Wesele Miller i Leforta trwało już z dobre cztery godziny, a ja o dziwo trzymałam się całkiem w porządku. Do tej pory wypiłam jedynie kieliszek szampana i pięć kolejek wódki z parą młodą, ponieważ 22 to nie jest godzina, w której mogę pozwolić sobie na samowolkę związaną z alkoholem. Co do samowolki, to nie powiem tego samego o ekipie sprzed kościoła, która świętowanie zaczęła o wiele wcześniej niż inni goście, a teraz niektórzy z nich już stali ledwo na nogach. W teorii Kylian miał oczywiście miejsce obok mnie przy stole młodych, jednak w praktyce dużo więcej czasu spędzał z resztą, która była bardziej skora do picia ode mnie. Broń Boże nie miałam mu tego za złe, bo to wesele, więc każdy robi to co chce i bawi się z kim chce.
Sala utrzymana w kolorystyce bordo i srebra była bardzo fajnie rozplanowana, ponieważ parkiet i miejsce z jedzeniem oddzielały szklane szyby. Osoby chcące się bawić nie musiały obawiać się tego, że przypadkiem wpadną w jakieś stoły czy krzesła, a kto chciał zjeść to mógł to zrobić w spokoju.
- Nie wiem, czy on wziął ślub ze mną, czy z nimi - mruknęła siedząca obok mnie Blanca, wskazując palcem na stół numer trzy.
Przy podłużnym blacie siedział Giroud, Benzema, Mbappe, Dembele, Neymar, Ramos i Lefort, na którym blondynka skupiła swój wzrok.
- To idź i się dosiądź - odparłam, próbując znaleźć rozwiązanie na jej problem.
- Liv, od półtorej godziny Erick się od nich nie ruszył, ani nie spojrzał nawet w moją stronę, nie będę tam lazła - rzuciła, na co ja wywróciłam oczami - w ogóle skąd on zna Ramosa? - zmarszczyła brwi, patrząc jak mężczyźni zbijają piątkę.
- A to nie on wpisał go na listę gości? - spytałam, obserwując ich zachowanie.
- No właśnie on i to mnie zastanawia - odparła, opierając brodę na dłoniach.
- Erick zna cały Paryż, nie dziw się - wzruszyłam ramionami, bo jeśli chodzi o znajomości, to Lefort był niczym Kylian, miał je w każdym zakamarku tego miasta.
- Neymar zamiast siedzieć z Bruną, która spodziewa się dziecka, to skończy jak Giroud na każdej imprezie - mruknęła, ilustrując wzrokiem roześmianego Brazylijczyka.
- Blanca, co cię ugryzło? - spytałam, ponieważ dziewczyna psuła sama sobie wesele.
- A ty nie byłabyś zła na Kyliana, gdyby brał z tobą ślub, a potem miał cię w dupie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, a ja odchyliłam się do tyłu, dzięki czemu moje plecy spotkały się z oparciem krzesła.
- Stara, on właśnie stracił wolność, daj mu spędzić chwilę z chłopakami - zaśmiałam się, a Miller posłała mi wrogie spojrzenie - mam iść i przygonić go do ciebie? - spojrzałam pytająco, a blondynka pomachała twierdząco głową.
Zrezygnowana podniosłam się z siedzenia, gładząc dłońmi materiał długiej sukienki. Spojrzałam z góry na przyjaciółkę, kręcąc przy tym głową, bo jej zachowanie było lekkim przegięciem. Następnie mój wzrok powędrował w stronę stolika, do którego zaraz będę musiała się dosiąść i delikatnie zasugerować Erickowi, że albo wraca do Miller, albo ich małżeństwo skończy się szybciej, niż się zaczęło.
- Panowie - zaczęłam, podchodząc do krzesła na którym siedział mój chłopak - nie chce przerywać wam tej świetnej popijawy, ale alarmuję, że Blanca siedzi wkurwiona - dopowiedziałam, ilustrując po kolei wzrokiem każdego z piłkarzy, zatrzymując się na Leforcie.
- A co, wódka wam się skończyła i chcecie pożyczyć? - odezwał się Olivier, który poprawiał czarny krawat.
- Nie, Eric siedzi już z wami za długo, co denerwuje jego żonę - wyjaśniłam, a Ramos zaśmiał się na moje słowa.
CZYTASZ
The same | Kylian Mbappe
FanfictionByliśmy tacy sami. Tak samo zaślepieni sławą, pieniędzmi i dobrą reputacją. Przed ludźmi wyglądaliśmy na parę idealną, jednak prywatnie nie było tak kolorowo. • Jest to kontynuacja książki „A new beginning | Kylian Mbappe"