VI

218 27 7
                                    

Yeonjun wstał bez pośpiechu, bo w ten dzień miał mieć wolne. Wiedział, że odwiedzą go dzisiaj sąsiad i kuzyn, ale stwierdził, że na spokojnie wszystko przygotuje. Z niezadowoleniem zobaczył padający na dworze deszcz, który nie zachęcał do wyjścia spod kołdry, a co dopiero z domu. Jednak postanowił zebrać się w sobie i zaczął sprzątać jego skromny kącik.

Był szalenie ciekaw tego, jak przebiegnie spotkanie tajemniczego milionera z członkiem jego rodziny. Obydwaj coś dobrze ukrywali, ale Yeonjun nie mógł się nawet domyśleć, o co tu chodziło.

Chłopak chciał wybrać się na zakupy, bo deszcz nieco zelżał. Jednak gdy tylko otworzył drzwi zobaczył koszącego jego trawnik ogrodnika.

– Uszanowanie – powiedział nisko się kłaniając obcy. – Pan Jeon kazał mi tu skosić – wyjaśnił, a Yeonjun właściwie mógł się spodziewać takiej odpowiedzi.

– Rozumiem. Jeśliby mnie szukał, to... – Chłopak chciał obwieścić, że idzie na zakupy, gdy na dróżce prowadzącej do jego domu pojawiły się dwie ciężarówki. Z jednej mężczyźni wyciągnęli zastawę oraz jedzenia, a z drugiej kwiaty. Nie kilka bukietów. Setki białych lilii, jakie ozdobiły salon Yeonjuna. Ten z wielkim zaskoczeniem przypatrywał się przemianie jego domu.

Wszędzie było pełno kwiatów, a na stole ułożony został drogi, wyszywany złotą nicią obrus. Na nim ustawiono porcelanową zastawę, której wartość zapewne przewyższała wartość domku, w jakim mieszkał młody makler. Do tego było sporych rozmiarów pudełko z wieloma herbatami do wyboru. Były to starannie wyselekcjonowane listki wraz z wymyślnymi dodatkami, których kompozycja zachwyciłaby niejednego smakosza. Nie mogło zabraknąć słodkości, bo w końcu umówili się na podwieczorek. Bezy, truskawkowe ciastka, galaretki, muffinki, a do tego świeże owoce.

Yeonjun mógł się spodziewać, że słynący z ekstrawaganckich przyjęć pan Jeon również postawi na coś luksusowego. Jednak fundamentalne pytanie brzmiało – dlaczego? Kim dla milionera był kuzyn chłopaka, że tajemniczy mężczyzna tak się zachowywał?

Yeonjun wpół do czwartej usłyszał energiczne pukanie do drzwi. Otworzył je i zobaczył po drugiej stronie Jungkooka. Zawsze zakładał drogie ubrania, ale tego popołudnia przeszedł samego siebie. Miał idealnie biały garnitur szyty na miarę, który miał złote guziki. Materiał był o tyle niezwykły, że zdawał się gładki, ale gdy uważniej się przyjrzało, to układał się na nim kwiecisty wzór. Do tego miał błękitną koszulę oraz białe buty. Wszystko starannie wyprasowane, a do tego intensywnie pachniał drogimi perfumami. Włosy ułożone miał na żel i pozwolił tylko pojedynczym kosmykom opadać na jego czoło.

Wyglądał na niezwykle zdenerwowanego. Nie patrzył Yeonjunowi w oczy, co już było zadziwiające. Bawił się drogimi sygnetami, jakie zdobiły jego palce.

– Witaj, młody – powitał chłopaka i wszedł do środka dokładnie wycierając buty. – Mam nadzieję, że nie narzuciłem się za bardzo z kwiatami i jedzeniem – przeprosił, choć nie było mu żal jego zachowania.

– Skądże. Dobrze się złożyło, bo nic takiego nie miałem – wyznał Yeonjun. Patrzył, jak Jungkook uważnie przygląda się całemu wnętrzu. Poprawił pojedyncze kwiaty i sztućce, które jego zdaniem nie były równo ustawione.

Siadł na fotelu i Choi chciał z nim odbyć jakąkolwiek rozmowę, ale było to niemożliwe. Jungkook wpatrywał się w zegar na ścianie, aby potem spojrzeć na zegarek na ręce. Odpowiadał lakonicznie na pytania młodszego i widać było, jak z upływającymi minutami narasta w nim zdenerwowanie. Oddychał ciężko i równie ciężko wypuszczał powietrze. Zdawało się, że kołnierzyk koszuli go dusi, bo kilkukrotnie go poprawiał. Gdyby Yeonjun mógł, to wyczułby jego szalenie bijące serce.

The Great Jeon | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz