XVII

137 19 3
                                    

– Do miasta? – dopytała zdziwiona Elisabeth. Taehyung wydawał się być bardzo zdenerwowany, a to była ledwie propozycja wyjazdu do miasta.

– Tak! – potwierdził głośno Tae. – Kochani, musimy jechać do miasta! – Aż przyklasnął na ten pomysł. Wszyscy byli zdziwieni jego entuzjazmem, ale nikt nie protestował. Choć jedna z osób chciała aż krzyczeć, aby wreszcie wydusił z siebie to, co kotłował w sobie od dawna.

Jungkook był bardzo zdezorientowany, ale starał się to ukryć. Nie spodziewał się, że jego ukochany będzie się tak zachowywać. Gonitwa myśli zmierzała w coraz gorszym kierunku, czego Kook nie umiał powstrzymać.

Być może za bardzo naciskał na Taehyunga i ten miał teraz na swoich barkach za dużo. Wymagał od niego tak wiele, a Tae był bardzo wrażliwy. Do tego był zmęczony ciągłym udawaniem i kłamstwami. Jungkook prosił go o wielką zmianę w jego życiu. Wybranie niepewnej drogi, która mogła nie okazać się tak kolorowa.

– Pojedziemy do hotelu. Do Bristol, tam wynajmiemy pokój. Do tego szampan i lód, dużo lodu. Tak na zakończenie – Taehyung mówił jak nakręcony.

Czemu wyskoczył z pomysłem jazdy do miasta? To było irracjonalne i bez sensu. Tłumaczył sobie, że musi sobie kupić więcej czasu. Odejdzie od Liz... Na pewno... Ale potrzebował czasu. Jakby kilka dodatkowych godzin mu pomogło przed ostatecznym rozstaniem z żoną.

Bo to chciał zrobić, ale czy to było słuszne?

Wszyscy wyszli na dwór i Elisabeth aż westchnęła na widok samochodu Jungkooka.

– Jakie piękne auto! – powiedziała z zachwytem. – I ten kolor... może nie wyglądam, ale bardzo interesuje się motoryzacją – wyznała Jungkookowi.

– Doprawdy? To może zechce pani pojechać właśnie moim samochodem? – zasugerował Kook pokazując kluczyki.

– Byłoby cudownie! – wykrzyknęła uradowana. – Tae, daj panu Jeon kluczyki do naszego auta. My pojedziemy jego, a on z Yeonjunem i Yuqi naszym – zasugerowała.

– W porządku – przytaknął Taehyung. Podszedł do ukochanego, a ten patrzył na niego zdumiony. Liczył, że pojadą razem. Że może we dwójkę odjadą stamtąd już na zawsze, a słuch po nich zaginie. Jednak na nic takiego się nie zapowiadało, na co Kook poczuł ukłucie w serce.

Tae nawet nie spojrzał na Jungkooka, gdy dawał mu kluczyki. Czuł wobec niego wstyd, a tym samym odrazę do samego siebie. Jeon był w stanie dla niego zrobić wszystko, a Tae nie umiał dla niego nic zrobić. Był zawsze roztrzęsiony i niezdecydowany. On nie stawiał zdecydowanych kroków i od wszystkiego uciekał. To przez niego Kook zawsze cierpiał.

To on nie odpisał na list Koo.

To on go nie szukał.

To on nie walczył.

Zawsze on.

Podszedł do samochodu Jeona, a Liz zagrodziła mu drogę.

– Mogę ja prowadzić? Proszę? – zapytała, a Kim jej nie odmówił.

Odjechali spod domu i Elisabeth cieszyła się z jazdy. Wiatr smagał im włosy i dawał wytchnienie od koszmarnego upału. Jednak Taehyung dalej się dusił. Od poczucia winy, odpowiedzialności, tego wszystkiego. To było dla niego za wiele, a on potrzebował więcej spokoju. Potrzebował Jungkooka, ale wtedy zostawiał Liz i Lily na pastwę losu. Wszystko było takie sprzeczne i niepewne.

Kierowali się do Nowego Jorku i Elisabeth zobaczyła, że kończy się benzyna. Musiała zatankować i od razu chciała pełny bak, aby jakoś podziękować panu Jeon za jego uprzejmość.

The Great Jeon | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz