Rozdział 4

85 4 0
                                    

Wpakowałam się na tylną kanapę SUV'a Chester'a. On zaś zasiadł na miejscu kierowcy, a Gideon tuż obok niego. Rozmawiali o czymś, głośno się przy tym śmiejąc. Nie rozumiałam ich, ani tego o czym mówią. Poczułam się, jak piąte koło u wozu. Dopadły mnie wątpliwości. Po co się zgadzałam? Mogłam w spokoju wrócić do domu i chociaż raz nie robić rodzicom na przekór. A ja jak zwykle postanowiłam zrobić inaczej. Uciekanie przed ochroniarzem chyba zostanie moja nową pracą, wychodzi mi to po prostu idealnie.

Wjechaliśmy pod podjazd jednego z domów jednorodzinnych. Spod zmarszczonych brwi przyglądałam się otoczeniu, szybko rozumiejąc, że jest to jedna z biedniejszych części Denver. Nigdy nie zapuszczałam się w te tereny, a więc postanowiłam w ciszy wsunąć się w oparcie fotela. Nie mogłam zostać tutaj przez nikogo złapana. Wystarczy, że trafi się osoba, która postanowi pójść z tą wiadomością dalej, na przykład do gazety. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak zareagowałby na to tata.

Ze zniecierpliwieniem stukałam paznokciami o klamkę, prosząc wszystkie bóstwa, aby przyspieszyły nasz proces czekania.

A tak właściwie, to na co my czekamy?

Odpowiedź przyszła niemal od razu, ponieważ na tylną kanapę wpadła dwójka obcych mi chłopaków. Przekomarzali się i głośno przy tym wyzywali, dlatego na początku nawet mnie nie zauważyli. Wygodnie usadowili się na fotelach, ściskając mnie do tego stopnia, że ledwo co mogłam złapać powietrze. A plecak razem z torbą wcale nie pomagały.

- Możecie się przesunąć?! - warknęłam zirytowana, niemalże krzycząc. - Ramiączko torby wbija mi się tam, gdzie zdecydowanie nie powinno.

Mój komentarz sprawił, że spojrzeli na mnie. Byli zdezorientowani. Ich równe brwi wykrzywiały się to w górę, to w dół, by później spojrzeć na przyjaciół siedzących na przodzie.

- Kto to? - palnął jeden z nich, mulat z włosami obciętymi na cienkie niteczki.

- Kennedy Halley, panowie - przedstawił mnie Chester. - A to jest Marcus Collier i Logan Sterling.

Uśmiechnęłam się delikatnie, może trochę wymuszenie. Logan odwzajemnił się tym samym, a Marcus tylko mruknął ciche cześć. Poprawiłam się w fotelu, torbę rzucając pomiędzy nogami i mrucząc jakieś wyzwiska skierowane w jej stronę. Później spojrzałam przez boczną szybę, przyglądając się budynkom, które migały mi przed oczami.

- Kenny trenuje ze mną pływanie, po udanym treningu zapytałem się, czy chce do nas dołączyć - wytłumaczył.

Logan kiwał głową, słuchając kolegi, a Marcus... miał to gdzieś. Wzrok skupił w telefonie, do którego co i rusz się uśmiechał. Musiał być milusim facetem, nie dziwie się, że ma tylu przyjaciół.

- Czyli chodzisz do Denver Premium Private School, tak? - zagadnął mnie Sterling.

Pokiwałam głową, spoglądając na niego. Kilka pasemek jego blond włosów opadały mu na oczy, zakrywając ich ciemny odcień. Rysy twarzy miał łagodne, chociaż wzrok zacięty. Kogoś mi przypominał...

- Czy ty znasz Susannah Sterling? - palnęłam, przypominając sobie moją szkolną koleżankę.

Łudząco podobną do chłopaka siedzącego tuż obok mnie.

- To moja siostra! - krzyknął, rozanielony na samo wspomnienie dziewczyny. - Znacie się?

- Mhm - mruknęłam. - Powiedzmy, że się przyjaźnimy.

Oparł ramię na moich barkach i przyciągnął mnie bliżej siebie. Pisnęłam na ten niespodziewany gest i spróbowałam się wyrwać, ale na marne. Trzymał mnie dosyć mocno, a ja byłam zbyt słaba. A poza tym, nie uciekłabym daleko, w samochodzie jest mało miejsca.

DamnedWhere stories live. Discover now