Rozdział 6. Gdzie jestem?

1.5K 65 2
                                    

Nie mam bladego pojęcia jak długo byłem nieprzytomny. Pierwsze co poczułem gdy mój umysł się budził to ciepło na całym ciele. W dodatku poczułem chyba jakieś rurki na ręce oraz coś zakrywającego mój nos i usta. Ale dzięki temu lepiej mi się oddychało. Uchyliłem powoli powieki. Leżałem na boku. W pomieszczeniu nie było ani za jasno ani za ciemno. Tylko w sam raz. Zauważyłem, że na mojej ręce znajdował się... Wenflon? Czy ja mam podpiętą kroplówkę? Niepewnie zerknąłem w górę nie podnosząc głowy. Prawda. Tam była kroplówka. Dopiero moje uszy usłyszały ciche pikanie. Kojarzyło mi się z pikaniem kardiomonitora w szpitalach. Poprawiłem się nieco. Poczułem na sobie... Piżamę? Spojrzałem pod koc którym byłem okryty i to szczelnie. Miałem na sobie piżamę ze skarpetkami na stopach. Wtuliłem głowę w miękką poduszkę i przymknąłem oczy na chwilę. Jednak tą miłą cisze przerwały odgłosy rozmowy. Spojrzałem w stronę drzwi które były naprzeciwko mojej twarzy.

-Mam nadzieje, że szybko wróci do zdrowia. Kupiłem go za dużą sumę więc muszę go wyszkolić nim zacznie się zachowywać jakby był traktowany jak pieprzona księżniczka w zamku.- Usłyszałem głos mężczyzny. Kojarzyłem go. Na początku nie wiedziałem do kogo mógł należeć. Jednak po chwili zorientowałem się, że ten głos przypomina nieco ten który usłyszałem przed utratą przytomności.

-Powtórzę ci to jeszcze raz głupi baranie. Chłopak nie da rady przez najbliższe dni. Musi wypocząć. Jest wychudzony i prawie ma początki zapalenia płuc. Poza tym jego organizm jest wykończony. Policja powinna zamykać takie miejsca. Na szafce jest kartka z zaleceniami. Jeśli będzie gorączkował daj mi znać. Na początku niech je coś lekkiego. Gdyby skarżył się na ból podaj paracetamol. Najlepiej rozkrusz i daj zmieszany z jogurtem naturalnym. Kroplówka powinna skończyć się wieczorem. Ale niech resztę dnia pije. Więc na noc też mu ją podepnij i go przypilnuj. Dla twojej gosposi zostawiłam wskazówki co powinien jeść.- Powiedziała jakaś kobieta. Nie rozumiem o co może im chodzić. Leżałem tak oddychając spokojnie. Nie wiem ile trwała cisza. W pewnej chwili usłyszałem uchylanie się drzwi i kroki w moją stronę. Przetarłem oczy czując coraz większą potrzebę snu. Zauważyłem jak ktoś klękną przed łóżkiem.

-Widzę, że się obudziłeś.- Powiedział mężczyzna. Wydawał się zatroskany. Chodź nie wiem czemu. Mężczyzna przyłożył swoją dłoń do mojego czoła. Uczucie zimnej dłoni na czole sprawiło u mnie ciarki. Zaś po chwili zdjął mi maskę z tlenem z twarzy. Podał, a raczej przysunął mi do ust kubek ze słomką. Wziąłem mały łyk i poczułem smak miętowej herbaty. Upiłem jeszcze kilka łyków.- Właśnie tak spokojnie. Za parę dni porozmawiamy co i jak.- Powiedział ponownie na co odsunąłem nieco głowę. Mężczyzna po chwili założył mi ponownie maskę z tlenem. Głaskał mnie po głowie. Nie dawałem rady go odpychać. Nawet jeśli chciałbym to pewnie by mi oddał z większą siłą. Poczułem jak oczy zaczynają mi się lepić do spania. Wtuliłem się w miękką poduszkę. Czując jak tan mężczyzna okrywa mnie jeszcze bardziej kołdrą zamruczałem cicho. Już po chwili zasnąłem przytulony do ciepłej kołdry i poduszki. Jednak wciąż pozostawały pytania. Gdzie jestem? Kim ten mężczyzna jest? No i kim była ta kobieta?

Delikatny PsiakWhere stories live. Discover now