Różowe kryształy

18 4 45
                                    

Feu otworzył oczy i zaraz przeciągle ziewnął. Dzień powoli się rozpoczynał, a poranny chłód dawał mu się we znaki. Pomimo tego zrzucił koc, a uderzenie chłodnego powietrza natychmiast go rozbudziło. Wstał i pokręcił się chwilę w kółko, rozcierając przy tym ramiona. Nigdzie w pobliżu nie widział ani ogra, ani Trau. „Pewnie poszli szukać jedzenia." – Kiedy tylko ta myśl wybrzmiała, poczuł ssanie, jakby w jego żołądku otworzył się wir. „Zjadłbym coś..." – pomyślał, kątem oka spoglądając na czarną jaskółkę, która obserwowała go z gałęzi.

Feu ruszył w kierunku lasu ze wstępnym planem w głowie. Miał zamiar przeszukać sam brzeg kniei, z nadzieją, że odnajdzie jagody, które wcześniej zauważył. Zdawał sobie sprawę, że było to życzeniowe myślenie, ale do wyboru miał albo to, albo czekanie i marznięcie obok wygasłego ogniska.

„Na kim chce się zemścić Trau?" – rozmyślał, przeszukując leśne chaszcze. Ciekawość obudziła się w nim zaraz po tym, kiedy uporał się z lękiem przed otaczającym go światem. Teraz była potęgą, z którą zmagał się całymi dniami. Miał więcej pytań, niż znał słów i tak mało odpowiedzi.


***

Feu wracał do obozowiska w nieciekawym humorze. Po długich poszukiwaniach znalazł dokładnie nic. Cały czas wpatrywał się w las, aż błysk przykuł jego spojrzenie.

Feu podszedł do miejsca, które wcześniej już przeszukał, ale zamiast przeglądać krzewy, przykląkł przed nimi i zaczął skrzętnie przesiewać ściółkę. W końcu między jego palcami zamigotał mały, nie większy od zęba kamień. Nie było to dobre określenie, kamienie nie są różowe, półprzezroczyste i gładkie jak szkło.

Feu przyglądał się znalezisku z każdej strony. W końcu nieuważnie przejechał palcem po krawędzi. Syknął, wetknął palec do ust i natychmiast poczuł na języku smak ciepłej krwi. Już miał wyrzucić znalezisko, kiedy inna rzecz przykuła jego uwagę. Zauważył parę innych kryształów nie dalej niż trzy kroki od pierwszego. Ciekawość pokonała ostrożność. Wstał i podszedł do różowych świecidełek, tylko po to, żeby znaleźć kolejne i kolejne. Nie potrafił się powstrzymać, podchodził i zbierał wszystkie „ładne kamyki", nie zważając na to, że coraz bardziej oddala się od bezpiecznego obozu.

Po paru minutach kryształów miał już tyle, że musiał je nieść w dłoni przyciśniętej do ciała. Kiedy w końcu trop z kryształów się urwał, znalazł coś dużo ciekawszego.

– Nieźle... – wyszeptał Feu.

Trzy kroki od niego ziała wielka dziura w ziemi. Otwór był tak szeroki, że bez trudu ogr mógłby wepchnąć weń zwiniętą pięść i tak głęboki, że promienie słońca nie docierały do jego dna. Ze ścian wyrastały różowe kryształy, każdy wiele razy większy od tych, które Feu zebrał po drodze. Dziura przypominała paszcza masywnego robaka, a kryształy zębiska zdolne rozerwać ciało na strzępy.

Feu był ciekawski, lecz nie głupi. Natychmiast postanowił wrócić do obozu, ze znalezionymi kryształami.

– Witaj chłopczyku.

Feu zamarł w bezruchu. Głos był słaby i z pewnością należał do kobiety. Jednak chłopak przez leśne echo nie mógł rozpoznać, z której strony nadszedł.

– Za tobą.

Feu odwrócił się na pięcie. Dostrzegł sylwetkę po drugiej stronie dziury. Była to zgarbiona staruszka o postrzępionych siwych włosach, ubrana w białą szatę z beżowym płaszczem na wierzchu.

– Widzę, że zebrałeś moje świecidełka – przemówiła, burząc ciszę. Chociaż na jej twarzy gościł przyjacielski uśmiech, Feu zachował dystans. – Oddasz mi je?

Tricor: Złoto, Błękit, SzkarłatWhere stories live. Discover now