🍎 9. Miłość kwitnie

5 3 4
                                    


Wrócił późno do domu. Nie spodziewał się zastać Jina na nogach, ale ten – jak zwykle, gdy wiedział, iż najpewniej będzie przed północą – czekał na niego w łóżku. Zagapił się od progu sypialni na ukochanego zaczytanego w książce. Z czułością zauważył, jak słodko wygląda jego facet w okularach z wielkimi, okrągłymi szkłami. Do pracy czy po prostu na co dzień Seokjin raczej wybierał soczewki. Twierdził, że tak jest wygodniej, ale Yoongi podejrzewał, iż bardziej się wstydził wady wzroku. Zawsze narzekał na zdjęcia, które mu zrobił z patrzałkami na nosie. Pomimo że wcale nie ujmowały urody modelowi.

– Hej! – przywitał się cicho, sprawiając, że ukochany mężczyzna uniósł wzrok i uśmiechnął delikatnie. – Długi dzień?

– To ciebie wypadałoby raczej o to zapytać – odpowiedział Jin, umieszczając zakładkę w książce, a następnie ją wraz z okularami odkładając na szafeczkę nocną. – Już myślałem, że nie zobaczę cię przed snem.

Mruknął na to potwierdzająco, zamykając drzwi za sobą, zanim podszedł do łóżka i usiadł na skraju. Goszczony nastolatek zajmował pokój praktycznie po drugiej stronie mieszkania, ale mimo wszystko nie chciał go przypadkiem obudzić odgłosami ich rozmowy. Dawno też nie mieli okazji, by na spokojnie pobyć ze sobą. Nie żeby gość w mieszkaniu przeszkadzał im w okazywaniu uczuć albo narzucał z towarzystwem. Zwyczajnie mijali się albo byli zbyt zmęczeni na cokolwiek więcej przez ostatnie tygodnie. Wczołganie się do łóżka i przytulenie do drugiej osoby wystarczało, jeśli dosłownie padałeś na twarz.

– Też się zastanawiałem, czy nie będę musiał zostać do rana. Znowu. Dostaliśmy monitoring w sprawie o napad. Bez znalezienia dowodu na kamerze musielibyśmy wypuścić podejrzanego. Udało się, ale spędziłem prawie dwanaście godzin wgapiony w ekran. Pod koniec myślałem, że wykituję tam. A jak tobie minął dzień? – zapytał, wyciągając rękę, by spleść powoli ich palce.

Dłoń Seokjina była ciepła, smukła, a skóra – gładka jak u małego dziecka. Uwielbiał to. Jak i całego ukochanego. Który teraz westchnął ciężko.

– Ogólnie... to było dobrze. W pracy mieliśmy spokój. Żadnych rzeczy "na już". Wszystko w terminie. Przyszedłem do domu. Zrobiłem obiad. Posprzątałem trochę, zrobiłem pranie... Młody wrócił z zajęć dodatkowych, zjedliśmy i poszliśmy na te szkolne zakupy. – Mężczyzna zmarszczył czoło. – Martwię się o niego – przyznał. – Jego rodzice... Nie wiem, kim są, ale... – Pokręcił głową. – Zranili go bardzo. Zawiedli zaufanie Jungkooka. Myślę też, że mogli nauczyć go warunkowej miłości. Nie wiem, czy z premedytacją, czy zupełnie nieświadomie, lecz... – Niespodziewanie urwał wypowiedź i zamilkł, najwyraźniej zbierając myśli.

Yoongi zaczął kciukiem gładzić w uspokajającej manierze dłoń Jina, czekając, aż ten będzie gotowy podzielić się resztą trapiącego go problemu. Po chwili ukochany kontynuował smutno:

– Cały czas starał się ograniczyć, kupować tylko to, co konieczne. A nawet te parę rzeczy chciał zdobyć jak najtaniej i płacić samemu, pomimo że to ja zabrałem go na zakupy i mówiłem, żeby się nie przejmował, tylko brał to, co potrzebuje. Nagle, w połowie wyjścia, umilkł. Przestał reagować na pytania. Zamknął się w sobie. Odciął. Stanął w jednym miejscu, nerwowo przygryzając wargę i unikając mojego wzroku. Przestraszyłem się, że coś jest konkretnie nie tak. Ale on po prostu nie potrafił zaakceptować wzięcia pieniędzy ode mnie. Jakby to, że płacę, miało wszystko zrujnować. Jakby nasza dobroć miała go skrzywdzić. Przez moment nie wiedziałem, co zrobić. Jak do niego dotrzeć. Bo ewidentnie nie potrafił przyjąć tego prezentu...

– I co wykombinowałeś?

Seokjin westchnął ponownie.

– Powiedziałem mu, żeby traktował te wydatki jako pożyczkę, którą spłaci pomagając nam w domu albo później, oddając nam po zdobyciu dorywczej pracy, jeśli już tak bardzo nie chce być nikomu nic dłużny. Założyliśmy nawet coś na kształt rejestru, żeby mógł to śledzić. – Pokręcił głową. – Spędził cały wieczór wypełniając ten przeklęty zeszyt oraz ustalając ze mną, ile warta jest dana praca domowa, jego wyżywienie oraz czynsz. Cały rozentuzjazmowany i w skowronkach! Normalnie jakby ktoś mu włożył nowe baterie. A wcześniej, w sklepie rozpłakał się jak małe dziecko i... przytulił do mnie – przyznał z przygaszonym uśmiechem. – Po czym zaraz przeprosił za to.

PołówkaWhere stories live. Discover now