Rozdział 27

6K 785 304
                                    

rozdział publikuje ponownie, bo zauważyłam, że sporo osób nie wie co się wydarzyło. a bardzo mi zależy, żeby zrozumieli wszyscy. mam nadzieję, że Wam to ułatwiłam. kursywa - to dzieje się w głowie River. 

buziaki, dzieciaki! 

***

To nie była burza.

To nie był koniec świata.

To był jej koniec.

Zamknęła oczy, bo chciała pozbyć się widoku Russella całującego się z inną dziewczyną. Ich usta przyciśnięte do siebie. Ich bliskość. To ją paraliżowało. Tak jakby weszła do swojego koszmaru i nawet nie grała w nim głównej roli. Była biernym obserwatorem. Odgradzała ją niewidzialna ściana. Mogła w nią uderzać, kopać i krzyczeć. Ale nigdy nie uda się jej pokonać.

Była zamknięta w klatce i została zmuszona do oglądania własnego koszmaru.

Coś w niej zacisnęło się mocno, a potem eksplodowało i rozerwało ją na miliardy kawałeczków. Wszystkie tak małe, że nawet pozbieranie ich nie ma żadnego sensu, bo nikt nie ułoży czegoś z niczego. A z niej właśnie tyle zostało. Nic. Nie mogła oddychać, nie mogła się poruszyć, nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Bo jej już nie było.

Przestała czuć swoją obecność w tym miejscu. Przeniosła się w zupełnie inny wymiar.

Wykonała trzy kroki do tyłu. Zderzyła się ze ścianą za swoimi plecami, a potem odwróciła się w bok i zaczęła biec. Wciąż z zamkniętymi oczami. Bała się je otworzyć, bo koszmar nadal mógł trwać. A nie była gotowa, żeby go dłużej oglądać. Potykała się o własne stopy i o ludzi. Nie zwracała uwagi na to jak teraz wygląda i czy jest wytykana palcami.

River!

Usłyszała czyjś krzyk. Głos był znajomy. Przez sekundę próbowała go do kogoś przypasować, a potem w jej głowie pojawiła się Cecylia. Nie chciała z nią teraz rozmawiać, nie mogła tego zrobić. A jednak potrzebowała jakieś przyjaznej osoby, która pomoże jej stąd uciec.

 Zabierz mnie stąd, proszę - wyszeptała przez zaciśnięte gardło.

Co się stało?

 Zabierz mnie, proszę w jej głowie się kręciło, a panika przejęła kontrole nad jej ciałem, gdy nie usłyszała bicia swojego serca. Nie czuła pulsu. Nie rozumiała co się dzieje, ale reakcja jej ciała nie była normalna.

Cecylia złapała ją w pasie i poprowadziła. Potem poczuła podmuch letniego powietrza, a muzyka stawała się coraz cichsza. Musiały oddalać się od domu, w którym trwała radosna impreza i w którym musiała zostawić swoje serce, bo teraz nie czuła jego obecności. A przecież nie może bez niego żyć, musi je znaleźć i...

 River!  ktoś znowu wykrzyczał jej imię.

Krzyk był donośny i przepełniony złością. Przyśpieszyła kroku i czuła, jak Cecylia potyka się, ale stara się jej dorównać. Szły, choć może był to już bieg. Mimo zmęczenia River dalej nie czuła swojego pulsu. Jakby została pozbawiona wszystkich oznak życia. Stała się pusta. Znowu jej ciało stało się tylko naczyniem na smutek. Było tak wiele miejsca, ale nie miała czym go wypełnić.

Była pusta.

Jakby jej tu nie było. To nie była rzeczywistość.

 Mam po kogoś zadzwonić?

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz