28

635 21 2
                                    

Mimo, iż jestem tutaj i żyje, chce tylko jedno. Chcę szczęścia, którego mi starsznie barakuje. Może jestem młoda, może jestem głupia i nieodpowiedzialna, ale zaczyna się powoli nowy rozdział w życiu i powinnam się z tego cieszyć. Cieszę się. Wczoraj przyjechaliśmy do domu moich dziadków, a dom mieści się w Monachium. Ja się wychowałam w berlinie, czyli 5 godzin jazdy.

-Nico, chodź na zakupy-
Taa... Na zakupy, to był tylko taki pretekst żeby ruszył dupę. Chcę go poznać z moją paczką znajomych z Monachium. Chłopak cały czas leżał, nie ma tak dobrze. Rzuciłam się na miejsce obok chłopaka.
-Nicoo...-
Widziałam, jak przewraca oczy, ale wyłącza telefon. Swój wzrok skierował na moją osobę.

-Jestem ci do tego potrzebny?-
Uśmiechnęłam się niewinnie, a moja odpowiedź brzmiała:

-Tak-
Westchnął męczeńsko, a twarz schował w dłoniach. Niechętnie, ale jednak wstał z wygodnego drewnianego łóżka i podszedł do szafy, która była spora a na drzwiach miała zawieszone lustra. Ogólnie cały dom został zachowany w starodawnym stylu. Dębowe drewno świetnie kontrastowało z cegłami i brudnobiałymi ścianami. Zawsze uwielbiałam tutaj spędzać wakacje. Ten dom stoi na wybrzeżach Monachium od 1803 roku. Ten dom jest świteny, mimo że stary i czasem przerażający, to jest i tak świetny. Babcia strasznie o niego dba i zastanawia się komu przepisać majątek, który tutaj jest.
-Długi będziesz stał i patrzył się na te sterty ubrań-
Teatralnie przyglądałam się swoim paznokcią, które zostały ozdobione klasycznym frenchem z odrobiną blasku. Czułam, jak chłopak wywraca oczami, ale po niedługim czasie wyciąga jakieś swoje ubrania z wnętrza dębowej szafy. Zamkną szafę, która troszkę przy tym zaszkrzypiała i wyszedł do łazienki, która była połączona tylko z naszym pokojem. Położyłam się wygodnie na łóżku i spojrzałam w sufit. Nie mając co robić zaczęłam myśleć. Co by było gdyby Nadia nie zapytała o te cholerne zdjęcie? Nigdy nie poznałabym Nicoli? Nie miałabym dziecka pod swoim sercem? Nie byłabym w szczęśliwym związku, który nie wszyscy akceptują? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Usłyszałam charakterystyczne skrzypnięcie drzwi co poinformowało mnie, że Nicola jest już ogarnięty. Ja na szczęście się wczesniej ogarnęłam.
-Gotowy?-

-Tak, możemy iść-
Zgarnęłam torebkę i wraz z chłopakiem wyszliśmy z ogromnego pokoju. Zeszliśmy po skrzypiących schodach na parter, a tam przywitała nas babcia z szerokim uśmiechem.

-Dzieci! Gdzie się wybieracie?-
Posłała naszej dwójce ciepłe uśmiechy i zeskanowała od stup do głów. Babcia to szczupła, zielonooka, siwowłosa Niemka, którą wręcz uwielbiam

-Idziemy na zakupy-
Odpowiedziałam, a przy tym ubierałam swoje zimowe buty, które są idealne na takie lodowate pogody.

-Uważajcie! Jest straszne ślisko-
Powiedziała, my zgodnie kiwneliśmy głowami. Babcia weszła do salonu, a my ubraliśmy kurtki, szaliki i czapki. Gdy byliśmy gotowi do wyjścia, zgarnęliśmy najważniejsze rzeczy. Spojrzałam w wielkie lustro. Przyjżałam się swojej bladej twarzy, szarym oczom i włosą, które bardzo lubiłam przez to jak wyglądały. Nawet nie wiedziałam kiedy Nicola stanął za mną, jego ramiona objęły moją talię, a jego dłonie zatrzymały się na moim brzuszku ciążowym. Głowa chłopaka znalazła się na moim ramieniu, a wszystko dopełnił jego piękny uśmiech. Wyciągnęłam telefon z kieszeni kurtki, do której przed chwilą go włożyłam. Szybko zrobiłam zdjęcie, które było naprawdę słodkie.

-Za chwilę będzie Zalewski Junior-
Zaśmiał się, ja również to zrobiłam. Spojrzałam w oczy chłopaka, które były w jego odbiciu. Jego wzrok wyrażał tysiąc uczuć naraz, a ja za nimi nie nadążałam.
-Chodźmy już-
Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wielkich drewnianych drzwi. Te drzwi wyglądały, jak w zamku dosłownie. Chłopak otworzył jedne z dwóch drzwi i przepuścił mnie w nich. Szczerze lubię, gdy chłopak przepuszczał mnie, dla mnie to kulturalne zachowanie, a Nicoli tego nie brakuje. Szliśmy powolutku. Ja prowadziłam, a chłopak szedł tuż obok. W pewnym momencie chłopak splótł nasze dłonie, a gdy dotknął moje skostniałe i lodowate dłonie, to automatycznie się na nie spojrzał. Bez chwili zastanowienia włożył nasze dłonie do kieszeni jego kurtki. Spojrzałam się najpierw na nasze dłonie w jego kurtce, a zaraz po tym w jego brązowe oczy. Uśmiech, który wstąpił na jego twarz był tak hipnotyzujący, a zarazem tak zaraźliwy, że mimowolnie się sama uśmiechnęłam.

Mój piłkarz || Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz