🍎 20. Definicja miłości

7 2 3
                                    


Powiedzieć, że Namjoon przeżył najbardziej ekscytujące siedemdziesiąt dwie godziny w swoim życiu, to spore niedomówienie.

Ostatnie tygodnie spędził na krawędzi załamania: raz unosząc się na chmurach, a raz twardo zderzając z faktem, że Taehyung widzi w nim tylko dobrego starszego kolegę – nic więcej. Wiedział, że nie powinien nawet robić sobie nadziei. Chłopak był zakochany w dziewczynie, która wprawdzie go rzuciła, ale to nie zmieniało faktu braku szans dla niego. Powtarzał sobie to do znudzenia, licząc, że może jednak kiedyś to dotrze do jego upartego mózgu i... sam już nie wiedział, co nim kierowało.

Otrzymanie dwóch wejściówek od opiekuna dla niego i "jego dziewczyny" zdawało się kiepskim żartem wszechświata... który zmienił się szybko w najlepszy moment życia: Tae był wolny! W sensie... dziewczyna nie dała się przebłagać (jej strata?), więc szanse mu wzrosły z zera do promila. Teraz też mógł zbadać sytuację bez poczucia, że rujnuje czyjś związek. Wprawdzie bezwzględne statystyki ani drgnęły, nadal skazując go na nieuchronną porażkę, ale przynajmniej miał prawo do swojej nadziei.

I ona przywiodła go zadawania coraz odważniejszych pytań. Żartem, bo żartem, ale jednak! (I tego się trzymał). Taehyung zgodził się na wspólne wyjście (fundując mu przy okazji mały zawał), chociaż nie doprecyzował, czy widzi je jako spotkanie kumpli, czy jednak randkę... Namjoon rozsądnie zakładał, że to ta pierwsza przesłanka, co nie przeszkadzało jego sercu kibicować tej drugiej...

Tak oto spędził dwa dni na śnieniu na jawie oraz gorączkowych przygotowaniach do "być może randki". Co nie zmieniło faktu, że kiedy o godzinie zero obrócił się, by powitać Taehyunga... Mogiła! Był martwy, na pewno!, bo inaczej nie umiał wyjaśnić, jakim cudem tak anielska istota stąpała po tej ziemi i w dodatku zgadzała się spędzać wolny czas z kim? Z nim ze wszystkich ludzi... Musiał trafić do nieba, skoro ziemia zdawała się nagle jak zrobiona z waty cukrowej.

I co zrobił, żeby się za to odwdzięczyć?

Doprowadził swojego anioła do szoku i płaczu – pomyślał ponuro, obserwując siedzącego naprzeciwko chłopaka.

– Przepraszam – wychrypiał praktycznie Taehyung, po czym wyciągnął kolejną chusteczkę z paczki, by oczyścić oczy i nos. Dopiero po tym zabrzmiał nieco lepiej: – Straszny ze mnie gospodarz. Powinienem zaparzać nam herbatę, zamiast siedzieć tak i ryczeć jak małe dziecko...

– Twój stan to całkowicie moja wina – przerwał chłopakowi. – Myślałem, że to już ustaliliśmy. To ja źle oceniłem sytuację i... – Uniósł rękę w jakimś nie do końca określonym celu, więc ostatecznie po prostu zatoczył dłonią kilka okręgów w powietrzu, by dokończyć kulawo zdanie: – ...i doprowadziłem cię do płaczu moim nierozważnym zachowaniem. Naprawdę, jeśli ktoś ma przepraszać, to powinienem to być ja.

Tae przygryzł wargę, prawdopodobnie hamując kolejne łzy. Namjoon nie wiedział, dlaczego gość chciał nadal z nim rozmawiać, zamiast posłać w diabły ze złamaną szczęką. Fakt, zaobserwował, że młodszy nie widywał się na uczelni szczególnie z nikim inny przez całą ich znajomość. Zamiast dołączyć do którejś z grupek w swoim wieku – pomimo pozostawania sympatycznym oraz otwartym w kontaktach z ludźmi – praktycznie wszystkie wolne momenty spędzał z nim, obcokrajowcem, który też nie był specjalnie społeczny czy wybitnie intrygujący albo z głośnymi zasługami na swoim koncie. Nie próbował go także przedstawiać kolegom czy koleżankom, nawet jeśli te zezowały w jego kierunku tak, że trudno było przeoczyć ich zainteresowanie. To była kolejna przesłanka dla Namjoona, by zakładać, iż może Taehyung chce go na wyłączność i ma w planach coś więcej jak przyjaźń...? O ile oczywiście nie stanowiło podobne zachowanie konsekwencji złamanego serca, a chłopak dzięki jego towarzystwu uciekał od wścibskich pytań znajomych, swatania lub widoku przyjaciół w szczęśliwych związkach – dopowiedział sobie gorzko w myślach.

PołówkaWhere stories live. Discover now