Namalowana muszla

17 4 52
                                    

– Dlaczego? – zapytał rycerz.

– Migrują, to normalne o tej porze roku – odparł Agile.

Klucz sporych białych ptaków, z czarnymi lotkami i żółtymi, długimi na palec dziobami przecinał niebo. Na grzbietach każdego z nich spokojnie spoczywały szare wiewiórki, podziwiające rozciągający się przed nimi horyzont.

– Chodzi mi o gryzonie – doprecyzował rycerz. Zdążył już nawyknąć do niekonwencjonalnego środka podróży i mroźnego wichru, lecz dziwy Angemorbis nadal go zaskakiwały.

– Nie mam pojęcia, wyglądam ja ci na gryzoniologa? Pewnie wiewióry dają coś ptakom w zamian za przeniesienie do cieplejszych lasów. Może żołędzie zbierają, nie mam pojęcia.

Rycerz przytaknął i przeniósł spojrzenie na południe. Daleko za granicą pustyni, widział ciągnącą się przez cały widnokrąg szarą linię. Agile wytłumaczył mu, że jest to jedna z barier Angemorbis, najwyższe góry na świecie, Undurchdringlich Gebirge. „W sumie jeszcze nigdy nie widziałem gór, może powinienem tam kiedyś wyruszyć" – rozmyślał rycerz.

– Czas na nasz ostatni przystanek – zapowiedział Agile.

Arvatari zareagował na niewypowiedzianą komendę i zniżył lot. Nie minęła chwila, a dywan unosił się tuż nad ziemią. Helian zsunął się z niego. Kiedy jego stopy dotknęły stabilnego, twardego gruntu, ulga spłynęła po nim, niczym płynne złoto. Było tak za każdym razem, kiedy zatrzymywali się na postoje, podczas tej paromiesięcznej podróży.

Rycerz podniósł spojrzenie na bramę miasta, przed którym się zatrzymali. Białe, marmurowe budynki, pokryte specyficznymi wzorami niebieskich spiral. Po przyjrzeniu się niebieskim wzorom Helian zrozumiał, że przedstawiają one muszle morskich stworzeń, które zapewne żyły w fosie otaczającej stosunkowo niskie mury. Fosa była dobre dwa lub trzy razy szersza od tej otaczającej rodzinne miasto Heliana, a to, co łączyło jej brzegi, na pewno nie było drewnianą kładką. Po szerokim na sto stóp monumentalnym moście maszerowało mrowie postaci i tyle samo pustych oraz pełnych wozów.

Miasto jawiło się Helianowi, jako oddalona od świata egzotyczna wyspa, na której mogły skrywać się zarówno cuda, jak i potworności nieznane dotąd ludzkiemu oku. „Typowy wtorek."

– Dalej nie polecę. Tamte tereny nie są sprzymierzone z Tribus Reginae, mogą mnie zestrzelić – wytłumaczył pokrótce. – Udanej podróży – syknął tonem dalekim od przyjaznego.

Helian nic nie odpowiedział, patrzył tylko, jak przewoźnik wznosi dywan i rozpoczyna podróż powrotną. Przetarł podkrążone oczy i dotknął poparzonego policzka. Ten wciąż piekł, ale zmienił kolor z wściekle czerwonego, na bordowy. „Przypomnienie..."

Most, po którym stąpał był niewiarygodnie solidny. Kamienny tytan ze względu na swoją wielkość, wybudowany został w kształcie delikatnego łuku. Podtrzymywały go niepoliczalne grubsze od dębowych pni kamienne filary oraz liczne dźwigary z drewnianych belek. Most nie posiadał żadnej balustrady, dzięki czemu Helian mógł dobrze przyjrzeć się fosie.

Lazurowa woda mieniła się w blasku słońca, a delikatne zmarszczki przemierzały jej powierzchnię. Tuż pod lustrem od czasu do czasu rycerzowi pokazywały się żyjątka zamieszkujące zbiornik. Były to dość spore skorupiaki o spiralnych muszlach i trudnych do odróżnienia w wodzie niebieskich ciałach. Stworzenia te dryfowały tuż pod powierzchnią i czekały. Gdy tylko jakiś nierozważny ptak zbytnio się zbliżył, skorupiaki spektakularnie wyskakiwały i chwytały licznymi odnóżami zdobycz, która dokonywała swego żywota pośród mroźnych głębin.

„Jak oni to zbudowali?" – pytał sam siebie, patrząc na gigantyczne, smukłe wieże obserwacyjne, pomiędzy które wprawiono rozwarte na oścież wrota przykryte prostym marmurowym łukiem.

Tricor: Złoto, Błękit, SzkarłatDonde viven las historias. Descúbrelo ahora