Rozdział 5. Jesteś mój.

1.6K 68 5
                                    

Mijały dni, a ja traciłem coraz bardziej na swojej wadze. Już prawie było mi kości widać. Z trudem wytrzymywałem te tortury które zawsze nasilały się przez używania mnie niczym maszynę do ssania. Na samą myśl mam torsje które przyprawiają mój stan o pogarszający się z większą siłą. Nie mam czasem nawet sił by wstać. Boje się, że jeśli ktoś mnie nie "kupi" to tutaj zdechnę. Może to i lepiej. Nie będę czuł bólu. Leżałem tak na zimnej podłodze i patrzyłem na kraty. W celi na przeciwko siedział jakiś chłopak. Chyba starszy ode mnie. Jadł o dziwo kanapkę z szynką. Na ten widok miałem ślinę w ustach, a mój żołądek dawał o sobie znać. Ten typ spojrzał na mnie i oderwał kawałek jedzenia. Podszedł do krat i rozejrzał się. Nagle rzucił kawałek jedzenia. Który ominął jego kraty, a potem wpadł do mojej celi. Spojrzałem na kawałek jedzenia. Wziąłem go tak szybko jak mogłem i wytrzepałem z drobinek piachu. Po chwili wsadziłem go całego do ust i zacząłem szybko go gryźć. Zrobiło mi się nieco lepiej. Zerknąłem na tego chłopaka kiedy usłyszałem krzyki. Ochroniarz go katował bo widział jak rzuca do mnie kawałek kanapki. Miałem łzy w oczach. Czułem się winny, że teraz jest katowany. Z trudem przeniosłem się na materac i starałem się zasnąć co szybko mi się udało. We snach też nie było łatwo. Albo śniło mi się, że jestem katowany przez rodziców albo jak ci ochroniarze mnie gwałcą bez przerwy. Nie dawałem rady nawet krzyczeć. Ze snu wyrwały mnie krzyki. Spojrzałem na kraty.

-Wstawać jeśli któryś chce żarcie!- Wrzasnął jakiś mężczyzna idący z kilkoma którzy jedynie dawali jedzenie tym którzy nie mieli kartki z napisem "głodujący".- Ej nie słyszałeś co się do ciebie gada?!- Wrzasnął po chwili. To było chyba koło mojej celi. Ktoś wszedł do środka.

-Kurwa mać nie żyje?- Zapytał się inny ochroniarz. Przez chwilę było cicho.- No pięknie jeszcze tego brakowało by ten bachor zdechł. Chłopaki bierzemy go nad rzekę.- Zawołał wkurzony. Spojrzałem słaby kiedy ci zaczęli nieść jakieś ciało. Chyba chłopaka młodszego ode mnie. Był skrajnie wychudzony. Musiał być tu dłużej ode mnie. Ciarki przeszły po moich plecach. Skuliłem się na materacu czując jak łzy kapią z moich oczu. Nie chce nawet wiedzieć jak długo tak leżałem. W międzyczasie oczywiście przyszli faceci bym im obciągał. Ignorowali mój stan. Po wszystkim wymiotowałem dość długo. W pewnej chwili usłyszałem kroki. Nie chciałem tego znowu przeżywać. Powoli usiadłem mimo torsji. Kroki były bardziej słyszalne kiedy zbliżały się te osoby do mojej celi. Kroki były wolne ale o dziwo spokojne. Poczułem nagle jak boli mnie głowa. Obraz raz był rozmazany, a raz nie. Bałem się, że zaraz zemdleje. Kroki ucichły przy mojej celi. Spojrzałem ledwo. Obraz stawał się coraz bardziej niewidoczne.

-Biorę tego.- To były ostatnie słowa nim straciłem przytomność ze zmęczenia organizmu, a moje ciało od razu bezwładnie upadło na brudny od brudu, moich wymiocin czy krwi materac.

Delikatny PsiakWhere stories live. Discover now