Pani Wody

12 2 30
                                    

Helian i Vider schodzili po krętych schodach swojego pensjonatu. Nie zjedli śniadania, wczorajsza wieczerza, którą spożyli wraz z Tigre, była tak pokaźna, że po dziś dzień czuli się pełni. Helian ziewnął przeciągle i pogładził się po brzuchu. Czuł się jak prawdziwy szlachcic.

– Wyglądałeś dzisiaj przez okno? – zagaił Vider.

– Nie, chciałem mieć niespodziankę. Orgueil i Tigre już nas oprowadzali, dzisiaj kolej na Escudo... – Zerknął na wejście do budynku. – Orhe mag, o wilku mowa!

Wędrowcy szybkim krokiem zbliżyli się do strażnika z jeżowatym zwierzakiem na ramieniu.

– Witajcie przyjaciele – przemówił Escudo, którego dłoń wciąż czekała między framugą a drzwiami. – Zapraszam was na podziwianie dzisiejszego wystroju.

Strażnik gwałtownie odsunął drzwi. Przed Helianem ukazało się odmieniony Novus Mercator.

– To jeszcze bardziej szalone niż mini chmury i las posadzony na jeden dzień. Samo to, że ktoś to wymyślił... – zadziwiał się rycerz. – Jak to powstało?

– Nie wiem, bodajże jakiś uczony zaprojektował całość, a doradcy Cesarza zatwierdzili plany – wytłumaczył Escudo tak zdawkowo, jakby mówił o procesie parzenia herbaty. – Chodźmy, musimy zająć dobre miejsce.

Przez ostatnią noc robotnicy umieścili w dokładnie wyliczonych miejscach kostury zakończone kryształami o jasnoniebieskiej, szklano-podobnej powłoce i granatowym rdzeniu, świecącym w tym samym kolorze. Kostury te połączone były cienkimi metalowymi drutami, które, jak domyślał się Helian, w jakiś sposób pomagały w utrzymaniu wody nad ich głowami.

Wijące i skręcające się jak węże, wodne przewody wisiały tuż nad głowami przechodniów, kompletnie łamiąc przy tym prawo ciążenia. Płynne węże przybierały grubości od kciuka po udo dorosłego mężczyzny i wszystkie pochodziły od jednej masywnej kuli wody górującej nad centrum miasta. Wyglądało to tak, jakby nagle znaleźli się na dnie morza wyciągniętego prosto z sennych majaków, a płonące na parapetach kadzidła rozsiewające woń morskiej soli i szałwii jedynie utwierdzały w tym onirycznym wrażeniu. Oczywiście sztandary z poprzedniego dnia zastąpiły nowe, lazurowe z wyszytą na nich złotą trójką.

Wtem Vider coś zauważył.

– Ryby!

– Jak najbardziej, elfi przyjacielu. To gatunki specjalnie hodowany na tę okazję, po nocy ładnie świecą. Nadają przyjemny klimat.

„Wieczór, czy nie, można nacieszyć oczy" – stwierdził rycerz. Ryby zwinnie przemykające płynnymi korytarzami miały najróżniejsze kształty, gabaryty i kolory łusek tak pstrokate, że niekiedy wyglądały jak stworzone przez malarzy w delirium. Szmaragdowe z guzowatymi łbami i tęczowymi płetwami, masywne oranżowe wyposażone w macki na podbrzuszu oraz wyłupiaste ślepia, a nawet malutkie pasiaste rybki w odcieniach purpury oraz szkarłatu, z permanentnym uśmiechem na wąsatych pyszczkach. Te oraz dziesiątki innych gatunków płynęło z dostojeństwem, oraz spokojem, oszałamiając tym każdego brzdąca i niejednego dorosłego.

– Escudo, czy to nie jest droga do centrum? – zapytał Helian, nie odrywając wzroku od upatrzonej złotej ryby, z wąskim łbem. – Czeka nas kolejna ceremonia składania ofiar?

– Nie, coś o wiele spokojniejszego i moim zdaniem przyjemniejszego. Główny plac został zbudowany w taki sposób, żeby przystosować go do paru funkcji. Przy pomocy magii można go opuścić, tworząc lej, lub podnieść, żeby powstała mała górka. Dzisiaj tak jak i wczoraj plac będzie opuszczony, a do tego zalany wodą – zapewnił Escudo.

Mężczyzna odmawiał dalszych wyjaśnień, aż grupa znalazła się obok placu. Okazało się, że stolarze w ciągu nocy połączyli dachy najbliższych domów, tworząc w miarę bezpieczną widownię. Oczywiście wielu mieszkańców zebrało się na dole, ale Escudo przekonał Heliana i Videra, że znacznie lepszy widok będą mieli na górze. Wspięli się więc po jednej z licznych drabin i już po chwili siedzieli na kalenicy.

Tricor: Złoto, Błękit, SzkarłatWhere stories live. Discover now