rozdział ósmy

2K 118 44
                                    

– Jesteś pewna, że dasz sobie radę? - po raz setny zapytała moja siostra, ciągnąc za sobą po schodach czerwoną walizkę ważącą drugie tyle co ona. – W razie czego zawsze możemy zadzwonić po mamę Robe...

– Szybciej wy wrócicie niż pani Iwona dotrze tu z Łodzi - wywróciłam oczyma, przepuszczając szwagra w drzwiach. – O święta Petronelo, jedźcie sobie już.

– Numery alarmowe masz na lodówce, w razie problemów masz do nas dzwonić o każdej porze dnia i nocy.

– Dobra, Robercik, nie szalej już - jęknęłam, łapiąc się dłonią za czoło. – Damy sobie radę, co nie, dziewczyny?

– No jasne! - potwierdziła Klara, rezolutnie przybijając piątkę z Laurą. – Będzie super!

– Widzisz? Jesteśmy niczym ty z Gavim i Gonzalezem na boisku - dumnie wypięłam pierś. – Jeden dziad i dwóch kaszojadów, ała! - stęknęłam, kiedy ten żartobliwie strzelił mi w ramię za pieprzenie farmazonów.

– A co to kaszojad? - zapytała niepewnie Laura, ciągnąc za kraniec mojej koszulki.

Prawda była taka, że za wszelką cenę starałam się robić dobrą minę do złej gry. W rzeczywistości nie wiem, kto bardziej bał się tego, że na bite dwie doby zostanę sam na sam z dwójką małych terrorystek w kolorowych sukienkach - ja czy Ania, która była już zielona ze stresu. Pomimo licznych wyjazdów któregoś z nich, dziewczynki jeszcze nigdy nie zostały bez dwójki rodziców dłużej niż na jeden dzień, a Anka latała już od samego rana jak kot z pęcherzem, szykując nam jedzenia jak dla połowy wojska. Uśmiechałam się szeroko, niemal siłą wypychając ich za drzwi, bo co innego miałam zrobić? Było po dziesiątej, a w salonie już od siódmej grały dziecięce piosenki o nauce alfabetu czy myciu zębów, a ja miałam ochotę gryźć tynk ze ścian, ale i tak żwawo przytakiwałam, kiedy Ania tłumaczyła mi o której godzinie dziewczynki chodzą spać i jakie jest hasło do odblokowania telewizora. Wszystko to oczywiście jednym uchem wpuszczałam, a drugim wypuszczałam - był przecież weekend, kto by się przejmował ustalonymi przez pokręconą matkę zasadami? Na pewno nie ciocia Daniela, która na obiad miała zamiar zaserwować przeraźliwie serową lazanię.

– Tylko żadnych imprez - Robert pogroził mi palcem, stając w progu drzwi z walizką. – Mówię serio, Daniela. Jak sąsiadka zobaczy więcej niż dwa samochody pod domem, natychmiast każę jej dzwonić na policję! Zaproś sobie kogoś jeśli chcesz, ale...

– Litości, jestem tu parę dni - jęknęłam. – Kogo mam niby zaprosić?

– Może na przykład Gon...

– Ania, to mój kolega - zgromił przenikliwym spojrzeniem swoją żonę. – To byłoby dziwne.

– No - podłapałam, uśmiechając się sztucznie. – To byłoby dziwne.

Nie wiem czy byłoby dziwne, ale tylko kiwnęłam twierdząco głową. Dziwna była natomiast sytuacja, w jakiej Gonzalez postawił mnie poprzedniego dnia. Po tym, jak prawie przeleciał mnie już przy ścianie, robił do mnie jeszcze dwa podejścia i każde z nich skazane było na porażkę, bo przez resztę wieczora ignorowałam jego kocie zaloty jak tylko mogłam. Zamiast z nim, wróciłam do domu razem z Ericem, który przyjechał po Ferrana i Sirę, a Pedro skomentował to tylko swoim idiotycznie pretensjonalnym okej. Nie wiedziałam, na co liczyłam, żegnając się z nim, ale chyba nie na zdawkowe no to narazie, jakie mógłby rzucić do jakiegoś dalszego kolegi. Jego obojętność doprowadzała mnie do szału, bo najpierw latał za mną jak ze sraczką, a później zachowywał się jakbym w ogóle nie istniała, a uczucie to potęgował fakt, że chyba podświadomie liczyłam na coś innego. Nie, żebym go unikała - starałam się po prostu trzymać blisko Siry i Gaviego, który chodził za nami jak zagubione kaczątko, zachowując się zupełnie normalnie, jakbyśmy byli po prostu zwykłymi znajomymi. Pedro był arogancki i wkurwiający jak nie wiem co, ale coś przyciągało mnie do niego jak magnes i zwyczajnie nie mogłam się trzymać od niego z daleka. Nie chciałam też, żeby reszta towarzystwa zauważyła między nami jakiekolwiek napięcie, a tym bardziej Ansu, który przez pół imprezy przyglądał się uważnie to mi, to jemu z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.

czynnik miłości | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz