Prolog

9.9K 1K 326
                                    

mała niespodzianka. kolejne rozdziały pojawią się na początku marca. 

***

River weszła do mieszkania i poczuła jak wszystkie jej tamy puszczają. Zalała się strumieniem łez, który nie był do opanowania. Łzy były lodowate i dziewczyna miała wrażenie, że kaleczą jej policzki. Pociągnęła za rękaw swetra i potarła o swój policzek. Jej ramiona opadły, a ona wpatrywała się przed siebie. Nie widziała nic poza mgłą. Nie mogła złapać oddechu, a stanie wydawało się bardzo trudnym zadaniem.

Ubrania zaczęły gryźć jej skórę, było jej niewygodnie. Buty zdawały się skurczyć i ściskać jej stopy. Ciało stało się chłodne, a chłód wypływał z jej serca. Było jej tak potwornie zimno. Jakby została zamknięta w górze lodowej. Jakby sama nią była.

Wzięła kilka kolejnych wdechów, które nie pomogły. Zaszlochała i nagle poczuła ciepło, które przeszło od jej palców u stóp, aż po czubek głowy.

Znalazła się w bezpiecznych ramionach Logana.

— Moja mama umiera — wyszeptała. — I potrzebuje mnie, żeby przeżyć.

— River — jego głos był szeptem.

Dziewczyna zacisnęła dłonie na materiale jego koszulki. Pociągnęła nosem i zrozumiała, że jest obca w swoim ciele. Stała się intruzem. Nie tylko w głowie. Nie pasowała do swoich mięśni, kości, nawet ten zapach nie należał do niej. Nie potrafiła kontrolować reakcji swojego ciała, bo nie była już jego właścicielką.

Może nigdy nią nie była.

Może wypożyczała to ciało. A wypożyczenia, jak mówi wiedza powszechna, mają ograniczenia czasowe. Jej czas właśnie się skończył, więc musiała szybko znaleźć jakieś inne miejsce, w którym będzie mogła się zadomowić. Od płaczu bolała ją głowa, buty były jeszcze bardziej niewygodne i miała wrażenie, że podeszwy zaczynają się palić, bo zrobiło jej się bardzo gorąco. Czuła kropelki potu spływające z czoła i łączące się z łzami na jej policzkach. Miała ochotę drapać swoją skórę i wyskoczyć z tego ciała, które tak ją gniotło. Miała ochotę uderzać w swoją głowę, żeby te głosy wreszcie się zamknęły. Było jej gorąco, a jednocześnie chłód wciąż się z niej wydostawał. Czy Logan go przejmował? Trzymał ją tak mocno, tak blisko. Zabierał cały chłód, który River dostała od swojej matki podczas ich krótkiej rozmowy.

Zacisnęła dłonie na jego koszulce i zagryzła mocno dolną wargę.

Poczuła się tak pusta. Niewidzialne ciężary osiadły na jej ramionach.

— Mam cię — Logan powiedział i ułożył jedną dłoń na tyle jej głowy. — Poradzimy sobie z tym.

— Nie, nie — pokręciła głową. — Nie mogę.

— Nie musisz — Logan odparł.

River nie wiedziała, jak ma mu wyjaśnić co teraz czuję. Nie było odpowiednich słów, które w pełni wyjaśnią jej odczucia. To jak bardzo zła i przerażona była. Jak bardzo rozstrojona się czuła. Chciała krzyczeć na całe gardło lub milczeć przez następny miesiąc. Każda z jej nóg stała po innej stronie granicy. Była pomiędzy i nie potrafiła wykonać kroku, który sprawi, że stanie po któreś stronie. Całkowicie. Bez wątpliwości.

Wzięła głęboki wdech, a potem poczuła skurcz w brzuchu.

Czuła jak mięśnie Logana się napinają, a jego uścisk się wzmacnia. Była mocny, ale na tyle ostrożny, żeby nie sprawić jej bólu. To z jakiegoś powodu sprawiło, że rozpłakała się jeszcze bardziej.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz