i pomimo przyjaznego nastawienia, Taehyung wystraszył się jej obecności. W końcu była przyjaciółką jego żony, więc z łatwością by zauważyła, że coś jest między nim a Jungkookiem.

– Przepraszam cię, ale mam pewną osobistą sprawę do Yeonjuna – powiedział Tae. Weszli do środka i Kim wyglądał na bardzo zdenerwowanego. – Czy ona może się czegoś domyśleć? – spytał z niepokojem, na co Yeonjun westchnął.

– Nawet jeśli, to nic nie powie Liz – oznajmił Choi.

– Nie mam takiej pewności. Nie mogę ryzykować, że coś się stanie Koo – powiedział starszy. – Przekażesz mu, że przyjadę jutro? Proszę? – nalegał Taehyung.

– Masz zamiar przede mną ukrywać, że wreszcie oderwałeś się od Liz? – usłyszeli głos Chinki, która weszła do środka.

Serce Tae biło bardzo niespokojnie. Wiedział, że jedna plotka na temat jego związku z Jungkookiem i ucierpią na tym wszystkim. Jego ukochany będzie musiał odpierać zarzuty, a w najgorszym razie trafi na przymusowe leczenie. Jego żona straci reputację i będzie musiała najprawdopodobniej wyprowadzić się z Nowego Jorku, a może nawet będzie zmuszona zmienić nazwisko. Jego córeczka będzie żyć z piętnem córki osoby chorej psychicznie, za jaką zostałby uznany Taehyung.

– Liz cię zdradza – powiedziała Yuqi, a tych słów się po niej nie spodziewał. – Wiesz o tym – dodała, a Kim pokiwał twierdząco głową. – Wiesz, ilu moich przyjaciół ze sceny tworzy związki z osobami ich płci? – spytała i miała szczery uśmiech, tak rzadko goszczący na jej twarzy. – Dla mnie to nie jest nic niezwykłego – oznajmiła.

– S–skąd wiesz? Yeonjun? – zapytał Tae, bo choć jej reakcja go uspokoiła, to nie wybaczyłby kuzynowi, że tak naraził jego ukochanego.

– Nic nie powiedziałem – bronił się chłopak patrząc zdziwiony na Yuqi. Jak ona się tego domyśliła.

– Idź już stąd. Jeon latał hydroplanem, ale chyba zaraz będzie lądować – powiedziała dziewczyna, która była rozczulona zachowaniem Koreańczyków.

– D–dobrze... Dziękuję ci – odparł na pożegnanie Taehyung.

Wyszedł z domku i wciąż nie czuł się w pełni spokojny. Czy taki strach będzie mu już towarzyszyć do końca życia? Wiedział, jakie okropieństwa czekały na homoseksualistów w szpitalu. Nie wybaczyłby sobie, gdyby przez jego nieostrożność ukochany doświadczył takiego cierpienia.

W tym momencie poczuł ogromną potrzebę, aby go przytulić. Objąć i już nigdy nie puścić. Jakby przywołał myślami Jungkooka, bo usłyszał nagle ryk silnika samolotu. Zadarł nosa do góry i zobaczył, jak przelatuje nad nim hydroplan. Maszyna kierowała się w stronę wody, co świadczyło o tym, że zbliża się do lądowania. Tae był daleko od przystani, gdzie cumował Kook, więc zaczął biec. Ile miał sił w nogach i serce waliło mu jak oszalałe. Strach o ukochanego, przerodził się w tęsknotę za jego ciepłem. Jeśli tylko Kim miałby przy sobie Jungkooka, to nic by mu przy nim nie groziło. Mógłby go ochronić i pilnować, by nic złego mu się nie stało.

Samolot zdążył dopłynąć do pomostu, gdy Tae na niego wbiegł. Jeon wyszedł szybko z hydroplanu i uśmiechnął się do uradowanego jego widokiem kochanka. Sam zaczął do niego biec, by spotkać się w połowie drogi. Taehyung rzucił mu się w ramiona, a Kook mocno go do siebie przytulił, że nieco go podniósł. Złączyli wargi i całowali się, jakby nie widzieli się co najmniej kilka lat. Jednak dla nich wystarczyła jedna noc, aby szalenie za sobą zatęsknić.

The Great Jeon | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz