29

476 23 0
                                    

Okres Bożego Narodzenia to jeden z lepszych czasów. Jak dla mnie zawsze ten okres był magiczny, a każda wigilia niepowtarzalna. W całej posiadłości było czuć świętami. Mimo, iż panował chaos, to wszystko miało swój niepowtarzalny klimat. Wstałam rano ok. 9:00a Nico chwilę po mnie. Siedzieliśmy w swoim pokoju i ogarnialiśmy się, aby wyjść do ludzi i nie wyglądać, jak menel co było wyzwaniem. Ubrałam czarną obcisła sukienkę z długim rękawem, golfem i długością do kolan. Ubrałam rajstopy, uczesałam się i byłam w prawdzie gotowa, aby zejść na dół.

   -Nico, jesteś gotowy?-
Spojrzałam na chłopaka, który był już w prawdzie gotów, aby zejść. Miał na sobie białą bluzę z Nike, do tego czarne jeansy. Szczerze, świetnie wyglądał w tym wydaniu. Uwielbiam go w każdym wydaniu, ale najlepszy jest chyba ten normalny, którego rzadko widzę. Jeszcze zlustrowałam chłopaka wzrokiem i wstałam z krzesła na którym siedziałam. 

   -Kochana, zawsze i wszędzie- 
Powiedział i wziął z komody swój telefon, który zaraz po tym wsadził do kieszeni spodni.

   -Teraz jeszcze bardziej gotowy-
Stwierdził. Posłał mi jeden z swoich firmowych uśmiechów, wyciągnął w moją stronę rękę, którą złapałam. Chłopak pociągnął mnie do drzwi, przez które wyszliśmy. Zeszliśmy po starych, drewnianych schodach na parter i pokierowaliśmy się do wielkiej kuchni, która z resztą jak cały dom została zachowana w starym stylu i ciemnych kolorach. 

-Dzień dobry- 

Przywitaliśmy się grzecznie. Rozejrzałam się po całej kuchni patrząc kto w niej jest. Babcia, ciocia, mama, mama Nico, moje kuzynki, kolejna ciocia, babcia Nico, siostra Nico i cała reszta kobiecej części rodziny. Spojrzałam przez wejście z kuchni do wielkiej jadalni, kto już w niej zasiada, a tam sami faceci. Kto by się tego spodziewał.

   -Mogę?-
Spojrzałam na chłopaka, który kiwnął głową w stronę wejścia do jadalni.

   -Masz wolną rękę, możesz tu zostać, albo pójść tam, jak wolisz-
Wzruszyłam ramionami i usiadłam na jednym z wolnych, drewnianych krzeseł barowych. Przyglądałam się poczynaniom Babci, jak i babci Nico. Widać było gloym okiem, że znalazły wspólny język. Cieszyłam się z tego niezmiernie, tak jak z tego że za kilka miesięcy będzie tu kolejny członek naszej ogromnej rodziny. Jedyne co mi się nie podobało to to jak te 16 i 17 letnie kuzynki się patrzą na Nico. Wkurwiało mnie to niezmiernie.

   -Spokojnje, raczej Ci go nie zabiorą-
Powiedziała Mia, która ewidentnie zobaczyła moje spojrzenie.

   -Nie ufam im-
Stwierdziłam. Odwróciłam głowę w jej stronę, a ta opierająca się po drugiej stronie blatu kuchennego patrzyła na mnie wymownie. Wiedziałam co się święci.
   -Nawet nie zaczynaj-
Jęknęłam męczeńsko. Wiem, że jej wywody mnie nie ominą, zawsze tak było.

   -Ty jesteś po prostu zazdrosna-
Na jej usta wpłynął chytry uśmiech. Boże czemu mi w tym momencie nie pomożesz?

   -No tak jestem, bo te gówniary ślinią się na widok mojego chłopaka-
Wytłumaczyłam zirytowana. Przewróciłam oczami i skrzyżowalam ręce na piersiach.

   -No i właśnie o to jesteś zazdrosna-
Jej uśmiech stałe się powiększał co było irytujące i bardzo podejrzane za razem.
   -Z resztą popatrzą sobie, nacieszą się i wszyscy wyjadą-
Stwierdziła. Ja jedyne co zrobiłam to spojrzałam się z mordem w oczach na kuzynki, które robiły maślane oczy w stronę Nico.
   -Uspokój się-
Westchnąłam i pokiewałam głową z niedowierzaniem. Rozejrzałam się po kuchni i stwierdziłam, że lepiej będzie jak stąd pójdę. Wstałam z krzesła i pokierowałam się w stronę przejścia do jadalni. Słyszałam męskie głosy, które rozmawiały ze sobą. Stanęłam za krzesłem Nico, ale ten chyba się nie zorientował, że ktoś w ogóle stoi za nim. Moje dłonie położyłam na jego ramionach, a za chwilę przytuliłam się do niego od tyłu.

Mój piłkarz || Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz