Groźne zlecenie

12 3 27
                                    

Trau siedziała oparta plecami o mur grodu, do którego za moment miała zawitać. Ogra postanowiła pozostawić poza zasięgiem czujnych spojrzeń strażników, którzy mogliby robić jej niemałe problemy. Czekała na sygnał od swoich „przyjaciół". Feu opierał się o jej ramię i ściskał dłoń swej opiekunki. „Zachowuje się jak nie on" – pomyślała Trau, która z całych sił starała się nie zepsuć tego momentu żadnym głupim ruchem. Wiedziała, że Feu potrzebuje odrobiny odpoczynku po jego niedawnej przygodzie. Nie dziwiła się, że wciąż jest roztrzęsiony i że krzyczy po nocach. Rozumiała go.

– Feu – przemówiła w końcu Trau. – Pamiętaj, nie bądź naiwny. – Czuła, że musi mu przypomnieć o tej lekcji, żeby już nigdy nie popełnił podobnych błędów. – Inni wykorzystają to bez zawahania, a ja nie będę mogła zawsze cię obronić.

Chłopak przytaknął.

– Co to za kwaśna mina? – rzuciła i poczochrała rude kudły. – Co było, to było. Teraz jesteś mądrzejszy, więc nie warto rozpamiętywać przeszłości.

Kąciki ust Feu niemrawo powędrowały ku górze. Wtem rozległo się brzęknięcie metalu. Trau spojrzała na monetę, która przed chwilą spadła z muru na kamienie obok niej. „Już czas." Wstała i poleciła Feu wrócić do ogra, a sama ruszyła w kierunku głównej bramy.

Strażnicy nie robili jej żadnych problemów, widocznie jej „przyjaciele" uprzedzili ich wcześniej. Stanęła na wydeptanej drodze i rozejrzała się po grodzie. Ten był mały i raczej ubogi, ale kręciło się w nim sporo goblinów. Takie zagęszczenie tych stworzeń spotkać można było wyłącznie w dwóch rodzajach miejsc. Tam, gdzie można nieźle zarobić i tam, gdzie człowiek bez odpowiedniej wiedzy nie powinien nigdy się zapuszczać. Trau liczyła na to, że zalicza się do tych, którzy wiedzą wystarczająco wiele, aby ujść bez sztyletu wbitego między żebra.

Tłum pochłonął Traurig, a ta zaczęła wypatrywać odpowiednich znaków. Odnalezienie pierwszego z nich było dość łatwe. Był to symbol na jednej ze ścian budynku, mający kształt odwróconego trójkąta, z przedłużoną w obie strony podstawą. Z podstawy tej wyrastało dokładnie siedem linii. Niektóre z nich były proste, inne nieco wygięte, jeszcze inne się skręcały. Jednak Trau wiedziała, że one wszystkie przedstawiają rogi bóstwa z innego świata.

Kobieta bez zwracania na siebie niepotrzebnej uwagi zeszła z głównej drogi i stanęła w cieniu, niby przypadkiem opierając się plecami dokładnie w miejscu symbolu. Musiała się długo napatrzeć, nim odnalazła kolejną wskazówkę. Symbol umieszczony był dwa budynki od niej i znalazła go wyłącznie dzięki temu, że wiedziała, czego szuka.

Żeby dostać się do kolejnego symbolu, musiałaby przejść przez krętą, zacienioną uliczkę, ale nie miała innego wyboru. Włożyła dłonie do kieszeni i napięła barki. Jej spojrzenie strzelało we wszystkie strony, a nogi w każdej chwili były gotowe na zerwanie się do biegu. Ten mógłby co najwyżej odwlec nieuniknione, ale zawsze to lepsze rozwiązanie od stania w miejscu.

Po krótkim marszu, który przez napięte nerwy zdawał przedłużać się w nieskończoność, Trau dostała się do symbolu. Otarła pot z czoła i odetchnęła. Czuła się, jakby wkładała dłoń do amfory pełnej skorpionów. Teraz nie było już odwrotu, musiała dotknąć samego dna naczynia.

Po lewej widziała uliczkę, z której przed chwilą wyszła, po prawej prostopadłą do tej szeroką ulicę pełną przechodniów. Oparła się o ścianę. Natychmiast zauważyła trzeci symbol, który widniał na ramieniu jednego z goblińskich przechodniów. Miała sekundy na działanie. „Raz kozie śmierć." Trau oderwała się od ściany i zaczęła śledzić nieznajomego.

Goblin z tatuażem szedł wolno, ale skręcał z taką częstotliwością, że Trau nie miała wątpliwości co do jego zamiarów. Nieznajomy chciał ją zgubić. Tylko dzięki skupieniu i uporowi zdołała śledzić go przez ponad godzinę po całym mieście. Potem wszystko działo się zdecydowanie szybciej.

Tricor: Złoto, Błękit, SzkarłatWhere stories live. Discover now