🍎 1. Połówka pierwsza

29 7 0
                                    


Dzień powitał go mrozem i obfitymi opadami śniegu prosto w twarz. W poranki takie jak ten, nie marzył o niczym innym, jak o puchowej kołdrze oraz silnym uścisku swojego chłopaka wokół tali, który był jedyną kotwicą w ogromnym (jak na standardy ich maleńkiej sypialni) łożu. Yoongi w skrytości go uwielbiał (łoże, nie żeby chłopaka nie... no ale trzymajmy się tematu). Materac był wyjątkowo wygodny – jakby zaczarowały go dobre wróżki. I może faktycznie tak było, ponieważ jego Jin był niczym innym niż rozpieszczoną księżniczką. A jedną z fanaberii stało się ogromne łoże, w którym mogli spać wzdłuż i w poprzek bez obawy o zwisające kończyny starszego.

Tak, w tej bajce księżniczka była starsza od swojego rycerza. Ale rozpieszczana i chuchana od małego przez czwórkę starszych sióstr nie mogła do końca opuścić swojego dziecinnego podejścia do wielu życiowych spraw. Co swoją drogą Min również uwielbiał. Dzięki temu właśnie, pomimo bycia młodszym, niższym, nieco chuderlawym w okresie nastoletnim mógł się stale czuć tak męsko przy uroczym, smukłym chłopaku. To on bronił swojej „damy w opałach", gdy goście zaczepiali „zbyt ładnego chłopca Kimów" i „próbowali sprawdzić, czy Kimowie nie mają piątej córki". Dziwnym trafem zawsze udawało mu się wyjść z każdego starcia w jednym kawałku, a Jinowi nigdy z głowy nawet włos nie spadł, chociaż zbyt dużo mięśni za nastolatka to Yoongi nie miał, ani też własnego gangu typków spod ciemnej gwiazdy na każde skinienie... Co było dodatkowym powodem cichej akceptacji zażyłości jedynego syna Kimów z „tym podejrzanym typem z gorszej części ulicy" przez oboje rodziców Seokjina.

Yoongi wiedział, że naprawdę im się poszczęściło. Mieszkali na jednym osiedlu, chodzili do tej samej podstawówki i szkoły średniej. Gdyby nie to, pewnie nigdy by się nie spotkali. Gdyby nie zazdrośni o piękno starszego dręczyciele Jina, przed którymi go bronił zaciekle za każdym razem, anioł Kim Seokjin nie spojrzałby na niego ani razu, mijając gdzieś na zatłoczonym chodniku. I gdyby nie jego reputacja niebezpiecznego mężczyzny, potrafiącego znokautować nawet dziesięciu postawnych bandziorów, rodzice jego chłopaka w życiu nie zgodziliby się na ich „przyjaźń" oraz wspólne życie na odziedziczonym po babci Seoka mieszkaniu w pobliżu centrum. Ich niema akceptacja objawiła się między innymi dorzuceniem lwiej części kasy na konieczny remont i urządzenie pierwszego wspólnego lokum pary. Oczywiście domyślali się natury tej „przyjaźni", ale Min dopilnował, żeby temat nie wypłynął poprzez przyłapanie ich niezręcznej sytuacji, a oni po prostu nie dociekali, ani nie umawiali synowi randek i nie wypytywali sugestywnie o plany życiowe.

Jin poszedł na studia, które skończył z dobrymi wynikami. Pod koniec załapał się dorywczo do wymarzonej pracy w redakcji czasopisma o modzie, czasem dorabiając sobie jeszcze jako model czy host. Zwykle też bywał wcześniej w domu, sprzątając i gotując najpyszniejsze dania na świecie. Jednak to Min pracował na ich jedzenie, ogrzewanie czy letnie wyjazdy nad morze. On nosił spodnie, rządził oraz chronił delikatną szyjkę starszego przed przypadkowym (lub nie) skręceniem przez zazdrosnych wrogów. A także on szykował randki-niespodzianki, otwierał alkohol, płacił za stosy szaszłyków jagnięcych albo góry innego mięsa uwielbianego przez Jina, okrywał swoją bluzą, kurtką, a później kocem coraz szersze ramiona, gdy siedzieli razem na dachu wieżowca czy leśnej polanie i spoglądali w gwiazdy.

Pasowali do siebie i razem byli idealni. Naprawdę byli szczęściarzami, że urodzili się w tym konkretnym mieście, a później zamieszkali w pobliżu, by Yoongi mógł uratować Jina przed wszystkimi niegodziwościami świata.

Dlatego Min nie wolał kusić losu i nie poważył się odmówić „prawie teściowej" pomocy, gdy ta zadzwoniła niemal w ostatnim momencie, prosząc by odebrał ojca Kima z jakieś późno kończącej się imprezy i odprowadził do domu. Ze względów ekonomicznych nie posiadał własnego auta, więc posłużył się taksówką, gdy po skończonej zmianie, bladym świtem spełniał swoją obietnicę wobec rodziców chłopaka.

Niestety, obudził panią Kim, co skończyło się obowiązkową uprzejmościową herbatą i zjedzeniem kilku małych (całkiem niezłych, ale i tak wolał Jinowe) naleśników oraz dwoma kwadransami zmarnowanymi na pozorne grzecznościowe pogaduszki. Z tego powodu zamiast leżeć już w łóżku, odmrażał sobie właśnie tyłek i lewą rękę, próbując dotrzeć do najbliższego przystanku z torbą pełną domowej roboty żarcia „dla Jinniego". Miał plan złapać najbliższego busa do centrum, nie widząc sensu w ponownym wydatkowaniu się na taryfę. Aktualnie zbierał na późnowiosenny wyjazd do Japonii, który obiecał chłopakowi z pół roku wcześniej. I nie chciał, by musieli się wtedy ograniczać z jedzeniem czy oszczędzać na standardzie hotelu. Był twardy – mógł przejść te parę kroków w śnieżycy i załapać się na tanią komunikację zbiorową, by móc kupić lubemu jedną miskę jedzonka więcej.

Nie spodziewał się jednak, że mijając uliczkę, w której po raz pierwszy zobaczył kiedyś swoją miłość życia w opałach, usłyszy tak znajome w jego uszach chłopięce wołanie o pomoc:

– Proszę! Proszę, zostawcie mnie. Nie mam nic innego. Tam są tylko moje książki, ciuchy i dokumenty...

Później do zamarłego w miejscu Mina dotarły tylko głośny jęk bólu, kilka uciszeń, wiele przekleństw, ledwo słyszalnych uderzeń oraz jeszcze więcej rozpaczliwego łkania. To wystarczyło, by wypuścił z ręki torbę na śnieg i ruszył z furią ku ślepej uliczce między domami.


PołówkaOnde histórias criam vida. Descubra agora