DODATEK II

6.1K 594 407
                                    

kilka słów wyjaśnienia: w dodatku zostały przedstawione sytuacje wyrwane z życia Isaaka Meyera. w dodatku występują znaczące przeskoki czasowe. nie jest zachowana ciągłość zdarzeń.

Przyjmę każdą karę, żebyście wy nie musieli.

                                                                                                  ***

Isaak był pierwszy. Z raportu wynikało, że został porzucony w szpitalu zaraz po narodzinach i jako kilkutygodniowe niemowlę został odesłany do pobliskiego domu dziecka.

Trzy lata później pojawił się Logan, a po kolejnym miesiącu dołączył do nich Vincent.

Ray był ostatni.

Prawie sześcioletni chłopiec z załzawionymi oczami i zarumienionymi policzkami. W prawej ręce ściskał pluszowego żółwia, a lewym rękawem bluzy wycierał swój nos. Jego włosy były posklejane, a na spodniach miał plamy.

Isaak pomyślał wtedy, że ma przed sobą najbrzydsze dziecko na świecie. Po kilku minutach zaprzestał zabawy drewnianymi żołnierzykami i podszedł do chłopca, który wciąż ściskał w dłoni pluszową zabawkę. Wypchany żółw też był poplamiony i jedna z jego nóg była naderwana.

— Czemu ciągle płaczesz? — zapytał, gdy ustał naprzeciwko chłopca.

— Bo ciągle mi smutno — powiedział chłopiec i pociągnął nosem.

Isaak uznał, że to słaba wymówka. Nie ciągnął tematu dalej, bo bał się, że nowy chłopiec rozpłacze się bardziej, a opiekunka Sarah uzna go za winnego. Tak jak robiła zawsze, gdy działo się coś niedobrego.

Musiał unikać kłopotów, które tak bardzo do niego lgnęły.

— Chcesz się z nami pobawić?

Chłopiec kolejny raz pociągnął nosem.

— Muszę tutaj czekać. Ktoś ma po mnie przyjść.

— No dobrze — Isaak wzruszył ramionami. — Ale przyjdź do nas później.

Chłopiec nie odpowiedział, ale pokiwał lekko głową.

Isaak odwrócił się na pięcie i popędził do dwójki swoich najlepszych przyjaciół. Logan uderzał jednym samochodzikiem o drugi, a Vincent budował coś z klocków. Jego język był wysunięty, a oczy zmrużone. Zawsze tak wyglądał, gdy się nad czymś mocno skupiał.

— Kto to? — Logan zapytał, lekko sepleniąc. Pani Sarah nie była zadowolona, że wciąż ma problemy z wymową. Ale pani Sarah prawie z niczego nie była zadowolona. Zawsze chodziła z grymasem na ustach i cmokała głośno, by podkreślić swoje niezadowolenie. Jeśli cmokanie było głośno to oznaczało, że kogoś czeka kara.

Zazwyczaj był to Isaak.

Nawet, jeśli to nie on był winny. Właściwie rzadko kiedy coś zbroił. Był spokojnym dzieckiem, a mimo to został wytypowany na kozła ofiarnego. Może problemy go lubił? Z czasem przywykł do otrzymywania kar. Przestał złościć się na niesprawiedliwość.

— Nie wiem — Isaak wzruszył ramionami i złapał żołnierzyka, którego porzucił kilka chwil temu.

— Nie spytałeś? — Vincent dociekał.

— Nie — odparł i zabrał jeden z klocków Vincenta, by położyć go na ziemi i ułożyć na nim żołnierzyka.

— To co po do niego poszedłeś?

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz