VIII

234 24 2
                                    

Taehyung podjechał samochodem pod dom swojego kuzyna. Tym razem zrezygnował z pomocy szofera, ponieważ ten mógł w rzeczywistości okazać się utrudnieniem.

Wysiadł z auta i wszedł na ganek, gdzie książkę czytał Yeonjun. Był już po obiedzie, więc chciał chwilę odpocząć. Starszy też zasiadł do posiłku z rodziną, ale nic nie przełknął. Był zbyt podekscytowany samą myślą, że tego dnia ujrzy Jungkooka. Trzeci dzień z rzędu miało mu być dane podziwiać jego piękną buzię, czuć jego ciepło. Tylko tego pragnął i o tym marzył.

– Witaj – powiedział do Choi, który doskonale widział, jaki Tae jest szczęśliwy. Uśmiechał się bez powodu i oczy błyszczały mu z radości. – Dziękuję, że zgodziłeś się, żebym zostawił tutaj auto – odparł wskazując na samochód.

– Nie ma problemu. Lepiej, żeby ludzie myśleli, że spędzasz czas z kuzynem, a nie panem Jeonem – oznajmił młodszy.

– Za to też ci dziękuję... Że nam pomogłeś – powiedział wdzięcznie Taehyung.

– Daj spokój. – Machnął ręką Yeonjun.

– To naprawdę wiele dla mnie znaczy – zapewnił Kim. Młodszy widział, jak kuzyn odżył, a to było dla niego najlepsze podziękowanie za pomoc w ich ponownym spotkaniu.

– Do usług. A teraz leć już do Jeona, bo od rana świruje – zaśmiał się Yeonjun. – Pokojówki sprzątały chyba całą noc, a do tego... a zresztą nie będę zdradzać – dodał tajemniczo, a Taehyung nie dopytywał. Sam chciał się przekonać, co przygotował dla niego Jungkook.

Wyszedł do ogrodu i podszedł bliżej domu. Świeciło przyjemne słońce, a od zatoki wiała delikatna bryza. Aura był iście sielankowa, więc to tylko dodawało magii ich kolejnemu spotkaniu.

Taehyung czuł ucisk w brzuchu i nerwowo bawił się palcami. Na tym serdecznym nie miał obrączki, którą zdecydował się zdjąć. Nie chciał przypominać sobie w objęciach Jungkooka o tym, że nie może być tylko jego.

Wejście od tarasu było otwarte, więc nie decydował się na obejście całego domu, by zapukać do głównych drzwi. Wszedł do środka mijając falujące, białe firanki. Musiał przyznać, że wnętrze w świetle dnia wyglądało inaczej. Wciąż niezwykle, ale było tam spokojniej, ciszej. Nie towarzyszył mu gwar oraz ogłuszające krzyki bawiących się gości. Po nich nie było śladu, ale nie widział też nigdzie gospodarza. Nie dziwił się, w końcu przyszedł do niego nie zapowiedziawszy, o której godzinie się pojawi.

Poprzedniego wieczora usychał, gdy nie mógł nigdzie znaleźć swojego utraconego szczęścia. Tego popołudnia był spokojniejszy, bo wiedział, że czeka na niego w jednym z wielu pokoi swojej posiadłości.

Usłyszał ciche odgłosy pianina i zaczął go uważnie nasłuchiwać. Melodia była przyjemna dla ucha, choć Tae wyłapywał drobne potknięcia pianisty. Zdecydował się odnaleźć źródło muzyki. Serce biło mu z każdym krokiem coraz szybciej, bo wyczuwał, kto wygrywał tę melodię.

Wszedł szybko do sali, skąd dobiegał dźwięk i się rozczarował. Przy pianinie siedział mu nieznany mężczyzna, który obrócił się w jego stronę. Miał nerwowy uśmiech i lekko się ukłonił.

– Pan zapewne szuka pana Jeona – oznajmił nieznajomy.

– Zgadza się – przytaknął Taehyung.

– Mną się proszę nie przejmować. Pan Jeon zatrudnił mnie, aby umilić wam moim graniem czas. Proszę wybaczyć, ale wczorajsze przyjęcie pozostawiło na mnie swoje piętno, więc melodia nie jest doskonała – usprawiedliwił się muzyk.

– Proszę się tym nie przejmować – odparł Taehyung. – Gdzie mogę znaleźć pana Jeona? – zapytał.

– To jest dobre pytanie. Podobno od północy chodzi jak nakręcony i wciąż coś każe poprawiać, coś dowozić... Najlepiej, jak siądzie pan w miejscu i na niego poczeka, a sam się znajdzie – poinstruował go mężczyzna.

The Great Jeon | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz