Za dwadzieścia minut miała wybić 22, a ja siedziałam w samochodzie oglądając Paryż zza szyby. Obserwując drogę próbowałam rozkminić jaką restauracje wybrał Kylian, ale nie miałam kompletnie żadnego pomysłu. Mężczyzna kazał mi ubrać się elegancko, więc założyłam czarną, satynową sukienkę i urozmaiciłam ją złotymi dodatkami w postaci między innymi łańcuszka od dziadka.
- Zdradzisz mi w końcu nazwę? - odezwałam się, zerkając na Francuza.
- Nie - odparł krótko, skręcając w prawą stronę - najlepiej to jakbyś teraz zamknęła oczy - dodał, przepuszczając pieszych na pasach.
Zrobiłam dokładnie to o co poprosił, bawiąc się pierścionkiem na palcu, który dostałam od niego rano. Po chwili usłyszałam dźwięk kierunkowskazu, a następnie poczułam delikatne szarpnięcie związane z zatrzymaniem się samochodu.
- Mogę otworzyć? - spytałam, łapiąc za pas.
- Nie, zaraz pomogę ci wyjść - odpowiedział, a ja oparłam głowę o zagłówek.
Po jakiejś minucie poczułam delikatny powiew wiatru, a Kylian złapał mnie za dłoń, pomagając wysiąść z pojazdu. Do moich uszu doszedł dźwięk blokowania się drzwi, a napastnik jedną rękę umiejscowił na dole moich pleców, a drugą na oczach, żebym na pewno nie podglądała. Czułam się trochę jak dziecko we mgle i modliłam się w duchu, żebym o nic się nie potknęła, bo po pierwsze szkoda twarzy, a po drugie nowych sandałków na szpilce z Saint Laurent, które kurier rano mi dostarczył jako prezent od brata.
- Noga do góry - oznajmił, a ja po chwili weszłam na krawężnik.
Mężczyzna na chwilę mnie puścił, otwierając jakieś drzwi. Usłyszałam ciche szepty i już chciałam otworzyć oczy, ale Kylian zasłonił je ponownie w idealnym momencie, uniemożliwiając mi podglądanie. Na ciele nie czułam już wiatru więc pewnie znajdowaliśmy się w restauracji, a przy stole najprawdopodobniej siedziała Blanca, Eric i reszta najbliższych mi osób, oczekując na zaśpiewanie sto lat.
- Tylko się nie złość - szepnął do mojego ucha Mbappe, a ja automatycznie się zestresowałam.
Po chwili zdjął dłoń z moich oczu, a ja musiałam pomrugać nimi kilka razy, żeby przyzwyczaić się do światła w pomieszczeniu.
- Sto lat, sto lat! - usłyszałam, a po chwili kiedy wzrok mi się wyostrzył dostrzegłam mnóstwo osób stojących naprzeciwko mnie.
- Stary, prosiłam cię - westchnęłam, spoglądając na swojego chłopaka.
- To nie on wymyślił - wtrącił się Pablo, który stał na pierwszym planie.
- Dajcie jej wódki i od razu będzie szczęśliwsza - odezwał się Olivier, który znajdował się gdzieś w środku tłumu.
Rozejrzałam się po sali, która w ani jednym procencie nie przypominała restauracji, w której powinnam się obecnie znajdować.
- Wszystkiego najlepszego słońce, spełniaj marzenia - powiedziała Blanca, zamykając mnie w szczelnym uścisku.
Uśmiechnęłam się do blondynki, a tuż za nią stał Carlos, który wyglądał jakby nie mógł doczekać się swojej chwili.
- Bądź dzielna i nie bój się podejmować nieoczywistych dla reszty decyzji - rzekł hiszpański pomocnik.
- To miało być to twoje winko dziś wieczorem? - zaśmiałam się, przypominając sobie jego słowa z treningu.
- Być może - odparł, ukazując rząd białych zębów.
CZYTASZ
The same | Kylian Mbappe
FanfictionByliśmy tacy sami. Tak samo zaślepieni sławą, pieniędzmi i dobrą reputacją. Przed ludźmi wyglądaliśmy na parę idealną, jednak prywatnie nie było tak kolorowo. • Jest to kontynuacja książki „A new beginning | Kylian Mbappe"