Rozdział 30

6.1K 757 115
                                    

— Boli mnie żołądek.

— Mogłeś nie jeść tylu batoników.

Kilka minut temu zajęli swoje miejsca w tylnej części sali. Nie chcieli siadać z samego przodu ze względu na ogromny transparent. Poza tym Sally wyraźnie im powiedziała, że nie chcę widzieć ich ogromnych oczu wpatrzonych w nią, gdy będzie występowała. Miała do tego naprawdę dziwne podejście, ale River wolała nie narażać się na jej gniew i obiecała, że usiądą na samym tyle. Musiała też obiecać, że nie pozwoli Charliemu krzyknąć niczego co brzmi jak "pokaż cycki".

— To ze stresu — Charlie położył dłoń na brzuchu, a na jego twarzy pojawił się grymas. — A co, jeśli Sally okaże się beznadziejna? Będzie trzeba ją pocieszać, a nasza dwójka nie radzi sobie z tym najlepiej.

River się nad tym nie zastanawiała.

Mało rozmawiali o konkursie talentów, bo blondynka unikała tego tematu jak tylko mogła. Najpierw udawała złość za to, że wpisali ją na listę i nic jej o tym nie powiedzieli. Potem udawała, że jest zbyt zajęta przygotowaniami, żeby rozmawiać z nimi o tym co zamierza pokazać. Więc na dobrą sprawę mogli tylko siedzieć i czekać na jej kolej. Była ostatnia, a przed nią było czternaście osób.

— Pójdzie jej dobrze — odparła i nerwowo spojrzała na telefon, żeby sprawdzić godzinę. Liam napisał Charliemu, że już zbliżają się do szkoły, więc niedługo powinni tu być. To dziwne, że stresowała się spotkaniem z własnym chłopakiem. O ile Russell jeszcze się za niego uważa. Stres był u niej czymś naturalnym. Czekała ich poważna rozmowa. Przygotowała przemówienie i nauczyła się go na pamięć. Jeśli dobrze to rozegra, to może Russell zrozumie co dzieje się w jej głowie.

Poczuła dotyk na ramieniu, więc gwałtownie odwróciła głowę. Myślała, że będzie to Russell, ale zobaczyła Ellie i Vincenta.

— Co tu robicie? — zapytała i wstała, by się z nimi przywitać. Charlie poszedł w jej ślady.

— Pomyślałam, że Sally będzie miło, jeśli się pojawimy.

Jakim cudem River przez tyle lat nie dostrzegała matczynego ciepła jakie miała w sobie Ellie? Była obcą osobą dla Sally, a mimo to myślała o jej samopoczuciu. Zajęli miejsca na krzesełkach, a Charlie zaczął opowiadać Ellie o ogromnym transparencie.

— Isaak też ma przyjechać — Vincent wyprostował się na plastikowym krzesełku. Coś nie pasowało w jego wyglądzie i szybko okazało się co to takiego. Miał na sobie koszulkę. Nie koszule, nie sweter. Rzadko widywała go w takim wydaniu. Ale to znaczyło coś więcej. Bo skoro miał koszulkę to znaczy, że nie był w pracy. A skoro nie był w prac, to musiał być chory. Albo...spojrzała na Ellie, która trzymała się za swój brzuch. Ostatnio mówiła, że nie czuje się najlepiej.

Uśmiech pojawił się na jej twarzy, ale bardzo szybko zniknął, gdy zobaczyła jak w ich kierunku idą trzy postacie. Liam i Carter o czymś rozmawiali, a Russell szedł z boku. Ręce miał wsunięte do kieszeni ciemnych spodni, a jego głos była zawieszona w dół. A potem uniósł głowę do góry i River to zobaczyła.

Jak bardzo blady jest, przemęczony. Na jego policzku było też coś co przypominało siniaka, ale mogła się mylić. Jej serce zacisnęło się boleśnie. Nie rozmawiali przez kilka dni, a przez cały ten czas myślała o tym jak się czuje. Czy u niego wszystko dobrze i czy odczuwa podobny ból do niej. Teraz miała pewność, że tak było. I ta myśl była okropna. Nie chciała, żeby Russell cierpiał przez jej problemy.

Zanim zdążyła pomyśleć szybko wstała ze swojego miejsca i ruszyła w jego stronę. Przywitała się szybko z pozostałą dwójka i zapytała Russella czy mogą porozmawiać. Zgodził się i skierowali się w stronę nieuczęszczanego składziku. Ignorowała palące spojrzenie Vincenta na swoich plecach.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz