39🏋🏻‍♀️

1.6K 110 18
                                    

Wrzucam Wam długo wyczekiwany rozdział. Przedostatni! 🫣 OSTRZEGAM, ŻE ROZDZIAŁ JEST BARDZO DŁUGI I MA PRAWIE TYLE SŁÓW, CO JEDEN ROZDZIAŁ W KSIĄŻCE ❗️

*Alma*

Miesiąc minął i nawet nie wiem kiedy. Zdecydowanie za szybko. Tak bardzo chciałam odwlec to w czasie, ale nie było możliwości. To był ten moment, w którym moje serce biło jak szalone. Przeczuwało co za niedługo nastąpi i panikowało tak samo jak ja.

Chryste, ogarnij się kobieto, powtarzałam sobie w myślach. Minęło przecież pięć lat. Kupa jebanego czasu. On mógł mnie już nie pamiętać. Tak, na pewno dawno o mnie zapomniał, zwłaszcza, że niedługo po moim wyjeździe został ojcem.

Eh, ciekawe, czy gdybym nie usunęła ciąży, a on by się o niej dowiedział, to czy wziąłby odpowiedzialność za to dziecko, tak samo jak w przypadku wpadki z Kayle?

Chyba, że tak naprawdę to nie była wpadka. W końcu Kayle była atrakcyjna, a dla niego to miało największe znaczenie. Wygląd.

- Na pewno - mruknęłam pod nosem - Ja nie byłam wtedy jak Kayle.

Ważyłam prawie setkę, ubierałam się jak lump, nie dbałam o siebie i co najważniejsze, wstydził się mnie. Wstydził na tyle, że ukrywał przed światem naszą relacje.

Nero to nieodpowiedzialny gówniarz, a przynajmniej takiego go pamiętałam. Nigdy by mi nie pomógł z dzieckiem. Wyparłby się go.

Podjelam słuszną decyzję usunięcia ciąży. Tak musiało być.

Bilety miałyśmy wykupione z Chloe na trzecią w nocy. Stwierdziłyśmy zatem, że lepiej będzie, jeśli siostra przenocuje u mnie i razem pojedziemy na lotnisko. Ekonomicznie i szybciej. Swojego kota oddała na kilka dni naszemu ojcu, który tak jak ona, uwielbiał sierściuchy.

- Po co ci tyle rzeczy? - westchnęłam, gdy Chloe grzebała w jednej z trzech walizek - Jedziesz tam na kilka dni.

Ona jak zawsze miała ze sobą cały tabun. Ciuchy, kosmetyki, buty! Boże, jedna walizka to same buty.

- Bo do końca nie wiem w co się ubiorę? - mruknęła z wyrzutem, wytykając mi po chwili język - Zdecyduję na miejscu.

Wariatka, mruknęłam w myślach. Głupia wariatka, ale co się w sumie dziwić? Pracowała w modelingu. Przywiązywała więc dużą wagę do ubioru.

Ja spakowałam na ślub Reb długą, czerwoną suknie z wyciętym lekko przodem. Uwielbiałam ją. Jeśli chodziło o fryzurę, to umówiłam nas już do jednej z lepszych fryzjerek w mieście. Z makijażem tak samo. Wszystko było zaplanowane i mogłam spokojnie oddychać, bez żadnej spiny czy stresu.

Pobyt w Salinas miał zająć nam równy tydzień. Długo, ale co miałam zrobić? Najlepiej to pojechałabym tam tylko na jeden dzień, czyli na wesele przyjaciółki, lecz obie z Chloe uparły się, abyśmy przyjechały trzy dni szybciej i wróciły cztery dni później. Reb chciała wieczór panieński i obowiązkowo musiałam na nim być. Choć wieczór panieński, to za dużo powiedziane. Na tą okazję spakowałam krótką, białą sukienkę i wysokie, czarne szpilki. Miałyśmy iść do klubu i wypić kilka drinków, jak za starych, dobrych czasów.

- To już jutro! - Chloe latała po moim apartamencie, szczęśliwa jak małe dziecko za nową zabawką - Tak się cieszę!

Z pewnością, pomyślałam.

- Uspokój się - przewróciłam oczami - To tylko głupi wyjazd.

- To ślub twojej przyjaciółki - zmierzyła mnie ostrym wzrokiem- Więc więcej entuzjazmu.

TreNerWhere stories live. Discover now