Rozdział 18. Płatki.

777 51 7
                                    

Kiedy się obudziłem było już rano. Po chwili do pokoju wszedł pan Vesper który postawił na biurku tace ze śniadaniem po czym zaczął potrząsać swoim podopiecznym. Wydawali się tacy szczęśliwi. Momentalnie przez głowę przeszła mi myśl, że czemu u mnie i pana Jonathana nie mogło tak być. Po tym szybkim posiłku właściciel Colina zabrał nas do pana Jonathana. Kiedy weszliśmy Colin od razu poszedł do przyjaciół zaś ja... Udałem się do kuchni gdzie przebywała pani Sonya. Kobieta na mój widok podbiegła do mnie i przytuliła. Chyba się martwiła o mnie.

-Dzięki bogu. Levis gdzie się ty podziewałeś? Pan Jonathan tylko na mnie nawarczał i zaczął pić.- Powiedziała kobieta puszczając mnie lecz trzymała mnie za ramiona.

-Byłem u pana Vespera i Colina na nocowaniu... P-Pan Jonathan się wściekł mocno i... Krzyknąłem, że go nienawidzę oraz, że jest jak moi rodzice.- Powiedziałem chowając twarz w dłonie. Poczułem jak pani Sonya zdejmuje je mi z twarzy.

-Spokojnie Levis. Idź się umyć i przebrać. Ja przyrządzę ci na śniadanie płatki z mlekiem. Dobrze?- Zapytała się mnie, a ja w odpowiedzi skinąłem głową. Udałem się do swojego pokoju. Zabrałem z szafy czyste ubrania po czym poszedłem do ubikacji. Rozebrałem się w międzyczasie napuszczając do wanny wody. Wszedłem do wanny zanurzając się w wodzie. Ciepło momentalnie rozgrzało moje ciało. Myłem się tak chyba z godzinę. Z relaksu wyrwało mnie pukanie w drzwi. Wyszedłem z wanny i szybko się wysuszyłem ubierając się. Poszedłem do drzwi i po otworzeniu ich zauważyłem panią Sonyę. Razem z kobietą udałem się do kuchni. Zauważyłem pozostałych. Widziałem Colina, Chase'a, Jacka i Simona. Jedli płatki. Usiadłem przy blacie na jednym z pustych miejsc. Zacząłem jeść swoje płatki. W pewnej chwili zrobiło mi się potwornie niedobrze. Z trudem wstałem. Zakręciło mi się w głowie opierając się o blat zakrywając usta.

-Levis co się dzieje?- Zapytał Chase dając rękę na moje plecy. Momentalnie zawartość żołądka zaczęła mi się cofać. Z trudem podszedłem do zlewu do którego zacząłem wymiotować.

(Perspektywa Jacka)

Przeraził mnie stan Levisa. Kiedy przyjechał z Colinem wyglądał normalnie. Chase i Simon posadzili blondyna dając mu miskę by nie wymiotował na podłogę. Opuściłem kuchnie i zacząłem szukać swojego właściciela. Stanąłem słysząc jakieś szepty.

-Timothy to był fatalny pomysł. Co jak od tego wykorkuje. Przecież przez zatrucie alkoholem można umrzeć.- Powiedział w panice jeden z ochroniarzy pana domu.

-Daj spokój. Od alkoholu się nie umiera. Wlałem mu nieco whisky i wódki do płatków. Przynajmniej Jonathan da nam pozwolenie na zlanie jemu dupska. Będzie za to frajda.- Powiedział prawdopodobnie Timothy. Wystraszyłem się. Pobiegłem do jednego z pomieszczeń. Pan Jonathan jak i pozostali właściciele popatrzyli na mnie.

-Jack co się dzieje?- Zapytał się mój właściciel.

-Z Levisem nie jest dobrze. On wymiotuje i ledwo stoi.- Powiedziałem przestraszony. Właściciel Levisa i pan Vesper szybko pobiegli. Spojrzałem na swojego właściciela.- Ochroniarz pana Jonathana dolał mu do płatków alkohol.- Powiedziałem cicho na co mężczyzna stał przerażony. Po kilku minutach przyjechała pani doktor która przebadała Levisa. Stwierdziła u niego zatrucie alkoholowe i musiał być pilnowany. Liczyłem, że ochroniarz właściciela chorego zostanie surowo ukarany.

Delikatny PsiakOnde histórias criam vida. Descubra agora