2

2.4K 96 26
                                    

- Przemyślałaś już? - usłyszałam zaspana kiedy tylko odebrałam dzwoniące, z samego rana połączenie. Jęknęłam niezadowolona, słysząc bardzo dobrze znany mi głos.

- Cholera, Torres - warknęłam przecierając twarz dłonią. Odsunęłam telefon od ucha i włączyłam wyświetlacz. - Jest przed siódmą - powiedziałam włączając tryb głośnomówiący.

- No bo się niecierpliwię!

- Tak? Ja próbuję sie wyspać - wywróciłam oczami, powoli podnosząc się do siadu.

- Tak, do prawdy? Bo ja słyszę właśnie twoje skrzypiące łóżko i to, że wstajesz właśnie.

- Skoro już mnie przebudziłeś to nie zasnę - ubrałam moje różowe kapciuszki i podeszłam do okna odsłaniając zasłonki. - Z resztą, jakie plany mamy na dziś?- zapytałam.

- Pakowanie się do kataru - parsknął śmiechem a ja w tym czasie złapałam za jakieś ubrania z szafy i wyszłam z pokoju kierując się do łazienki. Włączyłam telefon po raz kolejny na tryb głośno mówiący i rozmawiając z chłopakiem zaczęłam się przywoływać do porządku.

- A kto powiedział, że ja do tego kataru chcę lecieć?

- Jak się nie zgodzisz to siłą cię uprowadzę - usłyszalam jego zimny i całkiem poważny ton. Mimo to parsknęłam śmiechem, rozlewając wodę, którą miałam w rękach. Zamknełam dopływ wody i przetarłam twarz ręcznikiem.

- Bardzo zabawny jesteś - mruknęłam rozczesując włosy, które potem zwiazałam w kucyk. - Jeszcze nie wiem.. serio to ciężka decyzja - dodalam wychodząc z łazienki, zeszlam na dół gdzie przy patelni akurat stała Núria. Uśmiechnęła się słysząc, że rozmawiam przez telefon, odwzajemnilam jej gesti usiadłam parzy małej wysepce kuchennej. Kobieta podsunęła mi talerz.

- Dobra wiesz co, porozmawiamy o tym potem, muszę zjeść śniadanie.

- Widzimy się o pierwszej - powiedział od razu się rozłaczajac, chyba próbował udawać obrażonego, wywróciłam oczami i odłożyłam telefon.

- Co się dzieje słoneczko?- zapytała zalewając wrzątkiem herbatę.

- Ferran bardzo chce żebym poleciała z nimi do Kataru..

- Mam porozmawiać z ojcem?

- Nie, nie - przerwałam jej od razu - Tata się zgodził tylko, ja nie wiem czy chcę tam lecieć.

- Nie lubisz zwiedzać? Przecież wiele razy byliśmy gdzieś na wakacjach - podsunęła mi mój kubek z kotkami.

- Lubię, ale tak daleko od domu jeszcze nie byłam i.. trochę to stresujące - zaczęłam biorąc pierwsze kęsy naleśników. - Po drugie będzie tam chłopak z którym się nienawidzimy, więc już chyba wolę zostać w domu.

- Oj nie przesadzaj - zaśmiała się - może to właśnie będzie czas kiedy się polubicie - dodała opierajac się o blat kuchenny. - A jeśli nie to przecież nie musisz z nim spędzać każdej chwili, jedziesz tam dla przyjaciela nie dla wroga.

- Zastanowię się jeszcze - po moich słowach dokończyłam jeść i wróciłam do swojego pokoju. Było jeszcze wcześnie więc tak jak każdego poranka, zagłębiłam się w lekturze.

Nigdy niczego sobie nie wmawiaj na temat miłości. Po prostu większość ludzi nie ma szczęścia tego przeżyć. Sam jeszcze nigdy tego nie miałeś, a teraz masz. To, co masz z Marią – obojętne, czy będzie trwało przez dziś i kawałek jutra, czy przez całe długie życie – jest najważniejszą sprawą, jaka może się zdarzyć człowiekowi. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą twierdzili, że to nie istnieje, ponieważ sami nie mogą tego zaznać. Ale ja ci powiadam, że to jest prawdziwe, że to już masz i że spotkało cię wielkie szczęście, nawet gdyby ci jutro przyszło umrzeć.

Kiedy wczytywałam się w kolejne słowa, usłyszałam pukanie do pokoju. Westchnęłam cichutko i wsunęłam zakładkę do między strony.

- Proszę - po moich słowach do pokoju wszedł tata.

- Jesteś zajęta dziś wieczorem?- zapytał stając w progu. Zastanowiłam się chwilę co mu odpowiedzieć. - Jeśli nie to może zagrasz na treningu?

- Mogę zagrać - powiedziałam podnosząc się do siadu czujac jak od tego leżenia na brzuchu, zdrętwiał mi kark. Rozmasowalam zablokowane miejsce i jęknełam cicho.

- Niedługo się połamiesz przy tym czytaniu - zaśmiał się co odwzjemniłam, po czym opuścił mój pokój. Na zegarku dochodziła dwunasta, musiałam powoli się szykować, jeśli chciałam uniknąć Torresa w moim pokoju, wyciągajacego mnie z niego siłą.

———

- Długo jeszcze będzisz się stroić? - drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem.

- Torres jeszcze raz otworzysz tak drzwi to wyjme je z zawiasów - powiedziałam ubierając bluzę - I nie musisz krzyczeć, wyrobiłam się w samą porę - wyminełam go w progu i ruszylam na schody. Zauważyłam jak stoi i się mi przygląda. - Na co tak patrzysz?

- Jestes jeszcze wredniejsza niż na codzień - w odpowiedzi dostał mój środkowy palec. Zeszliśmy na dół, pożegnałam się z rodzicami i wyszliśmy z domu, wsiadając do jego auta.

Południe z moim przyjacielem minęło mi w miarę znośnie, potem od razu pojechaliśmy na trening gdzie przebrałam się w oddzielnym pomieszczeniu i po dziesięciu minutach wyszłam na murawę. Często trenowałam z chłopakami, bardzo mnie lubili. Pomijając jednego osobnika.

Na przerwie skierowałam się w stronę łazienek, musialam skorzystać z toalety i napełnić moją butelkę wodą z kranu. Kiedy miałam wyjść zza rogu, usłyszalam znajome mi głosy. Przystanęłam na chwilę i zamieniłam się w słuch.

- Ruby to zimna dziewczyna, nie wiem czy dałbyś radę - parsknął śmiechem Pedri.

- Założymy się, że rozkocham ją w sobie do szaleństwa?

Gavira

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł.. - zanim jego przyjaciel zdążył coś dodać, wyszłam oburzona, stajac naprzeciw nich. Nie pokazałam tego jak bardzo jestem teraz wściekła. Dobrze maskowałam emocje.

- Żałosny jesteś, Gavira - zaczęłam, krzyżując ręce na piersi. - Jeśli tak bardzo chcesz, ja mogę się z tobą o to założyć - Brunet zmierzył mnie wzrokiem i zrobił krok w moją stronę.

- Stchórzysz po jednym dniu - uśmiechnął się ale mimika mojej twarzy, ani drgnęła.

- Nie stchórzę, nie mam pięciu lat - mruknęłam.

A jednak zakładasz się o tak dziecinne rzeczy

- To jak?

- Będziemy udawać parę, jeśli się zakochasz wygrałem - wyciągnął w moją stronę dłoń, na którą automatycznie przeniósł się mój wzrok. Potem unioslam lekko głowę patrzac znów w jego oczy.

- A jeśli ty się zakochasz?

- Nie ma takiej opcji - Parsknął śmiechem a ja uścisnełam jego dłoń tym samym przyjmując ten głupi zakład. - Więc mam nadzieję, że zjawisz się na mundialu, chyba nie chcesz żeby twój chłopak poleciał na niego sam?- wymruczał kładąc nacisk na ,,twój chłopak". Poczułam też jak zaciskając moją dłoń, miażdży moje kostki. Od razu zabrałam rękę, wkładając ją do kieszeni bluzy.

- Zjawie się - powiedziałam i zaczelam odchodzić w stronę łazienki - Ale nie dla ciebie frajerze - wymruczałam pod nosem. Tak bardzo chciałam powiedzieć o tym Torresowi. Nie mogłam. Musiała to być nasza tajemnica? Chciałam wygrać ten zakład. Teraz to ja chciałam go w sobie rozkochać.

Ultima RosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz