🍏 16. Americano i caramel macchiato

9 2 2
                                    


To był naprawdę ciężki dzień: Zaczęło się od całkowitego braku słońca. Po drodze zmarzł i zmókł, bo spóźnił się na swój autobus, więc jechał następnym najlepszym, a zapomniał wziąć parasol. Zaś wszystko po to, by okazało się, że zajęcia im odwołano i ma lukę oraz coś innego później. Nie był totalnie przygotowany na zapowiedzianą zamianę, lecz tak to jest, jak się nie sprawdza na bieżąco poczty...

Siedział smętnie na stołówce tuż koło kaloryfera, czekając, aż choć trochę obeschnie, a kolejka przed sprzedawcą kawy przewali się na tyle, by zakupić jedną oraz drożdżówkę bez ścisku. Z rana miał niewielką chęć na jedzenie, więc słodkie stosował jako przekupstwo dla swojego śpiącego nadal żołądka. Gdyby wstał wcześniej, zjadłby w domu... a tak? Był uziemiony i bez swoich ulubionych płatków czekoladowych.

Nagle ktoś przed nim stanął. Nie czekając, aż biedna osoba odprawi cały rytuał kłaniania się i grzecznego zagadywania, który zwykle towarzyszył nieznajomym po raz pierwszy wchodzącym w kontakt z nim jako zagranicznym studentem, powiedział bez unoszenia głowy:

– Tak, to są wolne miejsca. Nie czekam na nikogo, więc można śmiało usiąść albo zabrać krzesło.

Namjoon naprawdę dzisiaj był nie w humorze na wydziwiane uprzejmości. Tęsknił za domem. Wszystko zdawało się iść po grudach. I wcale, ale to wcale nie myślał o spotkanym niedawno pierwszaku! Wcale! A te problemy z zasypianiem to był czysty przypadek. A!, i jeszcze brakowało mu cukru. W głowie już kalkulował, które ciastko bardziej opłaca się tutaj nabyć. Podobnie deliberował nad kawą.

Nieznajomy usiadł, stawiając dwa kubki jednorazowe (pewnie z kawą – stwierdził zazdrośnie) na blacie, a następnie kładąc plecak przy swoim krześle.

Acha! – pomyślał – tylko tego mi brakowało, żebym siedział z jakąś gruchającą do siebie parą lub dwójką najlepszych przyjaciół. Dlaczego muszę być sam?!

Ku jego zdumieniu nieznajomy jeden z kubków popchnął ku niemu, prawie dotykając nim ręki Namjoona. Już, już... miał go zbesztać, gdy uniósł wzrok i zdębiał na widok lekkiego, nieśmiałego uśmiechu oraz nie-aż-tak-nieznajomej twarzy.

– Dzień dobry – przywitał się z nim po chwili zawahania student. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko towarzystwu. A to jest kawa dla ciebie. W podziękowaniu za dobrą radę – dodał. – Pijesz americano, prawda?

– Tak naprawdę wolę karmelowe macchiato – odpowiedział wbrew sobie, bo jego usta zadziały szybciej niż mózg. – Skąd wiedziałeś, że ostatnio miałem w kubku americano?

Młodzieniec... Taehyung wykrzywił lekko wargi w grymasie.

– Jestem wyczulony na zapachy. A poza tym kubek był podpisany. Ciężko przeoczyć opis w stylu "hasztag one cute americano" – zaśmiał się pierwszak po zacytowaniu hasła łamaną angielszczyzną.

Namjoon sapnął.

– Nie! Nie mów, że taki napis miałem i przewędrowałem z nim przez prawie całe centrum handlowe! – Chłopak zacisnął wargi, ewidentnie powstrzymując się od dalszego śmiechu. Namjoon nie potrzebował potaknięcia, by wiedzieć, że w istocie tak było. – Co za wstyd!

Zażenowanie zalało go falą, więc – najprawdopodobniej płonące od rumieńców – policzki ukrył w dłoniach, wydając z siebie cichy jęk zażenowania, gdy jego umysł dobudowywał kontekst do nowych informacji. To dlatego tamci ludzie w kawiarni się tak na niego patrzyli! Spodobał się komuś i tego nie zauważył, zbyt zirytowany oraz zajęty użalaniem się nad sobą.

Chociaż... kto powiedział, że to był podryw? Zdecydowanie jednak to było "coś" i nawet jeśli barista nie przypominał ani trochę jego wymarzonego faceta ze snu, to kto zagląda darowanemu koniowi w zęby? Przecież to nie było tak, że miał jakiekolwiek szanse u Taehyunga albo któregoś z pozostałych przystojniaków, prawda? Powinien się cieszyć, że w ogóle komuś wpadł w oko – stwierdził, siląc się na pozytywną perspektywę.

PołówkaWhere stories live. Discover now